rys. Marcin Koziej

13 stacji męki męskiej

Rzecz o wielokrotnym męskim orgazmie

W logicznej opozycji do lichości orgazmu powodowanego przepływem spermy stoi orgazm bezejakulacyjny, który nie tylko może być przeżywany wielokrotnie, lecz jest intensywniejszy i zlokalizowany nie tylko w genitaliach. To orgazm z drżeniem kolan, skurczami palców i mrowieniem gałek ocznych. Skąd się bierze, jeśli nie z nasienia (ani z analnie stymulowanej prostaty, o której celowo nie piszę, aby nie podstawiać jednej fiksacji pod inną)?

1.
„Można się zastanawiać, jaka byłaby nasza wiedza naukowa dotycząca trawienia, gdyby podstawowe tabu naszego społeczeństwa dotyczyłyby jedzenia i karmienia.” – żali się Alfred Kinsey, ojciec rewolucji seksualnej i autor książki „Sexual Behavior in the Human Male”. A przecież to dopiero czubek góry
lodowej: Co wiedzielibyśmy o własnej i obcej sztuce kulinarnej? Jak moglibyśmy się stać koneserami potraw i trunków? Doceniać kupaże? Dogadzać kubkom smakowym? Bez oferty rozmaitych diet nie byłoby blogerek kulinarnych ani kultury sojowego latte. Jedlibyśmy jak bądź: co tam robiła mama, lub kanapki z serem, których przygotowanie opanowaliśmy pod koniec podstawówki.
Wróćmy jednak do zagadnienia wiedzy. Mimo, iż sfermentowany, rybny smak sosu garum jest jednym ze zrębów naszej cywilizacji, dopiero w XX wieku Japończyk, Kikunae Ikeda zaproponował istnienie piątego podstawowego smaku rozpoznawanego przez człowieka – umami. Nie dziwi więc zbytnio, że na polu seksualności  nauka nie rozwikłała jeszcze zagadki mechanizmu kobiecej ejakulacji, zjawiska seksualnego mającego jednak dość silną pozycję wśród głównych nurtów porno i choćby przez to poznawczo dostępnego. Różne sposoby ujmowania seksualności – naukowy, literacki, popularny, pornograficzny czy spelunkowy – tworzą poznawczy melanż, w który – jeżeli chcemy lepiej zrozumieć naszą seksualność – musimy się zanurzyć. Płciowość potrzebuje wszechstronnego zrozumienia!

 

2.

Niewykluczone, że: powszechny kulturowy kłopot z męskością jest nagromadzeniem zwierciadlanych skrzywień. Takich na przykład, że penis jest niezależnym podmiotem, według własnych werdyktów napełniającym się krwią lub skazującym człowieka na kompromitację, że „nie stanął”.  Albo, że ten męski orgazm to w zasadzie raczej ulga z wyzbycia się napięcia, przyjemność opróżnienia niż wybuch, mogący rozniecić dalsze pożary. Raczej pstryk niż trach, a potem senność i drętwota, wiotkość. Męski seks, psotny i zdradliwy, gra rolę głównego bohatera tego krótkometrażowego serialu, zajmuje miejsce koncentracji i intensyfikacji karesów, w końcu wypierając samego mężczyznę, pozostawiwszy mu rolę nosiciela. Zmieniając perspektywę moglibyśmy zawalczyć o inną seksualność mężczyzny,  będącą przede wszystkim seksualnością człowieka, stawką której jest nieskończona rozkosz

 

3.

Zdradzę ci sekret. Tak brzmi obietnica we wstępie do każdego poradnika. Poradnik – niegdyś szlachetny gatunek, teraz raczej okaz literatury pop – zawiera informacje oraz rady. Książkę o krzykliwym tytule „How to Make Love All Night (and Drive a Woman Wild)” znalazłem na czyimś, wielkodusznie udostępnionym FTP. Złożony maszynowym krojem PDF wywołał grę skojarzeń: tajne komplety, bądź pornosy nerwowo przeglądane na parapecie w szkolnej toalecie, dystrybuowana pokątnie wiedza tajemna i inicjacja do dostępnej tylko nielicznym praktyki.  Okładka zdradzała też całą treść książki prostolinijnym, amerykański w duchu podtytułem „Male multiple orgasm and other secrets for prolonged lovemaking”. Dr Barbara Keesling w ciepłym wstępie ogłaszała, że TO dotyczyć może każdego, bez względu na wiek, staż czy rozmiar. Wszystko to dzięki zestawowi kilku prostych technik… Pomyślałem wtedy to, co pomyślałby każdy: „Eee,, ale jak to?”.

 

4.

Jakie są warunki poznania męskiej seksualności w ogóle? Nie da się zamknąć mężczyzn w laboratorium i patrzeć, jak się parzą. Zakaz wstępu dla empirycznego oka w sferę intymności wyklucza naukowy ogląd sprawy. Indukcja na podstawie indywidualnych doświadczeń też nie jest drogą łatwą. Męski seks to temat niezwykle tabuizowany kulturowo, a nawet w dyskretnych wymianach zdań faceci nie wykraczają zwykle poza stwierdzanie egzystencjalnych faktów. Męska kondycja to: nie wiedzieć, jak inni to robią, a także być wystawionym na ciągłe wątpliwości, czy robię to dobrze. Jak długi powinien być penis? Jak długo można się pieprzyć? Co z seksem analnym? Oto przedmioty indywidualnej tajemnicy i zbiorowej niewiedzy, markowane w żartach i wzmiankowane w dwuznacznościach. I teraz jeszcze to: wielokrotny męski orgazm. Zbicie trzech słów, z którego przynajmniej jedno powinno wypaść. Prowokuje łańcuch podejrzeń: jeżeli to brzmi nieprawdopodobnie dla mnie, czy jest tak samo z innymi? Czy może inni wiedzą, lecz się nie przyznają? A może tylko nieliczni wiedzą? Kto może wiedzieć?

Logiczną niespójność wielokrotnego męskiego orgazmu można przekroczyć dzięki zerwaniu tożsamości należącej do aksjomatyki zachodniej seksualności: tożsamości orgazmu i wytrysku.

5.

Poradnik wie. Jego autorka, dr Barbara Keesling stanęła okrakiem w przedziwnej pozycji pomiędzy teorią a praktyką: jako seksualna terapeutka i surogatka była dla swoich pacjentów partnerką w rozmowach o intymnym doświadczeniu w łóżku a zarazem partnerką w tym intymnym doświadczeniu. Pozycja „How to Make Love All Night” od deski do deski wierna jest swojej istocie gatunkowej. Opisuje przypadki mężczyzn o typowych amerykańskich imionach, zabawnie pokrzepia i motywuje, pyta i objaśnia, taktując swój wywód praktycznymi zadaniami będącymi kolejnymi stopniami treningu, który przemienia przeciętnego Jasia w multiorgazmicznego mężczyznę. Nie jest to jednak trening robiony po to, aby się wyżyłować. Wielokrotnych orgazmów się nie wyciska. Ta ścieżka w takim samym stopniu wymaga od adepta wzmożenia uwagi i percepcji wrażeń męskiego ciała. Żeby dojść do jej końca, trzeba dokonać kilku konceptualnych przesunięć.

 

6.

Logiczną niespójność wielokrotnego męskiego orgazmu można przekroczyć dzięki zerwaniu tożsamości konstruowanej wedle aksjomatyki zachodniej seksualności. Tożsamości zakładającej jedność orgazmu i wytrysku. Nie jest wprawdzie nowością, że te zjawiska – mimo pozornego przyczynowo-skutkowego związku – mogą wystąpić osobno, zdesynchronizować się lub wystąpić w postaci skarłowaciałej. Bez dokonania pojęciowych przesunięć, ta utrata tożsamości będzie jednak ujmowana jako symptom patologii. Czemu by jednak nie afirmować różnicy? Uwolnienie orgazmu od, postępującego po wytrysku nasienia okresu niepobudliwości otwiera drogę do nowych, wielokrotnych, seryjnych bądź ciągłych, ekstatycznych stanów psychicznych, plateau rozkoszy.

 

7.

Zerwanie związku orgazmu i wytrysku oznacza porzucenie związku mózgu z penisem, a dokładniej – rezygnację z fantazji o penisie, będącym siedliskiem psychicznych mocy. Dr Keesling słusznie zauważa, że zmianę zacząć trzeba od przełamania lodów z antropomorfizowanym „małym towarzyszem”, od którego skinienia zależy, czy nosiciel otrzyma zadowolenie i czy udowodni swoją męskość. „Chcę, ale mi nie stanął” trąci dysonansem poznawczym. Wszystko jest jaśniejsze, kiedy pozycję penisa zredukujemy do jednego z erogennych miejsc, pokrywających pragnące ludzkie ciało, a jego aktywność stanie się tylko symptomem. W końcu, jeżeli nie mam choroby serca, mój zwiotczały członek (tak jak cała reszta mojego ciała) zdradza mój prawdziwy stan psychiczny: nie mam ochoty, boję się, myślę o przesmarowaniu piast w kolarce.

 

8.

Poniekąd powodem tego nieporozumienia jest to, że członek tak bardzo rzuca się w oczy. Nic tak nie odrywa uwagi od własnych przeżyć, jak zwiększający się, to zmniejszający, sterczący, bądź zwisający organ. Kobiety zmuszone są do innego rodzaju wglądu w swoje podniecenie, słusznie odnajdując je w stanie umysłu. Mężczyzna musi się tego wglądu dopiero nauczyć. Jedną z chyba najważniejszych lekcji z aktywnej lektury „How to Make Love All Night” jest umiejętność rozpoznania własnego podniecenia. Jeżeli na skali od neutralnego zobojętnienia (poziom 0) do ostatecznej ekstazy (poziom 10) jestem w punkcie 3 albo 6, albo 8, to czy wiem, co to znaczy, albo raczej, jak to się czuje? Czy potrafię zwiększyć zmysłową rozdzielczość tak, aby rozróżnić poziom 5 od 5.5? Ta znamienna dla techniki operacjonalizacja nie jest celem, lecz rusztowaniem, dzięki któremu facet może dowiedzieć się, jaki jest kształt jego pobudzenia.

Polska Wikipedia wylicza 11 typów kobiecego orgazmu (łechtaczkowy, pochwowy, punktu G, cewki moczowej, sutkowy, wielokrotny, strefowy, jednoogniskowy, wieloogniskowy, częściowy, totalny), tymczasem o męskim…

9.

Wszystko to jest potrzebne, żeby zmienić męską perspektywę na sam akt seksualny. Keesling sugeruje, że to co prześladuje mężczyzn to chłopięca, robocza wersja ich seksualności. Kiedy dorastają, seks to nadal droga wzdłuż osi „strzepać i dojść”. W topologii podniecenia, którego skalę się rozumie i przeżywa „wciąż i wciąż”, akt seksualny jest transponowany w cykliczne przemierzanie przyjemności. Pomiędzy wznoszeniem się i opadaniem orgazm nie jest szczytowaniem, rozumianym jako zwieńczenie, lecz pułapem, którego można wielokrotnie dotykać, czy to na dłuższym odcinku czasu, czy w szybkich seriach wydłużonych doznań, nie wypadając przy tym z gry.  Nagle potrzeba gry wstępnej  – ten dziwnie różnicujący aspekt, rzekomo wyłączny kobietom i pobrzmiewający słabością – musi być przeformułowana w samo sedno sprawy: z gry wstępnej we wstęp do gry, jaką jest akt seksualny.

10.

rys. Marcin Koziej

Kiedy mężczyzna uczy się kontrolować swoje ruchy w seksualnym stanie nieważkości, trudno jest uniknąć wrażenia, że kobiety jakby od ręki mają skłonność do robienia tego naprawdę dobrze. Weźmy oddech. Jego specyficzna rytmika u kobiet nie bierze się z przypadku, lecz jest pracą z własnym ciałem. Szybkie urywane hausty czy głębokie przeponowe westchnienia wstrzymują i uwalniają podniecenie, kierują nim. W porównaniu z nim męski oddech jest  jak nawyk z siłowni. Przyśpieszony i płytki podczas pchnięć, wstrzymany w trakcie szczytowania, jakby to było podnoszenie sztangi. Podobną degenerację męskiej funkcji seksualnej można zaobserwować w przypadku wykorzystania głosu. Czemu faceci w łóżku są tacy cisi? Chciałoby się powiedzieć – penis nie ma głosu. Lecz to zwyczajnie niemota w podniecaniu, przeżywaniu, ekspresji.

 

11.

Jeżeli moje słowa wydają się surowe, oceńmy te seksualności po owocach, w końcu o orgazmie się tu mówi. Czemu bez słowa zastrzeżenia przyjmujemy to, że orgazm kobiety jest różnorodny i intensywny, natomiast orgazm męski jest jego namiastką? Polska Wikipedia wylicza 11 typów kobiecego orgazmu (łechtaczkowy, pochwowy, punktu G, cewki moczowej, sutkowy, wielokrotny, strefowy, jednoogniskowy, wieloogniskowy, częściowy, totalny), tymczasem o męskim ma do powiedzenia tyle, że jego najprzyjemniejszą fazą jest ta, kiedy „mężczyzna czuje przepływające przez członek nasienie”. Czy naprawdę możliwości użycia męskiego ciała są tak nieporównywalnie mniejsze od możliwości użycia ciała żeńskiego? A może tak naprawdę nie przyznajemy, że męski orgazm został utracony na rzecz ejakulacji, że jest prześladowany przez jakieś eiaculatio ulciscens.  Tak jak pragnące, erogenne ciało przysłonięte jest przez nabrzmiały penis, tak nieskończona rozkosz zostaje zredukowana do przepływającego nasienia oraz ucięta przez następujący po nim okres refrakcji.

 

12.

W logicznej opozycji do lichości orgazmu powodowanego przepływem spermy stoi orgazm bezejakulacyjny, który nie tylko może być przeżywany wielokrotnie, lecz jest intensywniejszy i zlokalizowany nie tylko w genitaliach. To orgazm z drżeniem kolan, skurczami palców i mrowieniem gałek ocznych. Skąd się bierze, jeśli nie z nasienia (ani z analnie stymulowanej prostaty, o której celowo nie piszę, aby nie podstawiać jednej fiksacji pod inną)? Odpowiedź powinna być już prosta – bezejakulacyjny orgazm jest bliższy psychicznemu przeżyciu jakim jest w swej istocie. Jest stanem, który można przeżywać dzięki praktyce własnego ciała, nie tylko wielokrotnie, ale także pozostając w nim nie 5 sekund, lecz 5 minut.  Jaki jest powód jego utracenia? Warto byłoby zbadać, czy wynika ono z pourazowego stresu Onana, reprodukcyjnej racjonalności konserwatywnego światopoglądu, ewolucyjnego wyścigu o zaludnienie ziemi, neurotyczno-obsesyjnej tendencji do supresji, czy może biopolitycznego zarządzania. Tę kwestię do rozważenia pozostawiam czytelnikowi.

Multiorgazmiczny mężczyzna to nie tylko mężczyzna lepiej zaspokojony. To mężczyzna, który porzuca własny fallocentryzm, żeby dołączyć do kobiety w tym, co jest naprawdę ludzkie.

13.

Nie wiem, czy słowo „prawdziwy” na początku XXI można w ogóle jeszcze odnosić do seksualności, czy może kulturowa fabrykacja odkleiła ją całkiem od prawdy biologicznego podłoża. . Wydaje mi się jednak, że to kobieta jest bliżej seksualności właściwej człowiekowi w ogóle, zna (pouczona przez tysiące pisemek?) lub wyczuwa jej współrzędne. Przeciwnie my, mężczyźni Zachodu, zagubiliśmy ją i pozostajemy zamknięci w naszym chłopięcym touche-pipi. To zabawne, że piętnujemy kobiety, które nie osiągają orgazmu. One grają o znacznie wyższą stawkę. Przekroczenie swoich granic w kierunku stawania się multiorgazmicznym mężczyzną polega w zasadzie na nauczeniu się seksualności kobiety, jej uważności na dotyk, jej oddechu, rytmu, wykorzystania mięśni Kegla. Czyż
ta pop technika rodem z poradnika nie prowadzi do praktyki stawania się kobietą? Multiorgazmiczny mężczyzna to nie tylko mężczyzna lepiej zaspokojony. To mężczyzna, który porzuca własny fallocentryzm, żeby dołączyć do kobiety w tym, co jest naprawdę ludzkie.

 

 

 

DATA PUBLIKACJI: 24 kwietnia 2016
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 16 czerwca 2016