Powiedział już wszystko
i mieszka w ogrodzie
między wzgórzami.
Liczy słowa kości
prowadzi warzywniak
i tak go widzimy
jak gapi się w pomidory
tak tak
tam się właśnie gapi
nasz Zaratustra
Na południowym zboczu góry
promienieje jego czempion
o imieniu Fryderyk
Zaratustra
któremu wkradł się chaos
podziwia barwę i kształt
Frycka
szepczącego mu do ucha
giń
Zaratustro
jesteś nareszcie szczęśliwy
bez polityki kariery i innych
wielkich spraw
Teraz wielką sprawą jestem dla ciebie ja
Frycuś
Zaratustra wypija jeszcze
butelkę absyntu
ale już nie pali
tylko umiera
a Frycuś wyprawia mu godny pogrzeb
w nocy
kiedy to Fryderyk umrze
Zaratustra uroni rubinową łzę
umowa stoi
Liczą się niezliczone
słowa (i kości) ale
liczy się właściwie już
tylko jedno
Frycuś liczy to jedno
Ubermensch właściwie
I za każdym razem myli się
w obliczeniach
mu się myli
w nich
z jednej strony ból i z drugiej ból
Tańczy między bólem a bólem
Pomidor!
Między kroplami bolesnego deszczu
a kroplami czegokolwiek
co tu dużo mówić
wciąż tylko te wielokrotne wystąpienia słów
Ubermensch Frycuś Frycuś Ubermensch
Dzień dobry
Frycuś rysuje żyrafy i grafy
na szlaku wiodącym do rymu
a jest to prosty szlak
Tuż przed dwunastą Frycuś
odpuszcza Zaratustrze grzechy
jak bum cyk cyk
tak mu odpuszcza
tak mówi
na poły uroczyście
Podpisuje ostatni nieopublikowany list
i obraca się wniwecz rzekłbyś
dziw