IMG_1898

Na początku była orgia

Impreza inauguracyjna NOM - relacja i dokumentacja

Obecni wiedzą, nieobecni niech się dowiedzą, kim jesteśmy i co robimy, i w jakim celu. Oto relacja z oficjalnego otwarcia NOM.

Jacek Dobrowolski

Szanowni Państwo, drodzy przyjaciele, drogie przyjaciółki, witam i dziękuję za przybycie. Pierwszy wieczór inauguracyjny Orgii Myśli odbył się przed 11 laty w nieistniejącym już klubie Chłodna25. Przyszło na niego chyba ze trzydzieści osób, może trochę mniej. Nie mieliśmy mikrofonów. Dzisiaj mamy mikrofony. Zrobiliśmy postęp.

Jak to się stało, że pozwoliliśmy sobie dzisiaj zaprosić Was na inaugurację Nowej Orgii Myśli? Otóż na początku była książka. Ściśle biorąc, opublikowałem w zeszłym roku książkę „Wzlot i upadek człowieka nowoczesnego”. Książki są jak wiadomości w butelkach, wrzucone do morza. Człowiek wrzuca i wie, że zdarzyć się może cokolwiek albo raczej nic. Ja miałem to szczęście, że moją butelkę odnalazł w morzu po zaledwie paru miesiącach dryfowania ktoś wspaniały, znakomity rybak, że tak powiem. Pomógł nam w tym ktoś, trzeba przyznać – pewien Hermes, ale o nim później. I jak się okazało, ten rybak to mój nieznany, „astralny” brat. Którego tutaj obok mnie teraz widzicie. Przeczytał książkę nieznanego mu autora, moją książkę – już to świadczy o jego wielkim sercu i odwadze – polubił ją i napisał do mnie. A wtedy ja jego polubiłem. No i tak się odnaleźliśmy. Od słowa do słowa doszliśmy do wniosku, że reaktywujemy wspólnie trochę już odłogiem leżącą Orgię Myśli. Stworzymy Nową Orgię Myśli.

winnom3

Więc oto, obok mnie, drugi z założycieli – Marcin Polak, doktor filozofii, krakowianin (od teraz więc NOM jest inicjatywą międzymiastową, warszawsko-krakowską), także performer, a przede wszystkim orgiastyk. Ale oprócz nas są jeszcze dwie współzałożycielki Nowej Orgii Myśli. Ewa Stusińska. Doktor pornographicus polonistyki, także psycholożka z wykształcenia, osoba, której dobroć przewyższa jeszcze jej urodę, daję słowo. Oraz druga z naszych sióstr, Grażyna Smalej, artystka, malarka, nasza dyrektorka artystyczna – to ona odpowiada za całą stronę graficzno-wizualno-layoutową naszego magazynu internetowego, która budzi w was słuszny zachwyt i podziw. Oprócz tego mamy jeszcze ważnych choć nie pierwszoplanowych współredaktorów i pomocników, których nie będę tutaj wymieniał, bo nie chcę być jak Pawlikowski na rozdaniu Oscarów.

Jaką zatem jesteśmy opcją?

Szanowni Państwo, krótko o tym, czym w naszym zamyśle jest Nowa Orgia Myśli. Po pierwsze, jest ona kontynuacją tradycji starej Orgii Myśli, a przynajmniej tego jej najlepszego elementu, jakim była próba – może nie zawsze udana czy konsekwentna – połączenia żywiołu literatury z żywiołem filozoficznym, pod auspicjami, co było dla nas oczywiste, tych tradycji literacko-filozoficznych, które dość naturalnie zresztą wiązały się z drugim ważnym źródłem naszego myślenia, jakim jest żywioł dionizyjski czy orgiastyczny. Rozumiemy to zresztą bardzo szeroko, choć również programowo, co może warto tu podkreślić, zwłaszcza w Polsce, wciąż nie zapominamy, że jesteśmy w Polsce: otóż nasza inicjatywa ma charakter kulturowo niekatolicki, świecki, sekularny, ale też nie po prostu w oświeceniowym sensie tego słowa, jakim dziś określamy mniej lub bardziej oddanych fanów Richarda Dawkinsa. Nowa Orgia Myśli to inicjatywa niereligijna, ale jednak kultowa: oddajemy się kultowi Dionizosa. Oczywiście nie znaczy to, że w niego wierzymy. Tworzymy kulturę niekatolicką w Polsce, to niekoniecznie musi znaczyć anty-, ale to znaczy – alternatywną wobec chrześcijaństwa. Kultura potrzebuje duchowości poza gołym i często zresztą też obnażonym racjonalizmem i pozytywizmem – co nie musi oznaczać powrotu do tradycjonalizmu itd. To raczej jeszcze jeden nurt alternatywnych poszukiwań. 

Jaką zatem jesteśmy opcją? Drodzy państwo, pamiętam dobrze, choć z dość dawnych czasów, kiedy to premier Tusk nabijał się z prezesa Kaczyńskiego, że jeśli to potwór, to chyba ciasteczkowy potwór, pamiętam dobrze, jak ten, tzn. prezes, gdzieś użył sformułowania „dionizyjscy liberałowie”. Otóż można powiedzieć, że ten wielki wizjoner już wtedy przewidział naszą opcję. Bo chyba ideologicznie najlepiej byłoby nas określić właśnie tak – dionizyjscy liberałowie. Nie wiem, co to znaczyło wówczas dla prezesa, ale dla mnie znaczy to, że popieramy politycznie wszystko to, co oświecone i egalitarne, wszystko, co racjonalne – ale jednocześnie metafizycznie wierzymy w pewnego rodzaju nieuchronną obecność tego, co irracjonalne, tragiczne, negatywne.

fot. Rafał Pogoda
Jacek Dobrowolski, Marcin Polak, Grażyna Smalej, Ewa Stusińska, fot. Rafał Pogoda

Tyle o ideach, a teraz o treści. Otóż jeśli chodzi o sam magazyn NOM, to chciałbym podkreślić, że jest on właściwie nieporównywalny do niczego, bezkonkurencyjny, bo chyba pozbawiony wprost konkurencji w swojej kategorii. Tworzymy nową jakość, nowy rodzaj propozycji dla czytelników. Magazyn filozoficzno-kulturalno-polityczno-społeczno-literacki. Tak mamy w nagłówku. Nie jest to na wyrost, to oddaje całe spektrum naszej perspektywy, percepcji rzeczywistości. Jest to więc po pierwsze magazyn filozofów i filozofek. Nie chodzi mi tylko o zawód wykonywany czy wykształcenie, choć ja akurat mam szczęście wykonywać zawód filozofa. Chodzi mi o intelektualne, humanistyczne nastawienie do świata oraz o pewnego rodzaju synkretyczne zainteresowanie wszystkim – nie mamy żadnego profilu tematycznego czy przedmiotowego, interesuje nas cały świat. Nie tylko filozofia. A więc podkreślmy i to: jest to magazyn filozofów, ale nie poświęcony samej filozofii, a już zupełnie nie – akademickiej działalności. I tutaj dochodzimy do kolejnego punktu.

Filozofia jest dla nas literaturą

Nowa Orgia Myśli ma być czasopismem filozofów, ale nie autotematycznym ani akademickim. To raczej filozofia w praktyce, czyli w działaniu teoretycznym, w czynie przypatrywania się i kontemplowania świata dookoła, całego, globalnie i lokalnie. W tym przypatrywaniu się korzystamy po prostu z tradycji zachodniej filozofii i szerzej nauk humanistycznych, z których nie boimy się czerpać pełnymi garściami.

Jako filozofowie jesteśmy przy tym literatami. Filozofia jest dla nas literaturą – to również oddala nas od akademickiego stylu uprawiania filozofii i od akademickich czasopism dla specjalistów. Chcemy, żeby pismo miało styl, indywidualny odcisk; chcemy czuć autora, jednostkę – tym się różnimy od czasopism publicystycznych, gdzie nacisk kładzie się na bezosobowość autora. My chcemy esejów zarazem globalnych i osobistych. Tak jak to kiedyś wymyślił ten, który wymyślił esej – Montaigne. Bez wątpienia miałby on wielkie trudności z publikowaniem w dzisiejszych czasopismach punktowanych. Szanowni Państwo, Montaigne, gdyby żył, podobnie jak i paru innych, publikowałby dziś w Nowej Orgii Myśli. Chcemy, żeby była ona takim miejscem na mapie intelektualnej, gdzie publikować może dzisiejszy Nietzsche, Musil, Proust, Beckett. To nie znaczy, że nie publikujemy nigdy rzeczy o bardziej naukowo-akademickim charakterze, zwłaszcza tych związanych z tematami, jakie poruszamy i odznaczających się najwyższą wartością merytoryczną – jednak nie one są naszą specjalnością.

Naszą specjalnością będą bowiem eseje. Będzie nią literackość, narracja. Ale spodziewajcie się też po nas humoru i zabawy. Bo orgia to orgia, to też zabawa i taniec; to miłość do mieszania porządków, wzniosłego z niskim, uroczystego z ludycznym itd. Dlatego pozwalamy sobie na lekki ton, na klimat ogólnie bardziej „sereno” niż zwyczajny patos „czasopism dla intelektualistów”. To projekt, jak powiedziałem, pod każdym względem osobny i indywidualny. 

Na koniec podzielę się jeszcze trochę osobistą uwagą. Otóż zastanawiam się czasem, pewnie jak my wszyscy, po co ja to wszystko robię? Dlaczego? Co mnie motywuje? Co mnie uwierzytelnia? Na jakiej zasadzie ja to robię, zapraszam Was tutaj, zawracam głowę? Otóż oczywiście nie wiadomo, po co takie rzeczy się robi, bo robi się je raczej z przymusu wewnętrznego, potrzeby czynu. Ja tę potrzebę odczuwałem zawsze. I zawsze to robiłem, jakoś. Pierwszy raz jak miałem piętnaście lat, to był początek lat 90, tuż po upadku komunizmu, atmosfera była wtedy tak gorąca, że ja wsiąkłem w to. Zacząłem wydawać w związku z tym gazetkę szkolną; byłem w ósmej klasie podstawówki, dzisiaj druga gimnazjum – to była niby szkolna gazetka, ale pierwsze dwie strony były z „kraju i ze świata” – traktowały o rzeczach zupełnie niemających związku ze szkołą, a interesujących mnie i jeszcze jednego kolegę, z którym tę gazetkę głównie robiliśmy, dzisiaj thinktankera PO Konrada Niklewicza. Jeśli pytacie, jak udało nam się zapełnić te dwie strony, to przyznaję, że było dużo przedruków z innych gazet. Ale były też nasze autorskie komentarze, na przykład do sprawy wojny na górze. Nauczyciele łapali się za głowę, że czym my się, gówniarze, w ogóle zajmujemy. Żebyśmy lepiej pisali o życiu szkoły.

Więc napisałem felieton z życia szkoły, w którym zwróciłem uwagę na coś, co mnie wówczas zaniepokoiło czy irytowało po prostu, pewnego rodzaju nową śpiewkę wśród harcerzy z naszej szkoły, którzy wtedy się przemianowali chyba z ZHP na ZHR i stali tacy bardziej patriotyczni, narodowi, wojskowi, przemocowi. Niestety nie pamiętam dokładnie, o co chodziło, a to była epoka papierowa. A pechowo wszystkie moje archiwa spłonęły w czasie wojny. W każdym razie dokopałem trochę, nie jakoś bardzo mocno, harcerzom, to było kilka małych złośliwości, felieton zresztą był bardziej ogólnie antymilitarystyczny i przeciwko mundurom, dyscyplinie i reżimom tego rodzaju. No i po paru dniach dorwał mnie ktoś anonimowy, po cywilnemu ubrany, o którym jednak dowiedziałem się potem, że jest harcerzem, i po prostu groził mi pobiciem za to, co napisałem. A wtedy ja, nie namyślając się długo, napisałem artykuł opisujący tę sytuację; a poza tym pomyślałem sobie, że nikt nigdy mnie nie uciszy – i oto teraz wciąż kontynuuję może zemstę na tamtym harcerzu, wciąż nie milczę i mówię, co myślę.

Orgia to orgia, to też zabawa i taniec; to miłość do mieszania porządków, wzniosłego z niskim, uroczystego z ludycznym itd.

Dziękuję za uwagę, a teraz przed Państwem drugi redaktor naczelny Nowej Orgii Myśli –

winnom2

Marcin Polak

Dzięki, bracie. Drodzy Państwo, przyjaciele, warszawianie i krakowianie, jak też być może obecni tutaj mieszkańcy innych miast oraz obywatele z odległych krajów, spoza Polski, być może nawet zza Oceanu!

Zająłem się filozofią, jak polano zajmuje się ogniem, ponieważ filozofia to wolność

Filozofia jest wspaniała i niesamowita. Jest jednym wielkim eksperymentem myślowym, który zrodził niezwykłe wizje. Jest wieloma takimi eksperymentami, na które odważył się ludzki umysł tworząc idee, które natychmiast zaczęły na ten umysł zwrotnie oddziaływać i go kształtować. Jakże wspaniałe są to pomysły. Jak niesamowita jest na przykład myśl, że wszystko jest snem i że teraz śnimy. Jak cudownie jest choć raz przejść drogę Kartezjusza albo drogę Pascala i pomyśleć, że człowiek jest niczym wobec nieskończoności, że my jesteśmy niczym wobec nieskończoności. Jakie to wyzwalające. Nuda zdrowego rozsądku pryska w zetknięciu z filozofią, która ma wielki potencjał narracyjny i dramatyczny. Czym jest śmierć, co po niej, czy w ogóle coś? Czy jest jakiś inny świat poza naszym, czy raczej nie ma. Kim jesteśmy i co tutaj robimy? Te pytania doprowadziły mnie kiedyś do filozofii. Moja przygoda zaczęła się wcześnie, ale nigdy nie miałem gotowej koncepcji, systemu, który chciałbym ogłosić innym i następnie go bronić.

winnom13
Marcin Polak, fot. Rafał Pogoda

Zająłem się filozofią, jak polano zajmuje się ogniem, ponieważ filozofia to wolność. Nigdzie nie ma większej swobody intelektualnej niż w filozofii, nigdzie, z wyjątkiem literatury (prozy i poezji) i sztuki, które z filozofią się przenikają i jej towarzyszą. Filozofia czerpie swoją moc z dwóch źródeł: twórczej wolności myślowego eksperymentowania oraz z prawdy, która ją uwodzi. Nie wiemy dokładnie, czym jest prawda, ale wiemy przynajmniej tyle, że jest ona mocą. Bo prawda jest czymś o wiele większym niż zdrowy rozsądek, prawda jest literacka, z punktu widzenia zdrowego rozsądku i życia praktycznego prawda może być szalona. Otóż to. Można pytać o wszystko, zagadką jest umysł, zagadką jest świat i kosmos, zagadką miłość, wina, przyszłość. A nawet język i możliwość komunikacji. To są zagadki filozoficzne i literackie zarazem. Nie ma dobrej, zajmującej, mocnej literatury, która omijałaby te zagadki, te wspaniałe chwile filozoficznych objawień. Z drugiej strony te objawienia zasługują na intrygujący język, w którym mogą się wyrazić, w różnych formach: eseju, prozie, czy poezji. To jest przestrzeń w naszym kraju niezagospodarowana, a raczej była niezagospodarowana do dziś. Jest to przestrzeń naszego oddechu i tej szczególnej jakości tworzonego przez nas magazynu, o której wspomniał Jacek.

Praktykujemy i publikujemy filozofię i literaturę. Uważamy, że dzisiejsza filozofia, jeżeli ma trwać, to tylko jako literatura, co więcej uważamy, że literatura może wyłącznie zyskać na tym przymierzu z filozofią. Należy wyzbyć się wstydu i niepotrzebnych zahamowań. Uważamy, że to, co źle napisane, jest źle pomyślane. A to co dobrze pomyślane, więc ze swobodą i wolnością, w pełnym otwarciu na ryzyko i prawdę, musi być także dobrze napisane. Filozofia bez literatury staje się martwa, a przynajmniej ociężała. Żyjemy w czasach końca filozofii antykwarycznej, zamarłej w muzeum zakurzonych nazwisk i tytułów, w czasach końca filozofii mieszczańskiego snobizmu. Dziś już prawie nikogo nie interesuje taki snobizm, prawie nikt go nie uprawia, a być może dosłownie nikt go już dziś nie uprawia, ponieważ nikogo taki konserwatywny snobizm nie pociąga. Filozofia jest żywa, jeżeli zmienia rzeczywistość, jeżeli na nią wpływa poprzez oddziaływanie na umysły słuchaczy i czytelników, a do tego, aby taki wpływ wywrzeć, potrzebna jest idea oraz talent literacki. Od tego nie ma ucieczki. To jest nieuniknione. Nie ma zresztą żadnego powodu, żeby od tego uciekać.

Heidegger pisał, że filozof jest (tylko) pasterzem bycia, którego głos wypowiada poeta, nie filozof. Ta Heideggerowska cezura nas nie ogranicza.

Ta przemiana stylu filozofowania, o której tutaj mówię, już się dokonała, ale nie dokonała się przecież w ciągu jednego dnia. Nowocześni filozofowie, czyli przynajmniej od stu, stu pięćdziesięciu lat stawali się stopniowo literatami, mniej lub bardziej utalentowanymi. Nietzsche, Camus, Sartre, ale także Derrida, Deleuze, tworzyli filozofię literacką. Z drugiej strony pojawili się filozofujący – czy przynajmniej zafascynowani filozofią – pisarze: Tomasz Mann, wspomniany już Musil, Beckett, czy Thomas Bernhard. Wszystko to nazwiska z naszego intelektualnego rodowodu. Kochamy tych ludzi, niejednokrotnie bardziej niż ich teksty, i, obok Dionizosa, który jest największym orgiastykiem, uznajemy ich za naszych poprzedników. Mamy za sobą lekcję monumentalnej historii filozofii i literatury, która prowadzi nas już tylko i wyłącznie do jednego: do twórczości literacko-filozoficznej. To właśnie taka twórczość i jej promocja są celem Nowej Orgii Myśli.

Heidegger pisał, że filozof jest (tylko) pasterzem bycia, którego głos wypowiada poeta, nie filozof. Ta Heideggerowska cezura nas nie ogranicza. Uważamy, że wynikała ona z resentymentu Heideggera, który chciał być poetą porównywalnym z Hölderlinem, ale niestety brakowało mu stosownego talentu. Wierszy Heideggera w Nowej Orgii Myśli byśmy nie opublikowali, jak sądzę (spojrzenie w stronę Jacka). Publikujemy wyłącznie teksty autorów z wyczuwalnym talentem literackim oraz filozoficzną otwartością i przenikliwością, teksty orgiastyczne. Zapraszamy wszystkich Musilów, Beckettów, Bernhardów, Montaigne’ów i Diderotów, a jeżeli trafi się jakiś Rilke, to również go opublikujemy. Mamy pod tym względem maksymalistyczne wymagania, które jednak nie powinny Was zwieść, ponieważ nasz luz jest ogromny. To wszystko ma być taneczne. Wyposażony w mądrość tragiczną Dionizos tańczy lekkim krokiem i się śmieje, nie zapominamy o tym. 

Tym, co ostatecznie powołuje do istnienia Nową Orgię Myśli, jest oczywiście miłość. Bez niej do niczego by nie doszło (skończyłoby się tak jak zwykle, jak najczęściej się kończyło, na pustej retoryce i rozmowie przy piwie, która umiera czasem zbyt późno). Cieszę się, że odnalazłem brata, i cieszę się, że odnalazłem nowych przyjaciół, których tutaj widzę, z którymi mogę myśleć. Powiem więcej, Nowa Orgia Myśli sprawia, że odnalazłem sens twórczego działania w Polsce, która jest dla niekatolickiego wolnomyśliciela krajem trudnym, a z dnia na dzień staje się wręcz coraz trudniejsza. Nowa Orgia Myśli jest inicjatywą mającą na celu oczywiście twórczość, ale też stworzenie wspólnoty wolnych duchów, która wykroczy poza wąski krąg ojców i matek założycielek oraz obecnych tutaj rodziców chrzestnych.

Tym, co ostatecznie powołuje do istnienia Nową Orgię Myśli, jest oczywiście miłość.

winnom4
Jacek Dobrowolski i Agata Araszkiewicz

Agata Araszkiewicz

Na początek powiem banalnie – źle się dzieje w naszym kraju, więc ja niejako w opozycji rozpocznę nie inwektywą, a inwokacją: 

Przyjaciele i Przyjaciółki, Kochanki i Kochankowie, Moi Drodzy, Drodzy Państwo!

Zapraszając mnie do redakcji Nowej Orgii Myśli, mój drogi kolega Jacek Dobrowolski powiedział: „nareszcie znalazłaś swoją Itakę”… To aluzja do mojego tekstu o rewolucji seksualnej. Piszę w nim o swoistym technokratyzmie rewolucji seksualnej spod znaku 68 roku, która, owszem, poszerzyła pole wolności i ekspresji seksualnej kobiet, dała erotyczne gadżety i pornografię, ale również wzmocniła coś, co za Luce Irigaray, nazywam „rynkiem kobiet”, potęgując ich frustrację i poczucie niedopasowania. Nie ma co mówić – zachodnie statystyki są alarmujące – jeszcze nigdy poziom szczęścia i poczucia spełnienia nie był u kobiet tak niski, a jesteśmy 40 lat później. Próbuję zdemistyfikować ową wolność, zawierającą się w ograniczonej seksualnej matrycy, ciągle zogniskowanej wokół seksu jako dominacji, a nie relacji czy wymiany, matrycy, która w gruncie rzeczy oznacza upadek kultury seksualnej i niski poziom świadomości zarówno mężczyzn, jak i ciągle poddanych im kobiet. Mówię o „namiętności”, tym utraconym ogniwie rewolucji seksualnej, która zwraca ciekawość innego i szacunek do niego oraz otwiera na świat. My, kobiety, mamy tutaj ogromną rolę do odegrania, przypominając o tym, że ciało nie jest ciemnością wydaną na podbój kolonizatora, ale jest czymś pozytywnym, aktywną materią w procesie, dającą życiodajne impulsy i popędy. My, kobiety mamy ciągle do wygrania naszą przyjemność, także poza narracją romansową czy miłosną i możemy wpłynąć na odnowę kultury seksualnej w jej innej, poszerzonej o wymiar równorzędnej wymiany, formie. W tekście odgrzebuję stare mity jak na przykład figurę Penelopy, która pruje w nocy swoją koszulę w obawie przed zalotnikami – a co by się stało, gdyby Penelopa, podobnie jak Odyseusz, mogła poznawać świat także przez swoje przygody miłosne? Jacek Dobrowolski nazwał mnie Odyską, która dotarła do swojej Itaki – „długo błądziłaś, powiedział, a my czekaliśmy na Ciebie, równocześnie smakując życie na różne sposoby, ale oto witaj!”…

Jeśli tańczyć to tylko orgiastycznie

Dziękuję mu, jak i całej redakcji Nowej Orgii Myśli za to zaproszenie. Czym jest albo powinna być „orgia” jako figura myślenia dzisiaj? Orgia nie tylko drwi z tabu, ale zwraca się do ciała, odwraca wyparty porządek. Wprowadza destabilizację i zawirowanie, kwestionuje to, co zastygłe. Otwiera zamknięte sensy i anarchizuje nasz sposób rozumowania. A dzisiaj szczególnie orgia powinna interesować nas jako triumf miłosnego porządku zamiast języka nienawiści. Jako cywilna interwencja w obszary nadmiernie kontrolowane przez pozbawione do tego kompetencji instytucje publiczne – polska seksualność jest dziś w rękach kościoła – i ideologię skrajnie wrogą nowoczesnym wartościom, jakimi są prawo do orientacji i tożsamości seksualnej oraz godnej ekspresji, związanej z seksualnością i związanej z prawdziwą wolnością zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Niedawno ktoś spytał mnie, co to znaczy „genderować” przestrzeń myślenia, a ja odpowiedziałam, że to znaczy wprowadzać perwersję w zastygłe normy, związane z płcią. Współczesna orgia może być tylko genderowa!!! Mówiąc to mam na myśli fakt, że dziś najbardziej orgiastyczna jest równość i wolność – wolność od hierarchii wzorów płciowych, wolność do swobodnej ekspresji w tej dziedzinie, wolność do przygód i zbawienia przez samospełnienie i samopoznanie.

winnom9
fot. Wioletta Serafin

Na koniec wracam do kobiet, a właściwie do dziewczynek. Według ostatniego raportu o katastrofach braku edukacji seksualnej w szkołach jedną z najbardziej popularnych zabaw nastolatków jest tzw. „szczucie kutasem” (polega to na tym, że chłopcy rysują dziewczynkom wyobrażenia penisa na zeszytach i książkach). I właśnie na takie „szczucie kutasem” chciałabym, aby genderowa orgia myśli była antidotum. Patriarchat jest fenomenem emocjonalnie dla kobiet niepojętym, a mimo to, my kobiety, w nim żyjemy. „Jeśli nie będę mogła tańczyć, nie potrzebuję waszej rewolucji” – powiedziała jedna z feministek I fali. Jeśli tańczyć to tylko orgiastycznie – i za to wznoszę dziś toast! 

Chuck Andromeda Show

Część artystyczną otworzyła premiera wiersza Chucka Andromedy, który prezentujemy poniżej.

Chuck Andromeda Show, fot. Rafał Pogoda
Chuck Andromeda Show, fot. Rafał Pogoda

Surwiwal podziwu

I żebyście nigdy nie popadli w samoudręczenie

Zetor

Chuj ci w dupę

O tak

To na pewno

Już niedługo się policzymy Chuck

Gdy ktoś zawoła

Ty dziwko!

Nie zrobisz nic

Ty dziwko!

Widzisz Chuck

Niczego nie zrobiłeś

Jesteś przewidywalny

Chuck

Co to w ogóle za imię?

Jak chrzęst łamanych kości

Jak to jest

mieć złamane kości Chuck?

Wiesz jak to jest

Czasami łamiesz komuś kość

A czasami życie

A może nie wiesz?

Ty złamałeś mi życie

A ja sobie palec

Ale czym jest palec przy życiu

Chuck

Chuck! Chuck!

Mogłeś tego nie robić

a jednak

Zrobiłeś to

Mogłeś nie łamać mi życia

Mogłeś poprzestać na złamanym palcu

Mogłeś odpoczywać w cieniu złamanego palca

Ale ty musiałeś się zemścić Chuck

Musiałeś się zemścić

Na tym pierdolonym dyktatorze!

Musiałeś pojechać i podejść

najbliżej

żeby z niego zadrwić

Musiałeś wsiąść do pociągu

Byle kurwa

Kurwa!

jakiego

i musiałeś go wyśledzić

Musiałeś go znaleźć

Musiałeś zdybać tę faszystowską pizdę

jak ptasznik

w najmroczniejszym zakątku

Musiałeś go rozpoznać

i wyeliminować

z gry

o wdzięcznej nazwie

życie.

O tak

Musiałeś go zamordować dobrze

zaostrzonym ołówkiem!

Nie mogłeś inaczej

Wiem

że nie mogłeś

Chuck

I za to cię szanuję

Ty tania dziwko

Milczysz

Ty zawsze tylko milczysz

No to milcz

Milcz sobie

Chuck

albo nie milcz

jak tam sobie chcesz

Ostatecznie zrobiłeś to

co było konieczne

wypełniłeś misję

powierzoną ci przez wielką

Konieczność 

Chuck

Chuck!

winnom5
Ewa Stusińska i Jacek Dobrowolski

 

 

 

 

winnom6
instalacja video Agnieszki Szostakiewicz i Macieja Ratajskiego „The Pleasure is All Mine”

The Pleasure Is All Mine

Z rozkoszą przedstawiliśmy oficjalną premierę wideo, na której Agnieszka Szostakiewicz wykonuje utwór Macieja Ratajskiego pt. „The Pleasure Is All Mine” na gitarę elektryczną, wibrator i głos. Pokazowi filmowemu towarzyszyła interaktywna instalacja złożona z gitary elektrycznej i wibratora udostępniona gościom.

winnom10
fot. Piotr Smok

Pokaz tańca bachicznego – tancerka erotyczna Ela Łojszczyk (Warszawa)

winnom7

Warszawa, 9 czerwca 2016