14572838_1259017000817691_5737025645763597080_n

Iza Chamczyk: Bliska mi jest idea wszechobecnej energii

Gdy mam przestrzeń, pieniądze i czas na realizację swoich przedsięwzięć – to dla mnie największa nagroda. Mam w głowie mnóstwo niezrealizowanych pomysłów.

Kolejną naszą ankietowaną jest Iza Chamczyk, której wystawę można właśnie oglądać w warszawskiej Galerii Supermarket Sztuki.  Ankieta NOM ma za cel możliwie dogłębne oraz inspirujące tak dla ankietowanych, jak i dla odbiorców, badanie stanu ducha i ciała żyjących podmiotów kreatywnych – a zarazem okazję dla nich do autotematyzacji i prezentacji siebie.

 

Co jest istotą twojej pracy? Do czego przez nią zmierzasz?

Może to banalna odpowiedź, ale istotą mojej pracy są sens i namiętność życia. Dzięki pracy artystycznej mam poczucie sensu mojej egzystencji. Gdy siedzę w pracowni i patrzę na płynącą po płótnie farbę, czuję że ma to jakiś wyższy (choć może nie wytłumaczalny racjonalnie) sens. Ważniejsza niż cel jest dla mnie droga. Każdego dnia, obojętnie czy jestem w pracowni czy nie, pracuję. Wszytko składa się dla mnie w kompozycję, wchłaniam kolory, analizuję odczucia, wnikam w emocje – co później wykorzystuję w mojej sztuce.

Co cię mobilizuje, a co cię demobilizuje?

Mobilizuje mnie odbiór ludzi, gdy czuję, że to co robię dociera do innych. Nie jestem zwolenniczką sztuki dla sztuki. Kontakt mojej sztuki z innym człowiekiem nadaje jej kolejny wymiar. Marcel Duchamp kiedyś powiedział, że dzieło jest skończone dopiero w kontakcie z odbiorcą – za każdym razem inaczej, zgadzam się z tym.

Demobilizuje mnie zaś brak pieniędzy. Jak nie mam na podstawowe rzeczy jak jedzenie czy czynsz, ciężko jest mi tworzyć, spojrzeć poza tę czarną dziurę w której gnije moja egzystencja. Jednak jak się jest artystką bezkompromisową – tak jak ja, trzeba się z tym liczyć, chociaż nie zmienia to faktu, że bardzo trudno jest sobie z tym poradzić. Trzeba jeść i jakoś żyć….

14702446_1259015590817832_8009083909632031981_n

O czym nigdy nie zrobisz pracy?

O holokauście 😉

Tak naprawdę nie wiem czy istnieje taki temat. Nie mam pojęcia co będzie mnie dotyczyć i inspirować za tydzień, rok, 10 lat. Chyba nie blokuję się na nic.

Jaka idea jest ci najbliższa (np. Bóg, równość, wolność, postęp, rozum itd.) i co przez nią rozumiesz?

Moim zdaniem wolność umysłu to coś, dzięki czemu świat robi postęp. Trzeba wielkiej odwagi i samozaparcia, by myśleć wolnościowo – często oznacza to myśleć inaczej niż większość. Wolność to często samotność – realizowanie i pogłębianie swoich pasji, idei, celów, polegając tylko na sobie. Poza tym bliska mi jest idea wszechobecnej energii, dzięki której wszytko się dzieje. Nie wierzę w Boga ani w to, że człowiek sam sobie może wszytko. Wierzę w energię, która napędza, zasila podświadomość, sny i przypadkowe sytuacje oraz pozwala być wolnym.

Czy odróżniasz dobrą sztukę od złej? Według jakich kryteriów?

Myślę, że to bardzo subiektywne. Dla mnie jest kilka wyznaczników, które oddzielają sztukę złą od dobrej, jednak wiem, że to tylko mój indywidualny pogląd, poza tym ja kieruję się głównie odczuwaniem. Jeśli czuję, że coś jest dobre, ufam temu, zdarza się jednak, że rozczarowuję się z czasem.

Dwa lata temu na Berlinale widziałam taką instalację z dwóch naprzeciwległych video, na których zmieniały się tylko delikatnie jakieś elementy krajobrazu – zmiany były absurdalne, np. drzewo uciekało albo budynki się przemieszczały. To była tak delikatne i i mocne jednocześnie, że mi zapadło w pamięć.

Odrzucam cały stos sztuki robionej na temat, pełno teraz w galeriach prac „na topie” np. zaangażowanych społecznie w modne tematy. Nie podam przykładów bo wypieram je z pamięci.

14650212_1259016160817775_4613149894679423373_n

Jaką sztuką się interesujesz? Kogo uważasz za najlepszego i dlaczego? Czego nie lubisz, co odrzucasz?

Interesuje mnie wszelkiego rodzaju sztuka. Jeśli coś mnie porusza, zadziwia czy inspiruje czy to w wizualny, emocjonalny, sensualny czy intelektualny sposób – interesuje mnie. Nie uznaję autorytetów, nie uważam, by ktoś mógłby być najlepszy w sztuce. Jednak interesuję się niektórymi artystami, głównie performerkami i artystami intermedialnymi, malarzami oraz reżyserami, takimi jak np. Pipilotti Rist, Ewa Partum, Lars Von Trier, Marcel Duchamp, Cy Twombly, Niki de Saint Phalle, Valie Export i wieloma innymi. Nie są oni moimi autorytetami a raczej ciekawostkami, inspiracjami, osobami, które lubię obserwować, co robią, którzy mnie ciekawią, czasem fascynują, inspirują.

Odrzucam cały stos sztuki robionej na temat, pełno teraz w galeriach prac „na topie” np. zaangażowanych społecznie w modne tematy.

Jakie znaczenie ma w twojej pracy twórczej twoja biografia, osobista historia?

Myślę, że dla każdego artysty historia osobista ma duże znaczenie. Świadomie lub nie czerpiemy z tego co przeżyliśmy, kim jesteśmy. Ja w mojej twórczości staram się czerpać przede wszystkim z doświadczeń, ale nie tylko moich lecz też innych, np. ludzi których spotykam, o których słyszę. Ich historia staje się moją, kiedy jej dotykam i w jakiś sposób doświadczam, przeżywam ją lub obserwuję. Jednak zawsze doświadczenia przerabiam przez mój pryzmat, analizuję je zarówno intelektualnie jak i emocjonalnie, i przekładam na działanie – obraz, video, performance.  Jestem zakażona synestezją, ciągle wszytko przekładam na sztukę 😉

14720597_1259016047484453_5168500058324291679_n

Czy pojęcie artysty ma dla ciebie jakiś głębszy sens czy też nie przywiązujesz do niego większego znaczenia?

Bycie artystą to moim zdaniem przede wszystkim postawa życiowa. To, jakich wyborów dokonujemy, co jest dla nas ważne, jak żyjemy. Oczywiście spełniamy też jakąś rolę w społeczeństwie – nie jesteśmy hobbystami, którzy w zakamarkach poddasza czy piwnicy coś sobie robią. Jesteśmy potrzebni, jak każdy inny zawód (artysta to też zawód). Przez naszą nadwrażliwość, inne postrzeganie świata, kreujemy, odkrywamy nowy świat, intymny, przerysowany, ostry, zbyt miękki – inny (może taki, jaki każdy w nas ma gdzieś głęboko ukryty w sobie) i dajemy go ludziom.

Dlatego pojęcie artysty ma dla mnie znaczenie.

Co mogłoby sprawić, że porzucił/a/byś sztukę?

Chyba nic. Sztuka jest dla mnie najważniejsza, zawsze kieruję się tym jak z nią przetrwać w tym trudnym konsumpcyjnym świecie, robię wszytko by żyła. Myślę, że po śmierci będzie już tylko sztuka, ale bez życia.

To, co po mnie zostanie – obiekty, dokumentacje to tylko powidok. Jednak powidok, który będzie świadczył o tym, kim byłam i co zrobiłam. Nie jest to dla mnie najważniejsze, ale chciałabym by ta energia włożona w sztukę żyła – najbardziej w ludzkich umysłach i sercach.

14568175_1259017207484337_4397674761508705780_n

Czy praca bardziej cię uszczęśliwia czy dręczy? Dlaczego?

Robienie sztuki mnie uszczęśliwia, jeśli można tak powiedzieć, choć czasem jest to nieszczęśliwe szczęście albo szczęście w nieszczęściu. W tym, co robię poruszam tematy skrajne, czasem drastyczne, dochodzę do głębi, wielokrotnie sama się zatracam, często się dręczę myślą, że jak kupię farbę na kolejny obraz to znów nie będę miała na czynsz. Jednak pomimo tego – robienie sztuki mnie nadal uszczęśliwia.

To, co po mnie zostanie – obiekty, dokumentacje to tylko powidok.

Jaki film oglądałeś/łaś lub jaką książkę czytałeś/łaś najwięcej razy w życiu? Dlaczego?

Wiele filmów oglądałam po wielokroć. Czterokrotnie oglądałam „Synekdocha, Nowy York”. To mocny film o sensie, zarówno twórczości jak i życia – co jest w tym przypadku (w moim też) tożsame. To naprawdę mocny, nigdy do końca zrozumiały przeze mnie film. Reżyser, Charlie Kaufman, dotknął w nim czegoś, czego nie umiem opisać, wyjaśnić, a co moim zdaniem kryje się w malarstwie i perfomensie.

Kilka razy czytałam „Nieznośną lekkość bytu”. To książka, którą trzeba przeczytać kilka razy w różnym momentach życia, by za każdym razem odkryć ją na nowo. Gdy ja ją tak odkrywałam, pomagała mi zrozumieć życie.

Jakim zwierzęciem chciałbyś/chciałabyś być?

Dzikim kotem. Pumą, lamparcicą. Zwinną, wolną, szybką i mocną, samicą α!

Co jest dla ciebie największym niebezpieczeństwem?

Stracenie pasji i sensu tworzenia. Ale mam nadzieję, że to niemożliwe.

14656307_1259016554151069_8539577374807559803_n

Izabela Chamczyk (ur. 1980)- ukończyła malarstwo na Akademii Sztuki Pięknych we Wrocławiu. Malarka-performerka-buntowniczka. Tworzy sztukę procesualną. Pracuje w wielu mediach redefiniując ich granice, angażując przy tym silne, nieraz skrajne emocje. Jednym z takich projektów była zrealizowana przez artystkę w 2013 roku „Wojna dwunastomiesięczna”. Akcja podejmowała zagadnienia miejsca artysty na rynku sztuki i w środowisku instytucji kultury, poszukiwania przestrzeni i uznania dla własnej twórczości oraz bezkompromisowej konfrontacji z odbiorcą.

Izabela Chamczyk jest dwukrotną stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego finalistką prestiżowych konkursów takich jak: Biennale malarstwa Bielska Jesień (wyróżnienie Obiegu 2015), 10 konkurs im. E. Gepperta we Wrocławiu, 6 Triennale Młodych w Orońsku czy konkurs Fundacji Vordemberge – Gildewart w MOCAK’u. Ma za sobą wiele wystaw indywidualnych oraz działań zbiorowych np.: w Galerii SCC w Isfahanie (Iran), Galerii Entropia we Wrocławiu, GSW w Opolu, BWA w Zielonej Górze, CSW w Toruniu, Festiwalu w Sokołowsku, ERARTA w Sankt Petersburgu (Rosja).

Jej prace znajdują się w wielu kolekcjach w kraju i za granicą.

Za co kochasz siebie najbardziej?

Za inność. Mylę, że to fajnie, że nadal potrafię być sobą, mimo przeciwności, że nie poddaję się światu, który niejednokrotnie staje przeciwko mnie. Umiem walczyć o siebie i swoje zdanie – co nie jest łatwe i czasem opadam z sił.

Z czego nigdy nie należy się śmiać?

Nie wiem czy istnieją takie rzeczy. Dla niektórych prywatne historie określają rzeczy, z których nie można się śmiać, bo to ich rani. Ja staram się mieć dystans, zrozumieć, że coś co jest np. tragiczne może być i śmieszne, bo życie jest właściwie śmieszne (jakaś chwila na ziemi nie wiadomo w jakim celu). Jednak nie jest to łatwe i czasem trudno mi się śmiać z samej siebie, ale nie zaryzykuję stwierdzenia, że nie można się ze mnie śmiać.

14595629_1259016717484386_5508719189733443069_n

Co jest dla ciebie największą nagrodą?

Mieć możliwości do tworzenia. Gdy mam przestrzeń, pieniądze i czas na realizację swoich przedsięwzięć – to dla mnie największa nagroda. Mam w głowie mnóstwo niezrealizowanych pomysłów, ze względu na brak możliwości. Gdybym mogła choć część z nich wprowadzić w życie, byłoby wspaniale.

Chciałabym na przykład zalać galerię farbą, takim oceanem koloru, by płynna farba sięgała aż do okien, po sufit! Aby przestrzeń galerii posłużyła jedynie materii – energii, nie obiektom. Albo chciałabym zasadzić całe pole dmuchawca – hodować je i pielęgnować przez pół roku, tylko po to by w jednym momencie przejść przez nie performatywnie, w jakiejś długiej pelerynie i wszystkie je unieść na wietrze.

To są pomysły nie do zrealizowania w Polsce, z wielkim budżetem – abstrakcyjne i jedynie efemeryczne. Nikt nie daje kasy na takie realizacje. Liczy się trwała forma – coś dla potomności. Jak pomniki.

Co jest najbardziej ludzkie?

Moim zdaniem najbardziej ludzkie jest odczuwanie emocjonalne. Zwierzęta też to mogą, ale nie wiemy czy są tego świadome. Ludzie mogą na emocje wpływać, analizować je, czerpać z nich, zagłębiać się w uczucia albo się od nich dystansować, tworzyć dzięki nim!

 

Dziękujemy za odpowiedzi.

Redakcja Nowej Orgii Myśli

DATA PUBLIKACJI: 17 listopada 2016
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 24 listopada 2016