woman-phallus

Krótki traktat o dick-pics

Kim mogą być typowi dick-pic-senderzy? Niech opowiedzą nam swoje małe historie.

O tym nowym zjawisku obyczajowym po raz pierwszy dało się słyszeć przed kilkoma laty. Zaczęło się ono wraz z tym, jak zadzierzganie znajomości erotycznych przeniosło się – jak wiele innych ważnych operacji społecznych – do internetu. Pamiętacie te czasy – jeszcze z dziesięć lat temu – gdy portale randkowe stanowiły pionierskie przedsięwzięcia dla marginesu odważnych i wyuzdanych? Obecnie są już formą domyślną randkowania i można iść o zakład, że typowy dzisiejszy dwudziesto- i trzydziestolatek pierwsze, co robi po rozstaniu z partnerem czy partnerką – to zakłada profil na tinderze czy na innym tego typu sieciowym przybytku. W połączeniu z inną wielką rewolucją obyczajową, jaką było z kolei wyjście szerokich rzesz ze studiów fotograficznych i całkowita, zdigitalizowana samodzielność twórcza każdego amatora robienia zdjęć, dało to coś całkiem w wymiarze antropologicznym nowego czy innowacyjnego, prawdziwy wynalazek kultury naszych czasów. Dick-pics.

Zna to wiele – jak wiele? – kobiet, które mają randkowy profil gdzieś w necie: nieproszona, niechciana fotka penisa. Zdjęcie fallusa. Fotografia członka. Przedstawienie męskich genitaliów. Dostają je często – jak często? – częściej, niż byśmy myśleli. Dostaje je wiele – jak wiele? – chyba zbyt wiele z nich. Pewna artystka zrobiła z tego nawet projekt i powkładała w ramki na muzealnych ścianach wszystkie chuje, które kiedykolwiek dostała ona i jej koleżanki. Są tego dwie setki.

Co motywuje mężczyzn do takich aktów?

Gdy zastanawiałem się, czy obyczaj ten trafił już do bardziej pruderyjnej Polski, pewna znajoma konfidencjonalnie pokazała mi swoje prosząc, bym nigdy nie wyjawił jej tożsamości. Wyraźnie zawstydzona i zażenowana. Doprawdy, żaden mężczyzna myślący o uwiedzeniu kobiety nie chciałby poczuć na sobie tego rodzaju zażenowania jako jego sprawca.

Znajoma miała co prawda tylko kilka sztuk – na kilkadziesiąt „matchów” – może nie jest tak źle. Może nie większość mężczyzn to robi. (A może to efekt polskiej pruderii…) Ale wciąż – całkiem niemało.

Przyglądałem się ich penisom i twarzom (bo tak, większość nie wstydzi się pokazać twarzy) – ze zdziwieniem. Bo gdyby chociaż te kutasy oraz towarzyszące im twarze miały czym same w sobie zaimponować! A z tej małej kolekcji – podobnie jak z kolekcji wspomnianej wyżej Whitney Bell – wyzierają zarówno fallusy gromowładne jak i ogórkowate flaki; zarówno maczugi Herkulesa, jak i gruszeczki wujaszka Wacka. I podobnie facjaty dumnych posiadaczy – zarówno apollińskie, jak i kozie, szpetne.

Zastanawiam się więc – skoro tak różni, a zarazem przeciętni z wyglądu mężczyźni się na to decydują – jaki stan umysłu kryje się za tymi gestami? Co motywuje mężczyzn do takich aktów? Co mają na myśli?

Zastanawiam się jako mężczyzna i jako ktoś generalnie nie bardzo pruderyjny – ale i jako ktoś, kto nigdy nieproszonego zdjęcia swego penisa nikomu nie posłał i nawet o tym nie pomyślał. Choć bowiem raczej dumny jestem ze swego członka, rozumiem, że wysyłanie jego zdjęcia komuś, kto o to nie prosił, jest, oględnie mówiąc, buractwem. A że nie miałem też szczęścia być o to kiedykolwiek poproszonym, to i w ogóle takiego doświadczenia nie mam. Zastanawiam się czysto teoretycznie.

Nie będzie też chyba zaskoczeniem, jeśli powiem, że nie sympatyzuję z takim gestem – staram się jednak być empatyczny, zrozumieć, wyjaśnić to sobie.

Sympatyzuję już raczej z tym, co mówi także Whitney Bell w poniższym wywiadzie –https://www.vice.com/en_us/article/this-woman-turned-her-collection-of-unsolicited-dick-pics-into-an-art-show – mianowicie, że wysyłanie niepożądanych zdjęć genitaliów to akt przemocy, może miękkiej i nieświadomej, ale jednak przemocy; a także że chodzi tu przede wszystkim o dominację, efekt władzy, patriarchalne „szczucie chujem” (termin ten zawdzięczam nieocenionej elokwencji Agaty Araszkiewicz), pokazywanie kobiecie jej miejsca. Ten sens owych działań wydaje mi się słusznym prima facie tropem krytycznym.

Nie chcę jednak zatrzymywać się na samym moralnym uniesieniu oraz uogólnionej krytyce patriarchatu – jakkolwiek agresywne by te gesty nie były, w intencji, jak i w odbiorze, wysyłanie selfie z penisem nie jest zbrodnią, tylko przykrością, a ci, którzy to robią, to niekoniecznie psychopaci czy zwyrodnialcy – to ludzie z ulicy, zwykli faceci, jak i ja. Nie sympatyzuję z nimi, ale mógłbym niejednego z nich – myślałem sobie przypatrując się kolekcji mojej znajomej – spotkać w życiu codziennym, któryś mógłby być np. moim studentem. Robią coś niefajnego, żenującego, lecz może nie wiedzą, co robią? Jest ich zresztą – sądząc po wystawie Whitney Bell – na tyle dużo, że statystycznie rzecz biorąc może nawet i ja mógłbym być jednym z nich, wystarczyłaby może jakaś drobna różnica w okolicznościach? Na pewno jedną z przyczyn jest „pornografizacja” kultury – ale przecież nie każdy, kto ogląda porno, wysyła niechciane zdjęcia?

Co więcej, za tymi fallocentrycznymi i fallokratycznymi fotkami – często przedstawiającymi istotnie wspaniałe fallusy, a nierzadko nawet pięknymi i artystycznymi, choć przeważnie jednak obleśnymi i amorficznymi – kryje się nie tylko wielka społeczna narracja patriarchalna, czyli niosą one ze sobą nie tylko seksistowskie „wielkie znaczone” z poziomu nieświadomości zbiorowej (i chowanych w niej stereotypów, uprzedzeń, przekonań zwłaszcza na temat ról płci), krytycznie dekonstruowane przez feministyczną hermeneutykę podejrzliwości, ale i różne „małe znaczone”, takie czy inne indywidualne mikro-narracje z poziomu psychiki i świadomości oraz nieświadomości pojedynczej osoby – która wysyłając zdjęcie swojego członka może sobie to tłumaczyć rozmaicie, mieć wiele różnych motywacji, intencji, wiele różnych wyobrażalnych historii. Zauważmy, że to, co jest tutaj aktem agresji czy przemocy, jest też jednocześnie samoponiżeniem, samoośmieszeniem, aktem auto-agresji, auto-kompromitacji – zapewne mimowiednej, ale jednak obosiecznej. Te zdjęcia uprzedmiotowiają adresatki, ale najpierw i może nawet głębiej – uprzedmiotowiają nadawców.

Czy więc – odłożywszy na bok oburzenie i zasadne domniemanie agresji – nie należałoby zwrócić uwagi na naiwność tych gestów, ich żałosną bezradność, śmieszną niezdarność? Czy wysyłanie niechcianych zdjęć kobietom, które w domyśle chce się uwieść, zainteresować sobą, których pragnienia się pragnie – nie jest po prostu dowodem skrajnej bezmyślności, braku manier, wyobraźni, fundamentalnego obycia? Kto sądzi, że uwiedzie kobietę obrazem swojego penisa? Jak bardzo trzeba być łatwowiernym, społecznie nieporadnym, wyalienowanym – względnie sfrustrowanym lub zdesperowanym – by w dobrej wierze decydować się na takie działania?

wysyłanie niepożądanych zdjęć genitaliów to akt przemocy

Oczywiście, doskonale ilustruje ten wyraz patriarchatu to, że w jego uścisku również mężczyzna zostaje w swoim człowieczeństwie wyalienowany, okaleczony – te samookaleczone zdjęcia rozczłonkowanych ciał są znaczącym fantazmatycznego samoćwiartowania się mężczyzny na ołtarzu systemu, który w rzeczywistości nie jest korzystny dla nikogo.

Czy jednak faktycznie jest tak, że tym mężczyznom nigdy nie chodzi o spodobanie się, ale wyłącznie o poniżenie, pokazanie władzy, dominacji, gdzie jedyną oczekiwaną satysfakcją jest sama myśl „będziesz teraz chcesz czy nie chcesz oglądała mojego kutasa”? Nie wydaje mi się, żeby dało się to tak łatwo wytłumaczyć – sądzę, że tak bywa, ale nie zawsze tak jest. Poniżanie zresztą nie musi wykluczać uwodzenia. Wielu mężczyzn, jak wiadomo, niestety wierzy, że uwodzenie musi mieć coś z przymusu – są też niestety kobiety, które ich w tym wspierają. Jednak niektórzy – nie wiem, czy większość, ale myślę, że niektórzy na pewno – wysyłają te zdjęcia naprawdę „w dobrej wierze”. Serio. Nie usprawiedliwiam ich, a tylko wskazuję, że sprawa jest jeszcze bardziej złożona, niż się zdaje. Głupota nie jest czymś prostym, ani nawet prostodusznym. I biorąc to za przesłankę myślę dalej o tym, jakiego rodzaju „strategie” czy może raczej „postawy” mogą kryć się za dick-picsowaniem kobiet na portalach randkowych.

Kim więc są typowi dick-pic-senderzy? Niech opowiedzą nam swoje małe historie.

Technokrata

Jesteśmy tutaj w wiadomym celu – nie po to, żeby gadać, oglądać swoje twarze, wnętrza swoich domów, psy, koty czy coś. Nieistotne, kim jesteśmy, jakie mamy charaktery. Chodzi o seks. Seks to sprawa głównie techniczna, nie ma sensu tego podważać. Ograniczmy zatem sprawę do najważniejszych szczegółów technicznych. Technicznie rzecz biorąc będziesz miała głównie do czynienia z moim fallusem. Oto mój fallus. Jeśli jego parametry są kompatybilne z twoimi, odpowiedz.

Narcyz

Mam wspaniałego ptaka. Uważam, że nie można mu się oprzeć. Popatrz, jaki duży. Jaki prosty. Jaki strzelisty. Jaki pięknie zakrzywiony w szlachetny bananowy łuczek. Jaki gruby. Jaki pomarszczony. Jaki czerwony. (Niepotrzebne skreślić.) Nic więcej ci nie trzeba. Ja sam nic więcej nie potrzebuję, jestem właściwie dodatkiem do swojego fallusa. Na sam widok samego mojego fallusa kobieta na poziomie powinna zostać uwiedziona. Ty na pewno jesteś na poziomie, najlepszy dowód, że wysyłam ci tę fotkę. Ja jestem przez nią uwiedziony! Jak ty możesz nie być, do diabła? Jeśli nie jesteś, to wal się! Wcale cię nie potrzebuję!

Naturalista

Trochę podobny do technokraty, tylko bardziej romantyczny – a może bardziej naiwny: jesteśmy zwierzętami, afirmujmy to! You and me, baby, ain’t nothing but mammals so let’s do it like they do it on the Discovery Channel – był kiedyś taki hit dyskotekowy lata. Jesteśmy tutaj w wiadomym celu – chcemy to robić jak zwierzęta, bądźmy więc bezwstydni jak zwierzęta, pokażmy sobie genitalia, po co te ceregiele, po co te formy, to ludzkie, zbyt ludzkie i nudne jak flaki. Bądźmy dzicy i bezwstydni, pozbądźmy się zahamowań! Oto mój fallus, ciesz się nim i raduj, jak samicy przystało! I powiedz tylko słowo, a przyślę ci kolejne foty!

Naiwny symetrysta

Najbardziej lubię w kobietach cipki i szukam kobiety, która najbardziej lubi w mężczyznach penisy. Nie znoszę kobiet, które żądają nie wiadomo czego od mężczyzny, zamiast żądać tego samego. To zbędna roszczeniowość. Jeśli jesteś jedną z nich, to spadaj, nic dla mnie nie znaczysz!

Poszukiwacz prawdziwej drugiej połówki

Oto mój wacek. Jest jaki jest. Ale czekam na kobietę, która pokocha mnie tylko za niego. Za nic innego, tylko za mojego fiuta. Właśnie takiego, jaki jest. Nie za dużego, nie za prostego, nie za bardzo w ogóle imponującego – takiego jak ja sam. Może takiej kobiety nie ma, która chciałaby mnie tylko za tego mojego ptaszka, wiem, nie aż tak nadzwyczajnego. Może jest taka jedna na milion lub sto milionów? Zatem wysyłam w świat jego zdjęcia – message in a bottle. Może to właśnie ty jesteś tą jedną na sto milionów, która zakocha się od pierwszego wejrzenia w moim penisie? Innego szczęścia nie chcę!

Terminator rozkoszy czyli fallokrata absolutny

Nieważne, jak mężczyzna zaczyna, ważne jak kończy. Oto moja końcówka, mój terminal. Nie oszukujmy się – at the end of the day liczy się to, jak kto ma długiego. Zapewnię ci nim niebotyczną rozkosz, tak długą, jak on sam. Zapomnijmy o sprawach drugorzędnych, skoncentrujmy się na esencji i eschatologii.

Kowboj

Nikogo się nie boję, nie czuję wstydu i robię to, co chcę, a jeśli ci się to nie podoba, to miękka jesteś, więc spad! Ja szukam kobiety z jajami, kobiety, co się jaj nie boi, nawet tak włochatych jak moje! Masz charakter i polot to od razu wychwycisz mój szczery przekaz. Jestem człowiekiem autentycznym, niczego przed tobą nie ukrywam, doceń to. Inni udają kogoś innego, zasłaniają się takimi czy owymi gadżetami – ja będę po prostu sobą, nikim więcej. A że kocham siebie i swojego fallusa, to powinnaś to – jeśli masz charakter, kobieto – docenić. To świadczy o zdrowej miłości własnej, braku kompleksów i przebojowości. Takiego mężczyzny ci potrzeba! Pomyśl, jeśli zaczynam od fotki z taką maczugą, to co cię czeka dalej?! No co, nogi się pod tobą uginają, mała!

Znawca kobiecej duszy

Co też może podniecać kobiety? Pomyślmy wnikliwie! Mężczyzn najbardziej podniecają cycki i cipki, razem lub osobno. W głębi duszy kobiety są takie same, najbardziej podniecają się na widok torsów i kutasów, razem lub osobno. Jeśli zatem chcę podniecić potencjalną partnerkę, to najlepiej od razu pokazać, jakiego mam wspaniałego kutasa. Przebiję w ten sposób wszystkich innych, którzy próbują ją podniecić nie wiadomo czym, zamiast tym, co najbardziej ją podnieca. A mam fajnego przecież, nie muszę się wstydzić. Kobiety kuszą swoimi wdziękami, mężczyźni swoimi. Nie ma co stosować półśrodków, trzeba od razu uderzyć w nerw ekscytacji. Czyli wysyłam ci kutasa, nie musisz dziękować, wystarczy, że odpowiesz pozytywnie.

Co też może podniecać kobiety? Pomyślmy wnikliwie!

Słodziak z ułańską fantazją

Pssst. Fajniutka jesteś. Bardzo mi się podobasz. Masz seksowne fotki, ekscytujesz mnie. A wiesz, co robię, kiedy jestem podekscytowany? Ale to tak bardzo bardzo? Właśnie tak bardzo, jak tylko ty mnie ekscytujesz? Otóż kiedy jestem bardzo ale to bardzo podniecony, tracę wszelkie hamulce! Fajnie, co? Słodko, dziewczyny lubią takich chłopaków z fantazją! A wiesz, jaką ja mam fantazję? Jaką wielką i niepohamowaną, i ułańską? Otóż mam fantazję tak wielką, niepohamowaną i ułańską, i jestem tak bardzo podniecony na twój widok, że aż zdradzę ci mój intymny sekret. Najsłodszy, jaki mam. Fajny, nie? Nigdy pewnie nic podobnego nie widziałaś, przyznaj? No ja myślę, że aż drżysz z podniecenia i wdzięczności, że podzieliłem się z tobą tym moim małym dużym sekretem! To taki słodki dar dla ciebie – teraz masz szansę się zrewanżować.

Chojnie obdarzony brzydal

Wiem, że nie wyglądam za dobrze, prezencji ni polotu nie mam, dziewczyny nie ukrywają, że nie jestem dla nich atrakxyjny. Ale mam dużego kutasa – a to jest jakiś atut. Zamiast więc pokazywać tępą gębę, od razu pokażę, jakiego mam wspaniałego ptaka – żeby było wiadomo, że jakieś zalety są. I to niebagatelne. Taka ucieczka do przodu.

Ekolog – fan zdrowego życia

Heja, jestem maniakiem zdrowego życia, sportu i witalności, piję przeciery z jarmużu i muria puamę na potencję – a tutaj masz twarde dowody mojej kondycji i witalności!

Holista

Najważniejsze jest ciało jako takie, jako funkcjonalna całość. Także związek ciał musi być taką funkcjonalną całością. Ludzie tymczasem skupiają się na cząstkach, nieistotnych lub mało ważnych fragmentach. Pokazują sobie i posługują się ciałami fragmentarycznie, np. podają sobie dłoń albo oglądają twarze. Dlatego ja wysyłam ci jako pars pro toto mojego całego ciała zdjęcie tego, co zwykle się ukrywa i odsłania na końcu. Wyraża on jednocześnie kondycję i zdrowie całego organizmu (patrz: ekolog).

Fetyszysta – przeciwieństwo holisty

Najważniejsze są fragmenty, organy. Organy bez ciała. Ludzie jednak nie zdają sobie sprawy z właściwej hierarchii organów. Używają nieistotnych organów do nieistotnych spraw. Twarzy, dłoni, ust, oczu – wszystkiego tego używają zamiast używać tego, co najważniejsze. Ja wiem, co jest najważniejsze i to posyłam tobie. Ważne, żebyśmy mieli tę samą hierarchię wartości.

Tutaj listę kończę, choć nie zamykam. Na adres redakcji NOM możecie, drodzy czytelnicy i drogie czytelniczki, nadsyłać inne jeszcze małe historie. Niech każdy wysłany kutas nabierze charakteru, stanie się osobą, wykształci podmiotowość i odzyska swoją przemilczaną godność.

Bowiem tak długo, jak nie wysłuchamy ich historii, będą wciąż przychodzić. Ich oczywista bezskuteczność – zarówno w uwodzeniu, jak i w poniżaniu, bo przecież ostatecznie poniżają one same siebie – nie wystarczy, by skłonić tych posłańców do oczekiwania na wyraźny sygnał – trzeba więc może zacząć pytać: co cię skłoniło do wysyłania tych fotek? Czy wiesz, że to co najmniej nieuprzejme? Możesz to opowiedzieć?

DATA PUBLIKACJI: 10 lutego 2017
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 25 lutego 2017