Fruit Fresh Juicy Peach Food
Fruit Fresh Juicy Peach Food

Frajer

Pierwsza część odcinkowej powieści łotrzykowsko-pornograficzno-teologicznej o losach pewnego polskiego gangstera

Frajer idzie do dziwki, taki jest porządek rzeczy. Nie powinno to nikogo dziwić. Dziwią się tylko słabeusze. A o Frajerze można było powiedzieć wiele, tylko nie to, że był słabeuszem. Był mocny i miał mocny cios. Mocną pizdę, jak mawiał. W czasach swojej świetności chadzał do tuzina dziwek, a były to czasy hossy jego farta, kiedy to nie był jeszcze Frajerem jakiego dziś zna ulica, lecz młodym i dobrze albo źle, a jeśli źle to dobrze, a nawet bardzo dobrze się zapowiadającym alfonsem, przedstawicielem stanu podziemnego, stałym mieszkańcem szarej strefy, chociaż należałoby raczej powiedzieć, że był wtedy kometą na niebie seksbiznesu lat dziewięćdziesiątych. Swój przydomek w światku przestępczym, a był to przydomek przewrotny, zawdzięczał tylko i wyłącznie swojej nikczemności. A było to tak, pewnego razu z więzienia wyszedł kochanek jednej z jego dziwek i publicznie wyzwał go od frajerów. Karl wyjął wtedy swojego colta i wpakował po dwie kule w oba kolana tego biednego frajera, który do niedawna uważał się za git człowieka, a w pierdlu długo i ciężko pracuje się na ten status. I nie każdemu się udaje osiągnąć ten zaszczytny status. Piąta kula utkwiła w potylicy owego wanna be git człowieka i od tej pory wszystkie gangusy, kiedy mówią o Karlu, mówią o Frajerze. „Frajer to, Frajer tamto”. Nikt nie powie Karl, jest tylko Frajer. Tak to jest.

Frajer z żadną nigdy nie ruchał się tak, jak z Flow

Frajer ma szacunek na Mieście. Kto nie zna Frajera, ten się nie liczy. Karl zrobił błyskawiczną karierę w swoim zawodzie, całkowicie samodzielnie, bez pomocy rodziców, w przeciwieństwie do konkurencji, czyli w przeciwieństwie do Grubego, który gangsterski fach odziedziczył po ojcu i dziadku. Dziadek Grubego przeszedł Auschwitz i w niedługim czasie stał się królem Miasta Gołębi. W Auschwitz stracił wszystkie zahamowania, o ile kiedykolwiek miał jakiekolwiek zahamowania, co pozostanie już na zawsze nierozstrzygnięte. Były więzień obozu, który przed wojną był krawcem, po przejściu przez obóz przekwalifikował się na gangsterkę ze specjalnością sutenerstwo. Interes odziedziczył po nim syn, średniego kalibru akademik, który nie wsławił się niczym szczególnym, ale dopilnował interesu i przekazał kodeks ulicy oraz niezbędną wiedzę swojemu synowi, Grubemu. Gruby natomiast był nakurwiaczem, nie oszczędzał się na siłowni, żarł dużo koksu… Nie, sorry, to nie Gruby, to Feluś, jego przyboczny wpierdalał siłowniany proszek. Gruby żarł tylko karkówkę i pizzę, i był zajebiście spasiony, sto trzydzieści kilo żywej wagi. Karl i Gruby podzielili się podziemnym rynkiem, co było i tak ogromnym sukcesem Karla, biorąc pod uwagę nikłą skłonność Grubego do dzielenia się czymkolwiek. Frajer (niegdysiejszy Karl) był postrzegany jako duży gracz, i jako niebezpieczny przeciwnik, taką opinię – a opinia w świecie gangów jest rzeczą arcyistotną – wypracował sobie dosyć szybko, w ciągu kilku lat, co zawdzięczał swojej bezwzględności oraz inteligencji. Za Grubym stało wielu wpływowych ludzi, którzy znali jeszcze dawniej jego ojca, dlatego pozycja Grubego na Mieście była praktycznie niepodważalna, o czym Frajer dobrze wiedział i z czym się w zasadzie pogodził. Dziedzina podziemnego seksu musiała pozostać królestwem dwóch królów, czy też terytorium dwóch samców alfa. Dochody z działalności były bajeczne, głównie dzięki stałemu i niemalejącemu zapotrzebowaniu mieszczan na żywe mięso. Te dochody mogły jednak być jeszcze bardziej bajeczne, o czym obaj królowie wiedzieli, ale godzili się na wzajemne ograniczenie, na rzecz pokoju. Poza wszystkim Gruby w gruncie rzeczy lubił Frajera, z kolei Frajer szanował Grubego, z którym kiedyś razem kradli samochody. Jednocześnie jednak skrycie mu zazdrościł. Ale, ale, powiecie: każdy wie, że tam, gdzie jest dwóch samców alfa, jest o jednego samca alfa za dużo! I faktycznie, ostatecznie ten piękny sen o braterstwie dwóch panów miał się szybko skończyć i to z najbardziej błahego powodu, jaki przychodzi wam teraz do głów, skurwysyny – z powodu dziwki.

Frajer z żadną nigdy nie ruchał się tak, jak z Flow. Z tego powodu znienawidziła go niestety Ania Gwiazdeczka, która do niedawna uchodziła za najlepszą kurwę w mieście. Ściśle rzecz biorąc Ania Gwiazdeczka była cesarzową kurew, dopóki nie pojawiła się Flow. Na początku Frajer był pełen dobrych chęci i działał na dwa fronty, ale dosyć szybko dał za wygraną, ponieważ ten trójkąt szybko stał się zbyt wymagający kondycyjnie, nawet jak na niego.

– Kocham ją – stwierdził pewnego razu Frajer.

Gwiazdeczka zachowywała ponadprzeciętnie piękne ciało

– Niech cię ta pizda wpędzi w mizoginię! – Gwiazdeczka nie potrafiła pogodzić się z nową sytuacją, ponieważ dla niej mogła ona oznaczać tylko jedno, degradację. Co więcej, nie mogła uwierzyć, że jakakolwiek dziwka mogłaby ją przewyższać kompetencjami. Mimo licznych usług jakie świadczyła codziennie klientom, Gwiazdeczka zachowywała ponadprzeciętnie piękne ciało. Szczyciła się zwłaszcza nieskazitelnym odbytem, który był jej klejnotem i znakiem firmowym. Ten słynny odbyt był pozbawioną przebarwień i twardego owłosienia delikatną gwiazdką pomiędzy jędrnymi, pokrytymi brzoskwiniowym meszkiem pośladkami smagłej dupy, z której Gwiazdeczka wyciągała miesięcznie kilkanaście tysięcy euro, z czego ponad połowę inkasował Frajer. Gwiazdeczka była Rolls-Roycem.

Odbyt Flow grał w tej samej lidze, co odbyt Gwiazdeczki. Z tego powodu Frajer nie mógł rżnąć Flow od tyłu, jak pan Bóg przykazał, ponieważ widok jej odbytu natychmiast przypominał mu o Gwiazdeczce. Niemożność rżnięcia Flow od tyłu była w ich relacjach sporym utrudnieniem, ponieważ Frajer uwielbiał okazałe pośladki swojej nowej muzy, zwłaszcza ich falowanie i cudowną masywność, którą czuł, kiedy wymierzał jej soczyste klapsy, i kiedy miętosił jej dupę w dłoniach, wpychając jednocześnie swojego wcale niemałego chuja w bosko ciasną cipę. Jednak jedno spojrzenie na odbyt Flow rujnowało wszystko, cała podjarka znikała jak kamfora, a przez umysł Frajera przepływała ławica wspomnień o Ani Gwiazdeczce. Na początku Frajer próbował innych pozycji, na łyżeczkę itd., ale szybko porzucił te żałosne półśrodki i wrócił do rżnięcia Flow od tyłu. Zaczynał w cipie, po czym przechodził do odbytu, który pierdolił przy użyciu olejku lawendowego, marząc o Gwiazdeczce w trakcie realnego ruchania Flow. Tak oto Ania Gwiazdeczka zeszła jednak na drugi, wyobraźniowy plan w życiu seksualnym Frajera. Na Mieście oficjalnie pojawiła się nowa cesarzowa. A nawet więcej niż cesarzowa.

Flow była boginią rżnięcia. Frajer rżnął Flow przez całe długie lato, nie robił niemal nic innego, poza żarciem, sraniem i może inkasowaniem haraczy, tylko rżnął ją, i rżnął, i rżnął, i ruchał, i pierdolił a ona mruczała, krzyczała, charczała, więc ruchał, pierdolił i rżnął ją tym bardziej, a ta tylko rzęziła i łkała w spazmach rozkoszy, gorąca i mokra, więc rżnął ją dalej, rżnął ją bez przerwy i znowu, i rżnął ją w dzień i w nocy, wieczorem i rano, o każdej porze, nocami, chociaż czasami wpadał też w okolicach południa, żeby gwałtownie zerżnąć dziką Flow w miejscu publicznym, w krzakach, na poboczu, w zaułku, w samochodzie, na parkingu, na poboczu, w garażu, żeby ją zerżnąć w cipę, dupę i gardło, żeby ją doprowadzić do ryczącego orgazmu, orgazmu ryku, do cielesnej wibracji z otchłani ciała, której towarzyszy zwierzęcy ryk. Ten ryk wydobywał się z czeluści przerżniętego już wielokrotnie i wciąż rżniętego przez Frajera ciała Flow, ponieważ to ciało nadawało się do rżnięcia jak żadne inne. Dlatego Frajer rżnął je tygodniami i miesiącami, aż płakało z rozkoszy, rżnął nieubłaganie, nieustannie, rżnął, rżnął i nie mógł przestać, więc rżnął swoją piękną Flow, ruchał i pierdolił tylko po to, żeby usłyszeć ten ryk pierwotnego rżnięcia na wpół świadomego ciała, ryk, który czaił się w tej dziwce, na co dzień opanowanej katoliczki o nienagannych manierach, subtelnej niczym gejsza. Frajer wydobywał z niej ów ryk, który budził go nocami, który kazał mu przekraczać granicę dzielnicy, który kazał mu płacić dziwce Grubego, chociaż miał na pęczki własnych, chociaż miał Anię Gwiazdeczkę, którą mógł rżnąć za darmo, i którą do niedawna rżnął za darmo, ale teraz już nie, teraz była tylko Flow, którą rżnął i rżnął.

gdyby istniał Bóg, mógłby zerżnąć także Boga

Frajer rżnął Flow, a Flow rżnęła Frajera. Stopniowo rżnięcie Frajera stawało się rżnięciem Frajera przez Flow, z pozycji rżnącego przyjmował pozycję rżniętego, chociaż nigdy nie zmieniał pozycji, gdyż pierdolili się niemal wyłącznie od tyłu, raz cipa, raz odbyt, z zacierającym się stopniowo w wyobraźni Frajera obrazem Gwiazdeczki. Ta zmiana pozycji była niewidoczna, przez co tym bardziej doniosła. Żadna dziwka nigdy nie rżnęła Frajera, to zawsze on był dowódcą rżnięcia, komendantem pierdolenia, kapitanem i prezydentem ruchania swoich dziwek. Dopiero Flow przekroczyła rubikon i odebrała inicjatywę Frajerowi, którego nikt nigdy wcześniej nie zerżnął. Flow go rżnęła, a jemu się to zajebiście podobało. Oczywiście Flow nadal nie miała dostępu do odbytu Frajera, ale miała już dostęp do poczucia rozkoszy płynącego z poczucia zależności, do ośrodka przyjemności czerpanej z bierności, przyjemności, której Frajer wcześniej nie znał. Flow rżnęła go latem pewnego pięknego roku, i było to całe lato rżnięcia. Jakie to było piękne lato. Frajer przebiegł przez nie jak słońce przebiega drogę po niebie, rżnąc swoją dziwkę, rżnąc to swoje niebo, aż wreszcie od tego rżnięcia Frajer najpierw ocipiał, a następnie się w tej kurwo-dziwce, w tym swoim ryczącym pojebanym niebie zakochał. I rżnął ją dalej, a ona rżnęła jego, a kiedy się tak rżnęli, im bardziej się rżnęli, a rżnęli się bardzo, za bardzo, tym bardziej się w niej zakochiwał, aż popadł w stan beznadziejnej kurwa miłości. Miłość mieszała się z rykiem ich rozbudzonych ciał i ten miłosny ryk ich łączył, wyrywał się z pierdolonego gardła Flow i ze spływającej potem piersi pierdolącego to gardło Frajera. Faktycznie Flow dobywała z niego skowyt pierwszych małp, które składają się z mrocznej materii rui, i które w bezrozumnym rytmie owej rui, w napadach rwącej rzeki nieposkromionego pragnienia posyłały dalej to przekleństwo, to życie, to piękne życie, które kończy się w rynsztoku, w obskurnych, brudnych, marnych zaułkach trupiobladych cuchnących miast, owianych fabrycznym pyłem. A kiedy tak rżnął tę swoją pierdoloną miłość, bez pamięci, spijając z jej cipy kwaśne soki, wciągając nozdrzami zapach potu, spermy, gówna i krwi, wtedy czuł, że mógłby zerżnąć cały świat, a gdyby istniał Bóg, mógłby zerżnąć także Boga. Tak oto Frajera opętało bezgraniczne miłosne rżnięcie, opanowała go święta trójca rżnięcia, pierdolenia i ruchania, rozpasana trójca cipy, ust i odbytu. Nic innego się nie liczyło. Rżnięcie Flow stało się dla niego religią, jedyną prawdziwą religią, której oddał się bez reszty. Objawienie nastąpiło jesienią, niedługo po pierwszych uniesieniach. Wtedy też rozpoczęła się podróż Frajera ku prawdzie i ku zupełnie innemu życiu. Rozpoczęła się szalejącą mu w głowie sprzecznością między miłością do dziwki, która była własnością, cyckami na wagę, cipą na godzinę, pizdą na akord, czyli żywym mięsem Grubego, a etyką zawodową, składającą się z dwóch artykułów: „nigdy nie dymać Grubego” i „nigdy nie zakochać się w kurwie należącej do Grubego”. Dlatego Frajer najpierw próbował się cofnąć w czasie i próbował rżnąć swoją Flow profesjonalnie, jak zwykłą kurwę, ale kończyło się to zawsze na teorii. Zwykłe rżnięcie po kilku pchnięciach zamieniało się w to świetnie Frajerowi już znane rżnięcie epickie, rżnięcie absolutne i przełomowe. Moment, w którym wkładał chuja do ust swojej bogini, był końcem każdego planu zdystansowania się do spraw. Zapadał się w gorące usta swojej Flow jak w dobrą i ciepłą głębię, i nikt i nic nie mogło mu jej wtedy odebrać, nikt, poza nim samym. Myślał, że z miłością do Flow zrobi to samo co z jej ustami. Tak sądził. Przeliczył się. Jej usta były o wiele łatwiejsze od rozbudzonej przez nie miłości. Dlatego już niedługo Frajer miał poznać dojmujący ciężar słowa „konsekwencje”.

c.d.n.

————————————-

link do drugiego odcinka pt. Gruby

DATA PUBLIKACJI: 5 marca 2017
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 5 listopada 2018