biesy 1

Dostojewski. Dialektyka życia i myśli

Przypomnijmy sobie te wszystkie sceny upokorzeń, które z właściwym sobie mistrzostwem opisywał Dostojewski.

„Moja praca powinna być uznana za należącą do dziedziny pneumatologii, a nie psychologii. Chcę ukazać ducha twórczości Dostojewskiego”[1] – napisał w jednej ze swych książek Mikołaj Bierdiajew. Autor niniejszego tekstu nie ma tak rozbuchanych ambicji, jednak intuicję Bierdiajewa warto zachować. Nie interesuje mnie bowiem aspekt czysto literacki, polifoniczność głosów, badania struktu­ralistyczne i cały ten obszar spuścizny rosyjskiego pisarza. Nie będę również przywiązywać przesadnej wagi do aspektu psychologicznego powieści Dostojewskiego, do psychoanalitycznych prób odczytania „Braci Karamazow”, czy traktowania „Zbrodni i kary” jako zapisków z psychozy. Interesuje mnie jeden wybrany przejaw twórczości tego pisarza. Aspekt wchodzący w skład „pneumatologii”, ducha twórczości. Chodzi mianowicie o dialektykę idei charakteryzującą Dostojewskiego. Twórczość tego autora to casus swoisty, polegający na wiecznej (od zawsze i na zawsze) walce idei, ciągłym napięciu pomiędzy tezą i antytezą, na ich nierozwiązywalnym splocie. Synteza nie zachodzi, problemy nie znoszą się w ramach nowego rozwiązania.

szereg nagłych wolt (intelektualnych, jak i towarzyskich), wplątanie się w poważną polityczną hucpę itp. były wynikiem charakterystycznej dla niego, dialektycznej pracy myśli

Powyższa dialektyka paradoksu doprowadza pisarza do „zbrodni całkowitego poznania”[2]. Nie bez przyjemności dołożę starań, by pokazać, co stało się przedmiotem przestępstwa. Holistyczne ukazanie powyższego zjawiska wymaga poprowadzenia rozważań poprzez trzy wymiary. Wzajemnie przenikające się płaszczyzny, stojące na przecięciu żywej materii z martwym tekstem.

Po pierwsze, życie. Nie chodzi przy tym o wzajemne przenikanie się wydarzeń biograficznych, „z życia wziętych” z ich literackimi odpowiednikami w skali jeden do jednego. Podejmowane przez biografów próby dopasowania przyjaciół/kochanek/wrogów pisarza do wykreowanych przez niego postaci dają im zapewne wiele radości i przekonania o psychologicznej przenikliwości, można jednak wątpić w ich wartość propedeutyczną. Zgodnie z bon motem autorstwa Merleau-Ponty’ego „sens dzieła nie może być zdetermino­wa­ny życiem (autora – przyp. PW)”[3]. Niemniej, pomiędzy zupełnym zdeterminowaniem z jednej strony a zupełnym indeterminizmem z drugiej, pozostaje szerokie spektrum szarości, którą to szarość spróbuję spenetrować. Teza brzmi następująco: istnieje ścisły związek pomiędzy sprzecznościami, na jakich opiera się twórczość Dostojewskiego, a sprzecznościami, jakimi było wypełnione jego życie.

Pewien ruch myśli, niezwykle skrajny, radykalny odbił się na wydarzeniach, jakie spotkały Dostojewskiego w trakcie jego 60-letniego żywota. Użyjmy strony czynnej, by wyrazić to precyzyjniej: szereg nagłych wolt (intelektualnych, jak i towarzyskich), wplątanie się w poważną polityczną hucpę itp. były wynikiem charakterystycznej dla niego, dialektycznej pracy myśli.

Po drugie, twórczość. W powieściach Dostojewskiego każda teza, nawet najbardziej mocarna, najumiejętniej przedstawiona, najbliższa sercu pisarza natychmiast otrzymuje swoją antytezę. Antytezę tym genialniejszą, im bardziej niepowątpiewalna wydawała się teza. Trwają tak tedy te dwie przeciwne tezy w śmiertelnym uścisku, wzajemnym klinczu i żadna nie może zwyciężyć drugiej. Bo kto naprawdę wygrał spór o istnienie Boga? Iwan, który ogłosił, iż Boga nie ma, Alosza, który upierał się, że Bóg jest, czy może Kiriłow, który stwierdził, iż sam jest Bogiem (człowiekiem – bogiem)? Czujemy, iż nie jest to właściwie postawione pytanie, że na poziomie intelektualnym kwestia nie została rozwiązana, argument nie zwyciężył argumentu, każdy z bohaterów (i czytelników?) zachował swe cenne filozoficzne precjoza. I tak wiecznie, dzieło po dziele, idea po idei, non stop zwierają się w śmiertelnej walce niczym literacki uroboros. Nie trudno już dostrzec paralele pomiędzy pierwszym wymiarem badań a drugim.

Po trzecie, kontynuatorzy. Badacze, interpretatorzy, w Rosji nazywani достоевед (ros. dostojewjed – dostojewskolodzy [?]). Po Dostojewskim o Dostojewskim pisali właściwie wszyscy. Z punktu widzenia niniejszych rozważań szczególnie uwypuklić należy znaczenie filozofów rosyjskich. Przede wszystkim, ze względu na – a jakże! – wyraźne ideowe podziały między nimi. Do czasu śmierci Dostojewskiego dialektyczny ruch myśli odbywał się w ramach jednego umysłu, jednej „rosyjskiej duszy” zdolnej utrzymać w sobie wszelkie sprzeczności. Po roku 1881 ruch ten nie zamarł, przeciwnie, trwał nadal w ramach wyznaczonych przez pisarza. Tyle tylko, że solistę zastąpił chór, na scenę wkroczyła polifonia głosów różnych aktorów. Dwa ideowe krańce filozoficznej spuścizny pisarza wyznaczają nazwiska Lwa Szestowa i Włodzimierza Sołowjowa. Ziemie niczyją pomiędzy tymi filozofami próbuje zagospodarować m.in. wspomniany już Mikołaj Bierdiajew. Każdego z nich łączy wyraźna filozoficzna relacja z twórczością Dostojewskiego (do której zresztą przyznają się expressis verbis). Każdy z nich fascynuje się jednak inną stroną filozoficznego testamentu autora „Biesów”, co za tym idzie, każdy z nich inaczej rozkłada akcenty. W dalszej części prześledzimy spory o Dostojewskiego – Aloszę, czy Dostojewskiego – Iwana.

za młodu Dostojewski należał do ideowego kręgu okcydentalistów

Trzy płaszczyzny: życie – twórczość – kontynuatorzy połączone jednym schematem Wielkiego Sporu. Oczywiście przedstawiony powyżej podział ma charakter propedeutyczny i jako taki niewiele ma wspólnego z badaną materią. Twórczość i życie Dostojewskiego są splecione w żelaznym uścisku i nie sposób ich rozdzielić, podobnie na dzieła autora „Biesów” patrzymy obecnie przez pryzmat najbardziej wpływowych interpretacji, a osad ten z perspektywy wielu dekad nie jest możliwy do usunięcia. Dlatego też poniższe rozważania szybko wykroczą poza narzuconą im strukturę „płaszczyzn sprzeczności” (inaczej być nie może). Pamiętajmy wówczas o wzajemnym przenikaniu się tych trzech wymiarów.

 

Idealizm, humanitaryzm, okcydentalizm

Zacznijmy od tezy. Posłuży za nią twierdzenie, jakoby za młodu Dostojewski należał do ideowego kręgu okcydentalistów. Ten okres w życiu pisarza nazwijmy idealistycznym czy humanitarnym, przypada na początkowe literackie próby, takie jak „Biedni ludzie”. Dostojewski jawi się w tym okresie jako kontynuator społecznej myśli Wissariona Bielińskiego i artystyczny naśladowca stylu Nikołaja Gogola. Bielińskiego należy przy tym traktować jako postać większą niż życie, bardziej jako symbol pewnych tendencji rozwojowych w Rosji drugiej połowy XIX wieku, niźli jako konkretnego krytyka literackiego, myśliciela. Nieodzowna dla dalszego toku niniejszej pracy będzie próba bliższej charakterystyki obozu zapadników. To ani chybi w opozycji do nich, a mówiąc ściśle, do siebie z czasu ich protekcji, Dostojewski zbuduje swój właściwy światopogląd – antytezę.

„Wissarion furioso”, jak nazywali Bielińskiego znajomi ze względu na emocjonalne napięcie nieodzowne przejawiające się w dyskusjach z nim, zyskał sobie status guru wśród petersburskich postępowców. Socjalista, demokrata, redaktor wpływowego pisma „Sowriemiennik”. Pojawiającym się lejtmotywem wszelkich opracowań traktujących o tamtych czasach jest teza o wielkim wpływie, niemal zdolnościach manipulatorskich „wielkiego kaznodziei”[4] na ówczesne wyższe sfery stolicy. „Bieliński ludzi gromił, karcił, strofował, prawił im impertynencje”[5], a przecie nie pierwsi lepsi byli to obywatele, by wymienić chociażby Iwana Turgieniewa czy Nikołaja Niekrasowa. Nie sposób dziwić się reakcji Dostojewskiego na uznanie, jakie spotkało jego „Biednych ludzi ze strony tego bractwa. Ta debiutancka powieść ukazuje się drukiem w 1846 roku. Co dla początkującego pisarza znaczyć musiał wyrok tych delfickich wyroczni rosyjskiego pisarstwa, wyobrazić sobie nietrudno. Wyrok zaś brzmiał „nowy Gogol”[6]. Tym zwrotem określić miał Dostojewskiego sam Niekrasow tuż po pierwszej lekturze debiutanckiej powieści. Co prawda Bieliński z początku zachował chłodny sceptycyzm, odpowiadając Niekrasowowi „u pana Gogolowie jak grzyby rosną”, szybko jednak zmienił zdanie i przyłączył się do ogólnych powinszowań. Mackiewicz w kilkukrotnie przywoływanej tu biografii opisuje znakomitą scenę: Niekrasow z „Biednymi ludźmi” styka się za sprawą współlokatora Dostojewskiego, panowie postanawiają nie czekać z powinszowaniami – w myśl zasady, że dobrych uczynków nie należy odkładać, budzą więc głuchą nocą zaspanego debiutanta. Niekrasow, uznany już wówczas poeta, kłania mu się u wezgłowia łóżka. Każdemu początkującemu pisarzowi życzymy takiego przyjęcia. Styka się następnie Dostojewski z całym środowiskiem „Sowriemiennika”, słowem, przyjęty zostaje na salony.

Baśniowo? Nie tak szybko. Szestow już w tym punkcie dostrzega zarzewie późniejszego konfliktu, odmalowuje ten romans jako z góry skazany na porażkę. „Czy wiecie, że dla niejednego nauczyciela nie ma większych mąk nad te, które sprawić mu może zbyt wierny i oddany uczeń?”[7] Bieliński w momencie tego spotkania jest o 10 lat starszy, szczery młodzieńczy bunt jest już dawno za nim i nie miną dwa lata od opisywanych tu wydarzeń, a nie będzie go już na tym łez padole. Niemal przemierzył drogę, na którą Dostojewski dopiero z impetem wkracza. Nie ma już tej wiary w jedną prawdę, wie, na czym polega zmiana poglądów, co prawda, pewnie dalej podpisałby się pod zdaniem, że „idzie o to, by świat zmieniać, a nie by go interpretować”, nie przeszkadza mu to jednak grać w preferansa, zamiast wygłaszać natchnione rewolucyjne mowy. „Dostojewski tego nie rozumiał, nie mógł zrozumieć, z żarliwością neofity powracał w swoich powieściach do idei ≪marnego człowieka≫”[8]. Jeśli intuicje Szestowa idą w słusznym kierunku, rzeczywiście Dostojewski nie mógł wówczas zrozumieć cynizmu Bielińskiego. Tym bardziej, że za sprawą takiej a nie innej recepcji „Biednych ludzi” otrzymał właśnie nowe siły, nowy napęd utwierdzający go w idealizmie.

Kimże ma być jednak ten „marny człowiek”? Co kryje się dla Szestowa za enigmatycznym pojęciem idealizmu? Nie jest to wszakże idealizm ontologiczny, w ogóle Szestow idzie nieco w poprzek przyjętej powszechnie terminologii. Ten idealizm młodego Dostojewskiego stapia się z poglądami prezentowanych tu zapadników. Ruch był to niejednolity, skoro w jego skład wchodziły postaci tak różne jak Aleksandr Hercen i Michaił Bakunin. Za wspólny mianownik, za wspólną sprawę uznać można zniesienie poddaństwa chłopów, w dalszej kolejności poprawę losu biedoty miejskiej, reformę sądownictwa (tak, tę którą następnie sam Dostojewski niemiłosiernie wykpi w „Braciach Karamazow”), demokratyzację systemu politycznego carskiej Rosji. Swoistą cechą tych intelektualistów było zafascynowanie myślą socjalizmu utopijnego. Przesmaczna jest w tym kontekście historia Pietraszewskiego (tego samego Pietraszewskiego, za znajomość z którym Dostojewskiego skazano na śmierć), który to jako bogaty szlachcic postanawia po środku rosyjskiej głuszy postawić chłopom falanster, by przyszłość mogła zacząć się tu i teraz. „Wspólne sypialnie, jadalnie, biblioteka, wspólne wozownie, stajnie, obory, chlewy”[9]. Otwarcie tej jutrzenki nowego świata nastąpić miało z pompą, Pietraszewski zaprosił wielu ze swoich światłych znajomych. „Chłopi w przededniu uroczystości podpalili i spalili falanster ze wszystkimi przynależnościami”[10]. Roma uno die aedificata non est.

Gospodyni bzdurstwo ohydne. Każdy nowy utwór Dostojewskiego stanowi dalszy jego upadek

Poprawa losu ludzi zapomnianych przez historię, tych pariasów ery nowożytnej, nieobca była młodemu Dostojewskiemu. „Rozumie się, że każdy najbardziej zahukany, marny człowiek jest również człowiekiem i nosi miano brata”[11] – pisze Dostojewski w jednym ze swych dzieł i to właśnie zdanie za motto przybiera sobie Szestow. To jest sedno idealizmu, któremu służyć chciał rosyjski pisarz, i to po tym idealizmie znalazł jedynie popłuczyny w salonie Bielińskiego. Dostojewski chciał być wówczas pisarzem społecznym, nie pisarzem egzystencji.

Za epilog tego intensywnego romansu Dostojewskiego ze środowiskiem „Sowriemiennika” może posłużyć ocena, jaką Bieliński wystawił późniejszym literackim próbom swego niedawnego ulubieńca: Gospodyni bzdurstwo ohydne. Każdy nowy utwór Dostojewskiego stanowi dalszy jego upadek”[12]. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Nie minął nawet rok od druku „Biednych ludzi”, obecnie zwanych zresztą „Głupimi ludźmi”. To, co pociągało Bielińskiego w debiutanckiej powieści, wrażliwość społeczna, znika w kolejnych utworach. Wielki kaznodzieja zainteresowany był nowym Gogolem. Oryginalna twórczość Dostojewskiego nie okazała się dla niego podobnie zajmująca. Fiedka nie jest już pupilkiem Petersburga, nie pisze już do brata listów o następującej treści: „Nie mogę gęby otworzyć, aby we wszystkich kątach nie powtarzano: Dostojewski powiedział to, Dostojewski ma zamiar zrobić tamto”[13].

Przypomnijmy sobie te wszystkie sceny upokorzeń, które z właściwym sobie mistrzostwem opisywał (rozsmakowywał się w nich?) wiele lat później. Te wszystkie „nie zastrzeli się; zawraca smarkacz głowę”[14], które usłyszał Hipolit w „Idiocie” w odpowiedzi na swoją „spowiedź” i zapowiedź rychłego samobójstwa. Wyobraźmy sobie dobrze to zajście, tego doprowadzonego na skraj suchotnika, gdy wyciąga broń i przykłada ją sobie do skroni. Jaki los gotuje mu pisarz na oczach wszystkich jego znajomych? Broń nie wypala. „Pierwszy ogólny strach począł się szybko zmieniać w śmiech, niektórzy nawet zaczęli śmiać się do rozpuku, znajdując w tym zjadliwą rozkosz. Hipolit szlochał jak w histerycznym ataku, załamywał ręce, rzucał się na wszystkich (…) i zaklinał się na wszystko, że ≪zapomniał całkiem mimo woli, a nie na umyślnie≫ założyć kapiszon”[15]. Nic nie zostało oszczędzone suchotnikowi, autor rozciąga tę scenę do granic przyzwoitości, wszelka możliwa do wyobrażenia przykrość spełnia się i spotyka penitenta tej przedziwnej spowiedzi. Upokorzenie przestaje być w prozie Rosjanina stanem wyjątkowym, przeciwnie, definiuje sytuację egzystencjalną protagonistów na co dzień. Na antypodach rozbuchanej, barokowej sceny z Hipolitem znajdują się drobne katusze Stiepana Wierchowieńskiego z „Biesów”. Rzecz dzieje się zawsze przy świadkach, tym razem skompromitowany przez syna liberał zostaje wypędzony z domu wieloletniej przyjaciółki: „Jeśli łaskawie zechce pan nas natychmiast opuścić i więcej nie przestąpi progu mojego domu”[16]. Cała twórczość obfituje w sceny tego rodzaju: Raskolnikow jako nędzarz, świadomy poświęcenia własnej siostry, Długoruki z „Młodzika” oskarżony o karciane kanty. Szestow posuwa się nawet do twierdzenia, iż wszyscy bohaterowie Dostojewskiego z powieściowej wagi ciężkiej przechodzą chrzest poniżenia.

Przykrą scenę przyjdzie nam teraz odmalować: oto na jednym z artystycznych wieczorków Dostojewski zostaje sparodiowany przez Turgieniewa przy uciesze wszystkich zgromadzonych, nie odzywając się słowem, wybiega z salonu. Jak widać blisko jest z kart powieści do petersburskich salonów i z powrotem. To konstytutywna dla opisywanego tu procesu cecha. Zbyt silne życie ideami, „zżycie” z myślami, nieuchronnie doprowadza do napięć. Kumulowane pod powierzchnią wybuchają w scenach karczemnych awantur, bezlitosnych upokorzeń.

Z tą kanoniczną wykładnią poglądów petersburskiego pisarza polemizuje Czesław Miłosz. Poważna znajomość Miłosza z Dostojewskim datuje się na lata 60. ubiegłego wieku. Wtedy to na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley poeta wygłosił cykl monograficznych wykładów poświęconych Dostojewskiemu. Interesująca dla obecnego etapu niniejszej pracy jest przedstawiona w nich teza, jakoby Dostojewski nigdy idealistą nie był. A nawet jeśli, był nim jedynie przygodnie. Przytoczmy w tym miejscu fragment wywiadu przeprowadzonego z Miłoszem: „Moim zdaniem on nie zmienił poglądów politycznych, tylko religijne. W te same ideały autokratyczne wierzył jeszcze przed zesłaniem na katorgę. – Nawet w cara? – Tak. Istnieje jego zeznanie, w którym mówi z prawdziwym przekonaniem, że ideały republikańskie są może dobre dla Francji, ale nie dla Rosji”[17]. Zgodnie ze zdaniem Miłosza młody Dostojewski – namiętny czytelnik Sand i Fouriera – od początku był politycznym konserwatystą z autorytarnymi ciągotami.

Zgodnie z tym nurtem interpretacyjnym Dostojewski nie był nadgorliwym akolitą, niegotowym na cynizm i zepsucie swoich apostołów – od samego początku różnice między nim a kręgiem „Sowriemiennika” były istotowe, zwłaszcza na płaszczyźnie politycznej. Giedroyć mógł, zakładając paryską „Kulturę”, wzorować się na Hercenie („Kołokoł”)[18], jednak wszystkie walory, które polscy powojenni emigranci mogli dostrzec w piśmie rosyjskiego radykała z XIX w., są dowodem na fundamentalne różnice między tamtym obozem a Dostojewskim. Stosunek do demokratyzacji Rosji to differentia specifica Dostojewskiego już u zarania jego flirtu z okcydentalistami. Nie jest zadaniem niniejszej pracy definitywne rozstrzyganie sporów wśród badaczy tej prozy, zdaje się jednak, że łatwo można by pożenić Miłosza z Szestowem. Rację ma ten pierwszy, gdy wspomina o różnicach w poglądach politycznych pomiędzy pisarzem a resztą obozu idealistycznego. To, co ich jednak łączy, to pewien rodzaj wrażliwości społecznej, wyczulenie na sytuację chłopów i miejskiej biedoty, chęć wybawienia „marnego człowieka”. Młodość to nie czas na niuanse, a chłop rosyjski był wówczas własnością pana. Doprowadzało to do ciągłego wrzenia, buntów chłopskich, w końcu do powstania radykalnych, rewolucyjnych organizacji. Podsumowując, Dostojewski był wówczas czystej krwi idealistą, jak chce Szestow, i różnił się wyraźnie od obozu postępowego, jak chce Miłosz. A co najważniejsze z punktu widzenia tych rozważań, obaj zgadzają się, że poglądy Dostojewskiego przeszły w późniejszym okresie fundamentalną (r)ewolucję, zgodnie ze ściganym w tej pracy widmem dialektyki.

Pobyt na katordze dodaje biografii Dostojewskiego pociągającego mroku. Raz, że za sprawą „Wspomnień z domu umarłych” pisarz prefiguruje tradycję literatury obozowej (Sołżenicyn, Szałamow czy Herling Grudziński, ten ostatni zresztą expresiss verbis odnosi się do utworu w swoim „Innym świecie”). Dwa, przekuwa tę straszną karę w wielki proces wytoczony własnemu sumieniu, obserwacje, które poczyna w jej trakcie, legną u podstaw całej późniejszej twórczości. Czy katorga może zostać potraktowana jako doświadczenie inicjacyjne? „Gdyby bramy percepcji zostały otwarte, wszystko ujawniłoby się człowiekowi takim, jakim jest – nieskończonym” – napisał William Blake, a zdanie to unieśmiertelnił Aldous Huxley. Cóż, czy Anglikowi udało się spełnić swoje nadzieje na jakościowo nowe doznawanie rzeczywistości za pomocą meskaliny – nie mnie oceniać, zdaje się jednak, że jest to casus Dostojewskiego na dalekiej Syberii.

By mogła zajść kara, potrzebny jest wyrok. I proces. Po kolei zatem, Dostojewski na karę śmierci skazany zostaje za przynależność do koła Pietraszewskiego. Wraz z nim rozstrzelanych ma być łącznie 16 więźniów politycznych. Ta oniryczna historia zaczyna się jednak wcale niepozornie. Młodego pisarza zagaduje „nieznajomy mężczyzna w pelerynie i kapeluszu z szerokim rondem, zadając mu nagle pytanie: Jaka jest idea pańskiej przyszłej powieści, jeśli wolno spytać?”[19]. Oto co znaczy prostolinijność. Jegomość ten okazał się Pietraszewskim, wspominanym już przy okazji opowiastki o falansterze. W plastyczny sposób tego oryginała maluje Mackiewicz: „Sam Pietraszewski to typ z dostojewszczyzny, i to tak jaskrawy typ z dostojewszczyzny, że w danym wypadku życie było bardziej fantastyczne od powieści”[20]. Radykał, wydawca encyklopedii poświęconej socjalizmowi (o wymownym acz złośliwym tytule „Słownik kieszonkowy wyrazów obcych”[21]) patronował słynnym piątkom, tj. spotkaniom stołecznej młodzieży. W piątkach tych debatowano nad społeczno-ekonomicznymi bolączkami Rosji, obietnice ich rozwiązania widząc, a jakże, w ideach Fouriera.

Po raz kolejny można by zadać pytanie, na ile przygodny był sojusz Dostojewskiego z tym środowiskiem radykałów, pięknoduchów i idealistów? Odpowiedź nie roszcząca sobie praw do wyłączności powtórzy rozwiązanie przyjęte przy okazji wątku Bielińskiego. Pisarza łączyła z tym środowiskiem wrażliwość społeczna, pewne marzycielstwo oraz głęboka niezgoda na zastany stan rzeczy. Romantyczny blask tych spotkań potajemnych i zakazanych, „cykl idei”[22] przywianych na wschód z dalekiej Francji, musiało to wszystko pobudzać umysły i charaktery uczestników. Mimo wszystko reakcja carskich władz była przesadzona w sposób zakrawający na absurd. Jeden z najwybitniejszych badaczy omawianej tu prozy Leonid Grossman takimi słowy podsumowuje wywrotową działalność pisarza: „Działalność Dostojewskiego w ciągu dwóch lat jego uczestnictwa w kółkach socjalistycznych sprowadzała się głównie do udziału w dyskusjach na tematy przeważnie literackie i nie mogłaby stanowić dla władz materiału do poważnych oskarżeń”[23]. Nie mogłaby? Historia była jeszcze bardziej przewrotna, wypisz, wymaluj jak z sennego koszmaru. Wzgardzony i odrzucony przez Bielińskiego pisarz na katorgę wysłany zostaje za odczytanie jego listu. Korespondencja ta jest w rzeczywistości polemiką pomiędzy „szalonym Wissarionem” a Gogolem (którego Dostojewski niezwykle cenił). Gogol był wówczas ideowym przeciwnikiem zapadników broniącym carskiego aparatu urzędniczego. Taka to właśnie była figura, polityczny konserwatysta peroruje wśród radykalnych socjalistów niezwykle krytyczne uwagi pod adresem bliskiego mu pisarza, które wyszły spod pióra jego osobistego nemezis. Natchniona lektura tej filipiki miała zrobić ogromne wrażenie na pozostałych pietraszowcach. Rzecz miała miejsce 15 kwietnia 1864 roku.

Dostojewski przeżył swoją karę śmierci

Kolejne wydarzenia potoczyły się zgodnie z urzędową procedurą: aresztowanie z rozkazu Jego Cesarskiej Mości, zabezpieczenie przez żandarmerię książek i notatek, przesłuchanie i wreszcie osadzenie w owianej złą sławą twierdzy Pietropawłowskiej.

Jak uważa Mackiewicz, myliłby się ten, kto za funkcję właściwą kary śmierci uzna zlikwidowanie przestępcy. Ujmuje on to zagadnienie w sposób następujący: „To, co nazywamy karą śmierci, tkwi raczej w nocy przedśmiertnej, polega raczej na świadomości człowieka, że skazany jest na śmierć, na cierpieniach psychicznych, które odczuwa na widok przygotowań do zabicia go”[24]. Jeśli tak rzeczywiście jest, to nie lada spektakl kazał urządzić car Mikołaj I. W wyniku śledztwa najwyższa prokuratura skazuje 21 podsądnych na karę śmierci, Mikołaj I dokonuje jednak aktu łaski i zamienia najwyższą karę na wieloletnie zesłanie na Syberię (z dożywociem dla Pietraszewskiego włącznie), wszakże pod jednym warunkiem. Oskarżeni o zamianie kar dowiedzieć mają się w ostatnim możliwym momencie. To znaczy, po publicznym odczytaniu wyroku i po całym ceremoniale nadbudowanym nad samą czynnością egzekucji. Wystawmy sobie obraz następujący: zaczyna się właśnie okres przedświąteczny, w petersburskich dobrych domach przygotowania do Bożego Narodzenia nabierają rumieńców, jest to czas srogiej, rosyjskiej zimy w pełnej krasie. Plac Siemionowski tonie w śniegu, grupa gapiów mimo siarczystego mrozu przybyła chłonąć hipnotyczną aurę śmierci. Po środku stoi szafot. Skazańcy aresztowani wiosną ustawiają się w dwa rzędy w swych lekkich płaszczykach. Pośrodku placu, wbite w zmarzlinę wznoszą się trzy wąskie maszty. Zgodnie z ceremoniałem audytor każdemu skazanemu z osobna solennie odczytuje wyrok, dziesiąty z kolei wypada na Dostojewskiego: „Inżyniera-porucznika rezerwy Fiodora Dostojewskiego, lat dwadzieścia siedem, za udział w zbrodniczych zamysłach, za rozpowszechnianie prywatnego listu, pełnego zuchwałych słów zniesławiających cerkiew prawosławną i władzę najwyższą, za usiłowanie rozpowszechnienia za pomocą ręcznej drukarni utworów wymierzonych przeciwko rządowi… Skazać na karę śmierci przez rozstrzelanie”[25]. Procedura trwa niemożebnie długo, to zjawia się, to znika kapłan. „Skazani przecierpieli przecież karę śmierci, około godziny byli przekonani, że umrą, i patrzyli na przygotowania do ich zgładzenia”[26].

Reminiscencję tego wydarzenia widzimy w „Idiocie”. Oto jedna z pierwszych scen w powieści: zmęczony długą, monotonną podróżą w Kolei Petersbursko-Warszawskiej książę Myszkin udaje się na wizytę do dobrego domu gen. Jepanczyna (właśnie takiego dobrego domu, jakie mijał sam pisarz, zmierzając na swoją egzekucję, w którym radosną atmosferę Bożego Narodzenia domownicy starają się wytworzyć już na kilka dni przed Wigilią). Na przedsionku generalskich salonów wywiązuje się dyskusja pomiędzy księciem a majordomusem. Myszkin wraca wspomnieniami do wydarzenia, jakiego był świadkiem w trakcie swojej tułaczki po Francji. Wówczas to wziął udział w publicznej egzekucji jednego z przestępców. „Przygotowania są ciężkie do zniesienia. Ogłaszają wyrok, przygotowują człowieka, wiążą, wprowadzają na szafot. To właśnie jest okropne”[27] i dalej „No bo proszę pomyśleć: na przykład tortury. Owszem: męka cielesna, cierpienia i rany, ale jak by nie było, one odwracają uwagę od cierpień duszy tak, że cierpisz tylko od ran, aż umrzesz. A przecież najgorszy, najokropniejszy ból tkwi może nie w ranach, tylko w pewności, że dokładnie za godzinę, za dziesięć minut, za pół minuty, teraz właśnie w tym momencie dusza wyleci z ciała i przestaniesz być człowiekiem. I że to się stanie na pewno, nieodwołalnie. Najważniejsze jest to, że na pewno”[28]. Pytanie o stężenie poglądów Dostojewskiego w poglądach Myszkina jest oczywiście nierozstrzygalne, faktem jest jednak, że poczciwy książę otrzymał w spadku szereg cech pisarza, np. pochodzenie ze zubożałej szlachty czy poglądy na temat nieuchronnego zderzenia prawosławia z katolicyzmem. Wydaje się zatem, że przedstawiona na początku obecnego wątku intuicja Mackiewicza jest trafna. Dostojewski przeżył swoją karę śmierci.

Wreszcie nadchodzi wybawienie, a dokładnie… katorga. Przecierpiawszy swoje na Placu Siemionowskim, Dostojewski wraca z powrotem do aresztu. Następne 4 lata spędzi na katordze, kolejne jako przymusowo wcielony do wojska szeregowiec w jednej z dalekich, zapomnianych przez Boga i Historię guberni carskiej Rosji. Jak się miało okazać, do Petersburga wróci dopiero po 10 latach.

Tezę już znamy, proces powstawania antytezy właśnie się rozpoczął. Historię jej wzlotu, pobyt na katordze i ostateczne zerwanie z humanitaryzmem prześledzimy w drugiej części niniejszego eseju.

 

C.d.n.

[1] M. Bierdiajew, Światopogląd Dostojewskiego, przeł. H. Paprocki, Kęty 2004, s. 7.

[2] T. Mann, Dostojewski z umiarem [w:] Dostojewski z umiarem i inne eseje, przeł. J. Błoński, Warszawa 2000, s. 222.

[3] M. Merleau – Ponty, Wątpienie Cezanne’a [w:] Oko i umysł. Szkice o malarstwie, przeł. Maryna Ochab, Gdańsk 1996, s. 73.

[4] L. Szestow, Dostojewski i Nietzsche, filozofia tragedii, przeł. C. Wodziński, Czytelnik, Warszawa 1987, s. 56.

[5] S. Mackiewicz, Dostojewski, PIW, Warszawa 1957, s. 29.

[6] Ibidem, s. 31.

[7] L. Szestow, Dostojewski…, op. cit., s. 58.

[8] Ibidem, s. 59.

[9] S. Mackiewicz, Dostojewski, op. cit., s. 53.

[10] Ibidem, s. 54.

[11] L. Szestow, Dostojewski…, op. cit., s. 55.

[12] S. Mackiewicz, Dostojewski, op. cit., s. 42.

[13] S. Mackiewicz, Dostojewski, op. cit., s. 41.

[14] F. Dostojewski, Idiota, przeł. H. Grotowska, Kraków 2016, s. 440.

[15] Ibidem, s. 444.

[16] F. Dostojewski, Biesy, przeł. A. Pomorski, Kraków 2010, s. 206.

[17] C. Miłosz, Rosja. Widzenia transoceaniczne, Warszawa 2010, s. 109.

[18] F. Dostojewski, Biesy, op. cit., s. 688.

[19] L. Grossman, Dostojewski, przeł. S. Pollak, Warszawa 1968, s. 97.

[20] S. Mackiewicz, Dostojewski, op. cit., s. 51.

[21] L. Grossman, Dostojewski, op. cit., s. 97.

[22] Ibidem, s. 100.

[23] Ibidem, s. 104.

[24] S. Mackiewicz, Dostojewski, op. cit., s. 50.

[25] Ibidem, s. 142.

[26] S. Mackiewicz, Dostojewski, op. cit., s. 50.

[27] F. Dostojewski, Idiota, przeł. J. Gładyś, Zielona Sowa, Kraków 2009, s. 18.

[28] Ibidem, s. 19.

DATA PUBLIKACJI: 5 kwietnia 2017
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 26 maja 2017