IMG_2839

Twierdze

sentymentalna refleksja na początek jesieni w ramach naszego chyba już stałego wątku: determinizmu klimatycznego

Kończy się lato – czas bez-ubraniowej beztroski i nieszkodliwej głupkowatości, czas basenowych zjeżdżalni, disco polo, majteczek, kropeczek, kręconych lodów, gofrów z bitą śmietaną i durnych dmuchanych twierdz pełzających po piaszczystych wydmach naszych plaż.

gorąc nie mąci nam już w głowach

Wracamy do rzeczywistości realnej. Znowu bardziej kategorycznie oddzielamy wnętrze od zewnętrza, górę od dołu, światło od ciemności, chociaż ciemność zaczyna stopniowo zdobywać znaczną przewagę. Szkolne mury każą dzieciom przywdziać mundurki: te dosłowne i te metaforyczne. Zeszyty w równą kratkę z Orłem Białym lub z Ojcem Świętym zostały zakupione i oprawione.
Ubieramy solidne półbuty szyte (nie klejone!) z cielęcej skóry produkcji krajowej zamiast tych zagranicznych tenisówek, śmierdzących trampek, japonek, rzymianek, espadryli, flip-flopów, kroksów i innych cudaków.

Fot. Piotr Petarda
Fot. Piotr Petarda

Powietrze się ochładza i gorąc nie mąci nam już w głowach. Oto w strukturach naszych betonowych twierdz na nowo krystalizują się nieco wcześniej przyblakłe na letnim słońcu światopoglądy.
Znowu zaciskamy pięści i twardo bijemy nimi o blaty stołów żeby postawić na swoim. Nożyczki niech nawet nie próbują się odzywać. One samym już swoim istnieniem przegrywają dyskusję!

Jesień staje się oto porą doroślenia. Dorośli się nie uśmiechają i nie zjeżdżają po basenowych zjeżdżalniach. Wiedzą, że gofry z bitą śmietaną i lody kręcone to infantylne igraszki. W aurze listopadowej słoty nikt się już na nie nie skusi. Pora więc rytualnie zarżnąć jakieś zwierzę, najchętniej kozła ofiarnego, i najeść się do syta czymś bardziej konkretnym.

A jeśli twierdze, to tylko budowane na solidnej skale, murowane granitem i cegłą, wyposażone w ambrazury armatnie, fosy i mosty jak najrzadziej zwodzone. Pora już zwinąć te buble z nylonu i rurek PCV i złożyć je gdzieś w magazynie do czasu ponownego zdziecinnienia. Ono zawsze powraca.

Fot. Piotr Petarda
Fot. Piotr Petarda
Piotr Petarda

  Piotr Petarda

(wł. Piotr Parda) Artysta, ilustrator książek i poszukiwacz. Od 2001 r mieszka w Bostonie, a do kraju przyjeżdża dwa razy w roku. Podwójny magister sztuki (ASP w Poznaniu i SMFA -TUFTS w Bostonie). Przez około pół godziny został kelnerem i czekał na zamówienie stojąc wśród nagrobków zabytkowego cmentarza w Amherst, Massachusetts, innym razem prezentował przedświątecznym zakupowiczom centrum handlowego zawartość pustego portfela. W środku lata ulepił bałwana z trawy i gipsu w ogrodzie swojego domu na przedmieściach Poznania oraz namalował kilka obrazów za pomocą wiertarki i szczotki. Brał udział w trzech maratonach, a w jednym z biegów na 5 km zdobył pierwsze miejsce w grupie wiekowej 35-39 lat. W roku 2015 przeszedł do następnej grupy wiekowej.

(Piotr Parda) Artist, book illustrator, wanderer. Since 2001 lives in Boston and visits Poland twice a year. Double Master of Fine Arts (Academy of Fine Arts in Poznań and SMFA -TUFTS in Boston). For about half an hour he became a waiter and waited for an order among the graves of the old graveyard in Amherst, Massachusetts. Other time he presented the interior of his empty wallet to the Christmas shoppers at a shopping mall. In the garden of his suburban house in Poland, he built a snowman out of mowed grass and plaster in the middle of summer and painted a few paintings using a power drill with a brush attached to it. Piotr took part in three marathons and won one 5K race in his age group (35-39) . In 2015 he moved up to the next age group.


DATA PUBLIKACJI: 5 października 2017
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 13 listopada 2017