czarno to widzę
ostatnie czyste niebo księżyc
trafia do kąta w przedpokoju
mój syn
rzuca się na psa
***
pot spływał, powstawały upiorne plamy i zrobiło mi się za ciasno.
autobus zamykał i otwierał drzwi jakby oddychał.
dając znaki zniecierpliwionemu kierowcy pytałeś dlaczego
nie wsiadam. mucha próbowała się dostać do truskawkowego ciasta
które miałeś w siatce. tutejszy pies, jak zwykle okazywał chuć ocierając się
i skacząc z nadzieją, ale ja miałam w głowie wyłącznie ćmy, czekające na mnie
na werandzie. pęk kluczy pobrzękujących na pożegnanie.
i przebierałam nerwowo myślami.
kierowca dopalił i celował w zakaz. zastanawiałam się jak bardzo jesteś
tzn. twoje odbicie w moich okularach. sama się rozwarstwiłam
gdy na ulicę wylało się gorąco, co dodawało pikanterii
i prawie ogarnęło mnie wzruszenie na myśl o szklance whisky z lodem.
ale milczenie nie podlega egzekucji jak ostatnia świnia czy krowa.
to wiem. i pozwoliłam sobie zostać. aż coś cię zwróci.
w bądź co bądź lepszej formie. a potem wsiadłeś.
zapachniało burzą. ktoś chciał wyjść i się potknął.
nic się nie wyklucza
teraz kwestia wiary jest drugoplanowa
w internecie oglądam zdjęcia
dwie pomarszczone uśmiechnięte kobiety
pozują do zdjęcia z młodym przystojnym
starszym o dwa tysiące lat kolegą
koniec jesieni
Dwa grube warkocze wypuszcza na wiatr
by mogły zawodzić, skręcać pomiędzy światło.
Śnieg na długo położył widok za oknem.
I nie ma zwierzęcia, żeby się przytknąć do miękkiego.
Blisko tylko ten ogień i wciąż do niego wraca.
przygotuj się na desant
a ty mnie szukasz w wynikach badań i statystykach
kto by tam chciał studiować je dokładnie.
ważne że księżyc wschodzi jakby po raz ostatni
i trzeba być gotowym i spakowanym w lekki płócienny plecak
lub torbę na długą drogę bo czas rozjechał się zupełnie
choć nie dotarł gdzie czekają i jeszcze go nie widziano.
zaś w radiu o jeleniu co postrzelony uciekał dalej
i schował się na śmierć.
nie w porę a jednak wyliniały łasi się
do mych nóg żal i teraz będziesz szedł
beze mnie bo oto ta sama
co weszła w rogate zwierzę
która i we mnie wchodzi zamiast
ciebie i pachnę nią zupełnie inaczej
śmierć, a ty że lubisz mnie brudną mówisz.
poślizg
cóż jeszcze mógł zrobić mój biedny wuj
który całe życie spędził w warsztacie samochodowym
i z buddyjską cierpliwością wymieniał opony letnie
na zimowe, a potem znowu zimowe na letnie
który utytłany smarem z papierosem przyklejonym do ust
wracał do domu jak z polowania a ciotka, której ciało
potrafiło nagle opaść w przypadkowym miejscu krzyczała
że za krótka ta rurka do tlenu i wyciągała gumowe wtyczki z nosa
żeby w kiblu zapalić. a potem krztusiła się wypluwała coraz większe
kulki śluzu jak maszyna wyrzucająca brudny śnieg. a wujek
który był niewielkim mężczyzną z czułością przenosił ją do łóżka
i podawał morfinę jakby podawał obiad. i nie przestawał żartować
o cyckach dupach i ruchaniu, przez które tyle razy czułam się zażenowana.