mother and daughter

Feminizm a religia

Feminizm nie pokona potrzeby religijności ale może ją zmieniać. Religia zaś, lekceważąc moralne argumenty feminizmu zaprzecza sama sobie, co może się udać tylko na krótką metę. Głoszenie nauki o godności każdego człowieka musi doprowadzić do odkrycia, że kobieta to także człowiek. A jak człowiek, to ma prawa człowieka, prawo do wolności i decydowania o sobie, nie jest niczyją niewolnicą, ani pojedynczych osób, ani wspólnoty narodowej.

Jeśli feminizm to pogląd, że kobietom należą się wszystkie prawa człowieka, prawa równe z mężczyznami, to na czym polega problematyczność feminizmu? Jeśli, inaczej mówiąc, feminizm to pogląd, że dyskryminacja ze względu na płeć jest niedopuszczalna, to kto i dlaczego może nie zgadzać się z taką tezą? Co złego jest w równych prawach? Równe traktowanie wszystkich ludzi jest wszak powinnością moralną, która wynika z założenia o godności każdego człowieka. Chyba najpoważniejszą rywalką feminizmu jest religia, a przynajmniej niektóre religie.

Religia poza wymiarem moralnym ma też wymiar przynależności do wspólnoty, który jest dla człowieka ważny.

Wiele religii dostrzega w feminizmie zagrożenie dla swojej tradycji i świętych ksiąg. Chrześcijanie np. czytają, że żona ma być poddana mężowi. Jest to nieco zaskakujące z perspektywy założenia o godności każdego człowieka, ale poddaństwo kobiet wielu religiom nie przeszkadza, podobnie jak niewolnictwo i rasizm w przeszłości. Emancypację kobiet traktuje się wręcz jako przejaw pychy i niezrozumienia swojej natury. Dotyczy to zwłaszcza tych religii, które powstały dawno i zakonserwowały w swojej treści dawny porządek społeczny, podnosząc go do rangi nadprzyrodzonej. Dlatego trudno im ten prządek teraz porzucić.

Nikt nie ma prawa dla dobra ogólnego poświęcać dobra kobiety.

Martha Nussbaum w swojej książce Women and Human Development (2000) wymienia dwie skrajne postawy wobec kolizji feminizmu z religią (bierze pod uwagę hinduizm, islam i wyznania chrześcijańskie). Pierwsza postawa, świecki humanizm, to przekonanie, że równość dla kobiet jest ważniejsza niż jakiekolwiek przekonania religijne oraz prawo do ich głoszenia i praktykowania. W związku z tym przypisuje się religiom negatywną rolę społeczną lub przynajmniej widzi ich konflikt z racjonalnym zestawem wartości. Według tej postawy religia ma prawo do istnienia, jeśli się dostosuje do międzynarodowych standardów moralnych (Nussbaum 2000: 175). Druga postawa zakłada, że nie ma wartości bez wspólnoty, która ma swoją religię i tradycję. Podważanie religii to podważanie sensu życia, który także kobietom jest niezbędny. Nie wiadomo, czy taka postawa zasługuje na miano feminizmu, ale jest to feminizm przynajmniej w tym sensie, że wyraża to, co jest ważne dla wielu najbardziej pokrzywdzonych kobiet. Niektórzy uważają, że lokalne źródła wartości są dla ludzi lepsze niż międzynarodowe prawa człowieka, niekiedy postrzegane jako opresyjne wobec lokalnej kultury (Nussbaum 2000: 177). Jest to nietypowe u feministki, ale Nussbaum dostrzega w religii sprzymierzeńca w walce o sprawiedliwość i dobre traktowanie ludzi. Religia ma jej zdaniem autorytet w usprawiedliwianiu moralności. Wolność praktykowania religii jest jednym z praw człowieka. Religia to forma poszukiwania ostatecznego sensu życia i najwyższego dobra, miejsce moralnej edukacji młodzieży (Nussbaum 2000: 179). Całkowite odrzucenie religii to groźba wypatroszenia wielu ludzi z ich kultury i życia moralnego. Religia poza wymiarem moralnym ma też wymiar przynależności do wspólnoty, który jest dla człowieka ważny. Uznanie religii za całkowicie szkodliwą społecznie pozbawiałoby ludzi prawa do jej praktykowania. Usprawiedliwieniem dla takiego posunięcia może być tylko faktyczne wyrządzanie krzywdy przez konkretne religijne wspólnoty (Nussbaum 2000: 180). Stąd postulat Nussbaum, aby feminizm nie odrzucał wszelkiej religijności.

51uQp3QJx1L._SX331_BO1,204,203,200_

Jak zatem rozwiązać konflikt dwu praw człowieka: prawa do równego traktowania dla kobiet i prawa do swobodnych praktyk religijnych? Po pierwsze, Nussbaum zakłada polityczny liberalizm. Odrzuca takie podejście, w którym dobro grupy, rodziny czy wspólnoty jest ważniejsze niż dobro indywidualnej osoby (Nussbaum 2000: 188). To jest ważna teza, ponieważ wtedy nie można powiedzieć, że dobro rodziny czy narodu jest ważniejsze niż dobro indywidualnej kobiety. Nikt nie ma prawa dla dobra ogólnego poświęcać dobra kobiety. To wynika z uznania jej pełnych praw ludzkich i równości. Po drugie, państwo ma prawo kontrolować religie, a związki wyznaniowe, które nie respektują obowiązującego prawa, może zdelegalizować lub odmówić im miana religii (np. kulty satanistyczne nie mają statusu religii). Zdaniem Nussbaum, jeśli religia traktuje swoich wyznawców nierówno, to państwo może odebrać jej status charity i obłożyć podatkami. Państwo może zabronić religijnych praktyk, które upokarzają i stygmatyzują obywateli z powodu ich płci (Nussbaum 2000: 203). Nie akceptuje się np. religii, która popiera segregację rasową. Nussbaum daje przykład Bob Jones University, który odmawiał przyjmowania ciemnoskórych studentów, a jego misją, motywowaną przekonaniami religijnymi, było przeciwdziałanie małżeństwom mieszanym. Temu uniwersytetowi odmówiono statusu organizacji non-profit (charitable institution) i obciążono podatkami. Uzasadnieniem był ważny interes państwa w znoszeniu dyskryminacji rasowej. I ten interes przeważył prawo do swobodnych praktyk religijnych i funkcjonowania instytucji religijnych, które kierują się swoimi zasadami (Nussbaum 2000: 191).

Rodzina jest dla państwa ważna jako jednostka społeczna i zasługuje na ochronę. Ale tutaj także są wymogi moralne: jeśli w rodzinie dochodzi do przemocy, to ta komórka nie zasługuje na miano rodziny i na ochronę państwa.

Czy zatem religia jako taka jest wrogiem równości dla kobiet? Zdaniem Nussbaum, ci którzy tak twierdzą, nie doceniają wewnętrznego zróżnicowania religii, wielości głosów i różnych interpretacji kanonicznych tekstów (Nussbaum 2000: 193). Nawet w kościele katolickim, pisze Nussbaum, są zwolennicy kapłaństwa kobiet (Nussbaum 2000: 183). Akty nietolerancji nie dają się usprawiedliwić w żadnej religii i ich dokonywanie w imię religii jest pogwałceniem religijnych zasad (Nussbaum 2000: 195).

Analogiczna jest relacja państwa do rodziny. Rodzina jest dla państwa ważna jako jednostka społeczna i zasługuje na ochronę. Ale tutaj także są wymogi moralne: jeśli w rodzinie dochodzi do przemocy, to ta komórka nie zasługuje na miano rodziny i na ochronę państwa. Państwo wszak, nie pytając rodziców o zdanie, nie pozwala na pracę dzieci i wymaga obowiązku szkolnego. Gwałt małżeński czy pobicia nie są usprawiedliwione autonomią rodziny. Nussbaum podkreśla, że dobra rodziny czyli interesu grupowego rodziny, nie można realizować kosztem niektórych członków rodziny; każde indywiduum w rodzinie musi być równo szanowane, także kobieta (Nussbaum 2000: 277). Czy feminizm zagraża rodzinie? Jeśli zagraża, to jedynie takiej rodzinie, która opiera się na wyzysku kobiet, na ich zniewoleniu i na przemocy wobec nich. Wydaje się jednak, że lepsza jest rodzina oparta na równych prawach. To mit, że trwałe są tylko małżeństwa oparte na władzy. Nussbaum pisze, że właśnie takie małżeństwa rozpadają się coraz częściej, kiedy coraz więcej kobiet ma jakieś wyjście i nie są skazane na despotyzm partnera. Młodzi ludzie często wybierają nowe formy rodzicielstwa i związków. To jest oddolny ruch, który zmienia instytucję małżeństwa i pojęcie rodziny.

Tak jak feminizm nie docenia pozytywnej strony religii, tak religia nie dostrzega moralnych racji u źródeł feminizmu.

Nussbaum może mieć rację, że nie sama religijność hamuje proces uznawania równości kobiet, lecz tylko te formy religijności, które konserwują stary porządek społeczny. Dzieje się to jednak na tyle często, że łatwo uznać religię za wroga feminizmu. Nussbaum nie docenia faktu, że to nie pojedynczy fanatycy religijni ale szanowane instytucje religijne akceptują wyzysk i poddaństwo kobiet. Są jednak powody, aby myśleć, że odrzucenie wszelkiej religijności jako wrogiej feminizmowi byłoby strategicznym błędem. Prawo do wyznawania jakiejś religii może okazać się bardziej fundamentalne dla ludzi niż prawo do równego traktowania. A wtedy nie pozostaje nic innego, jak piętnować wynaturzone formy religijności, nawet jeśli mają postać silnych instytucji. Skuteczność negowania wszelkiej religijności może być niska, jeśli całe rzesze ludzi potrzebują prostego opisu świata i prostych reguł postępowania, które oferują religie.

Walka o równość kobiet nie jest zatem łatwa, wymaga uznania tych fundamentalnych potrzeb większości ludzi i może przebiegać jako proces powolnego przekonywania, że kobieta to też człowiek z wszelkimi prawami, a nie istota służebna, żyjąca dla innych, jak było przez wieki. Pokazywanie krzywdy kobiet i jej teoretyczne wyjaśnianie, moim zdaniem, z czasem zrodzi nowe intuicje moralne, które utrwalą odpowiednie zapisy prawne, a te doprowadzą do nowych interpretacji religijnych tekstów i zmiany nauczania w ramach wspólnot religijnych. Krótko mówiąc, nie jest to proces ani łatwy, ani szybki. Nussbaum w czasie wykładu z filozofii feministycznej (Feminist Philosophy, University of Chicago 2017), w którym uczestniczyłam, z żalem stwierdziła, że proces wyrównywania praw kobiet w USA i na świecie toczy się bardzo powoli. W związku z tym staje się ważne, jak feminizm jest postrzegany przez instytucje wyznaniowe. W wielu kościołach protestanckich prawa kobiet zostały potwierdzone przez dopuszczenie kobiet do funkcji biskupich, czyli do zarządzania wspólnotami religijnymi. W kościele katolickim, który opiera się na tej samej Biblii wciąż obowiązuje dawna interpretacja. Często nie dostrzega się, że feminizm jest nurtem inspirowanym racjami moralnymi: wolnością, równością, sprawiedliwością, szacunkiem dla człowieczeństwa kobiet. Tak jak feminizm nie docenia pozytywnej strony religii, tak religia nie dostrzega moralnych racji u źródeł feminizmu.

Kobiety potrzebują religii, to one zapełniają kościoły

Niechęć do feminizmu obecna jest także w kręgach watykańskich. Feminizm, ruch osób LGBT, a także teorie na ich temat, zostały potraktowane łącznie i nazywane ideologią gender. Piszą o tym Sarah Bracke i David Paternotte w jednym z tomów czasopisma Religion and Gender. Przytaczają przemówienie z 2015 roku afrykańskiego kardynała Roberta Sarah, prefekta watykańskiej Kongregacji Kultu Bożego. Zdaniem kardynała Sarah we współczesnym świecie można dostrzec dwa zagrożenia: jedno to zachodnia idolatria wolności, drugie to fundamentalizm islamski. Jego zdaniem, pierwsze zagrożenie prowadzi do „ideologii gender”, która akceptuje rozwody, aborcję, związki homoseksualne i eutanazję. Drugie zagrożenie prowadzi do zideologizowanego islamu, który akceptuje poligamię, podporządkowanie kobiet, niewolnictwo seksualne i małżeństwa dzieci. „Jesteśmy pomiędzy ideologią gender i ISIS” (Bracke, Paternotte 2016: 147). Kardynał wskazuje nawet na magiczną zbieżność wydarzeń 26 czerwca 2015 roku, kiedy miały miejsce ataki terrorystów islamskich we Francji, Kuwejcie, Somalii i Tunezji, a zarazem tego dnia Sąd Najwyższy USA podjął decyzję na korzyść równości małżeńskiej czyli uznał małżeństwa dowolnych dwu osób (Bracke, Paternotte 2016: 147). Feminizm jako składnik „ideologii gender”, rozumiany jest nie tylko jako ruch społeczny, ale także jako zespół teorii i został w tym przemówieniu postawiony w jednym szeregu z terroryzmem ISIS. Trudno sobie wyobrazić bardziej wrogie spojrzenie na prawa kobiet i akademickie badania nad płcią. Feministki, aktywiści LGBT i osoby prowadzące badania nad płcią są tutaj razem napiętnowani jako zagrożenie dla rodziny, równie niebezpieczne jak ISIS (Bracke, Paternotte 2016: 148). Choć kardynał Sarah jest otwartym krytykiem papieża Franciszka, to jednak obaj pochodzą z krajów postkolonialnych i obaj mówią o kontynuacji „ideologicznej kolonizacji” (Bracke, Paternotte 2016: 150). Sarah kryzys zachodniego chrześcijaństwa tłumaczy przesadnym kultem wolności, a prawa dla kobiet i mniejszości seksualnych traktuje jako tego przykład. Wygląda na to, że tradycyjne chrześcijaństwo jest bliższe biednym krajom postkolonialnym niż bogatym krajom Zachodu, które dokonały swoistego postępu moralnego i są w stanie zapewnić swoim obywatelom jeszcze lepsze traktowanie, np. kobiety mogą zyskać autonomię a osoby homoseksualne żyć w zgodzie z własną tożsamością. Słowo „ideologia gender” wyraża niechęć do tych nowych intuicji moralnych, które są problemem dla tradycyjnej wykładni chrześcijaństwa, dodatkowo podsyconym niechęcią do bogatych krajów, dawnych kolonizatorów. W Polsce katoliccy hierarchowie użyli terminu ideologia gender do negatywnego przedstawienia feminizmu i liberalnego podejścia do ról płciowych, tym samym sytuując się w opozycji do intuicji moralnych dominujących w krajach Zachodu.

Jaka jest zatem relacja feminizmu do religii? Religie są starsze niż feminizm, są z różnych epok i zakładają inny porządek społeczny i inne intuicje moralne. To pierwsza różnica. Mają odmienne interesy, feminizm broni praw kobiet, religia skupia się na zbawieniu po śmierci. To druga różnica. Nie brakuje jednak związków pomiędzy nimi. Kobiety potrzebują religii, to one zapełniają kościoły, nawet jeśli potrzebują także równych praw. Feminizm nie pokona potrzeby religijności ale może ją zmieniać. Religia zaś, lekceważąc moralne argumenty feminizmu zaprzecza sama sobie, co może się udać tylko na krótką metę. Głoszenie nauki o godności każdego człowieka, musi doprowadzić do odkrycia, że kobieta to także człowiek. A jak człowiek, to ma prawa człowieka, prawo do wolności i decydowania o sobie, nie jest niczyją niewolnicą, ani pojedynczych osób ani wspólnoty narodowej. Ma prawo do integralności swojego ciała i do pełni praw obywatelskich, do równego uczestnictwa w życiu publicznym i do równej płacy. Nie ma obowiązku poświęcania swojego życia dla innych.

Kardynał Sarah najwyraźniej nie uznaje pełnego człowieczeństwa kobiet. Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, że odmawia kobietom równego traktowania. Pod jego hasłem obrony wartości rodziny zagrożonej przez feminizm, kryje się teza, że od kobiet ważniejsze są dzieci, mężczyźni, rodzina i naród. Traktowanie kobiet jako poddanych i skazanych na poświęcenie dla rodziny nie jest wyrazem szacunku dla nich. Przy tej wykładni, kobiecie nie przypisuje się godności ludzkiej po prostu, a jedynie „szczególną godność”. Jest to godność niższej rangi, skoro skazuje na poddaństwo. Wydaje mi się, że najpierw kobietom trzeba przyznać zwykłą godność ludzką, czyli wszystkie prawa człowieka, a potem mówić o „szczególnej” godności.

Tradycyjne myślenie o kobiecie jest takie: kobieta ma szczególną godność, ponieważ jest nam potrzebna do rodzenia i opieki. „Szczególna godność” polega tutaj na pełnieniu ważnych funkcji społecznych, a nie na tym, że kobieta jest istotą świadomą i wolną. Kobiecie nie przypisuje się tutaj pełni człowieczeństwa, ale tylko jakieś człowieczeństwo służebne.

Podsumowując trzeba powiedzieć, że religie mają jeszcze przed sobą proces uznania kobiet za pełnoprawne istoty ludzkie, a feminizm ma jeszcze przed sobą proces zrozumienia sytuacji tych kobiet, które bez religii nie rozumieją świata.

 


 

Literatura:

Bracke S., Paternotte D. (2016) Unpacking the Sin of Gender. “Religion and Gender” vol. 6, no. 2 (2016), s. 143–154.

Nussbaum Martha (2000) Women and Human Development. Cambridge: Cambridge University Press.

DATA PUBLIKACJI: 24 stycznia 2018
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 1 czerwca 2018