Insekty, Herman Henstenburgh, pierwsza połowa XVIII w., Muzeum Luwr, via Wikimedia Commons
Insekty, Herman Henstenburgh, pierwsza połowa XVIII w., Muzeum Luwr, via Wikimedia Commons

SŁOWO DO TYCH CO NAS ZABIJAJĄ  

Po antropocentrycznym traktacie o zabijaniu much, tym razem oddajemy głos muchom, które okazują się być zaskakująco tolerancyjne i wrażliwe.

Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że jesteśmy tak odstręczające i namolne. Piękno, nawet my to wiemy, jest dyskusyjne i jak wiedzą filozofowie, całkiem względne.

Często zadajemy sobie pytanie, czym jest piękno i jak greckie, klasyczne muchy pochylamy się nad ciałem człowieka. Spójrzmy na niego obiektywnie. Czy te narośle wyrastające po obu stronach waszej głowy – tak doskonale pomagające w wykrywaniu naszego brzęczenia – nie wydają się przedziwne i pokraczne? I wy jesteście owłosieni ponad miarę. Jedni pragną mieć włosów więcej i narzekają, gdy je tracą, inni robią wszystko, by mieć ich mniej. Golą więc twarze, klatki piersiowe, nogi i genitalia. Nawet plecy. Mam wspomnieć o chudych, którym rysują się żebra i można policzyć im kości? O otyłych, którzy się z siebie w siebie przelewają? O obwisłych piersiach, wydatnych brzuchach, żylakach, ubytkach w zębach?

Czy najpiękniejszy spośród was jest aż tak zachwycający? Z przerażającym zakończeniem kończyn i brakiem skrzydeł? Tak naprawdę człowiek nie jest piękny nawet dla człowieka!

Przyznam jednak, że TRAKTAT O ZABIJANIU MUCH otworzył mi karmazynowe oczy. Ileż nienawiści i zbędnego okrucieństwa! Czyż śmierć nie jest zbyt wysoką ceną za spokój, nieproporcjonalną karą za natręctwo? I pomyślcie: tego krótkiego czterotygodniowego życia!

Obrzydzenie towarzyszące miażdżeniu mych pobratymców nie każdemu przypadnie do serca. I to sprzątanie po rozgnieceniu…

Błogosławię tego, który nie pozbawi życia ani jednej mojej służki, wiernej muchy – rzekł Baal Zwuw, Nasz Pan – ale karzę prześladowców

do dziesiątego pokolenia.

TRAKTAT O ZABIJANIU MUCH nie wspomniał o dwóch sytuacjach jakże różnych. Jedną jest pora dzienna, gdy wpadamy do czyjegoś mieszkania przypadkiem lub przyciągnięte głodem: po inspekcji miejsca czy po ukończeniu posiłku pragniemy wrócić skąd przybyłyśmy. Wcale nie jest to łatwe. Ile razy widzieliście nas na szybie? Szkło wprowadza nas w błąd. Co czynić? Często nie wystarczy otworzyć okna. Już lecę z radą.

Zamknijcie nas jednym skrzydłem okna, abyśmy znalazły się między szybami i postraszcie czymś ciemnym. Wylecimy wówczas jak niepyszne szparą między framugami.

A porą nocną, kiedy brzęczenie staje się koszmarem?

Znam dwie metody. Zapalcie światło w innym pokoju a polecimy tam wkrótce jak przysłowiowe ćmy. I tak z pokoju do pokoju aż do samego holu gasząc za sobą światło. Na końcu otwórzcie wejściowe drzwi zapalając światło na korytarzu. Albo też włączcie latarkę stawiając ją za oknem. Przepadamy za jej światłem.

Gdybyśmy były wielkości ludzi, a ludzie maleńcy jak my czy byłoby lepiej? Wstręt byłby znacznie większy, wręcz nie dający żyć. Może polowałybyśmy na człowieka?

Osobiście nie mogłabym nikogo zabić niezależnie od jego wielkości. Bałabym się, że przemówi ludzkim głosem.

DATA PUBLIKACJI: 26 stycznia 2018
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 31 stycznia 2018