pILNE

Z narady u ministra kultury

Świat wciąż za mało wie o naszych dokonaniach, ambicjach, naszej wspaniałej historii, kulturze i cywilizacji.

W gabinecie wicepremiera i ministra kultury P. Glińskiego doszło ostatnio do tajnej narady, z której nagranie poniżej publikujemy. Wzięli w niej udział, prócz wicepremiera, prezes TVP J. Kurski, wicepremier B. Szydło, minister Z. Ziobro, wicepremier J. Gowin, były minister W. Waszczykowski, profesor A. Zybertowicz.

Wicepremier P. Gliński: Moi drodzy zaprosiłem was tutaj w ważnej sprawie. Otóż w tym roku przypada stulecie niepodległości Polski. W związku z tym uważam, że powinniśmy uruchomić międzynarodową kampanię wizerunkową naszej ojczyzny, która niestety nie jest tak bardzo ceniona i tak dobrze kojarzona, jak na to bez wątpienia zasługuje. To znaczy Polska, jak wszyscy wiemy, jest na świecie bardzo ceniona i podziwiana. Zwłaszcza od czasów dobrej zmiany, której świat przygląda się z niekłamanym zapartym tchem, eee, tzn. zapartym podziwem, to znaczy niekłamanym podziwem. Wszyscy to wiemy, nie trzeba tego tutaj bliżej przedstawiać. Niemniej ten podziw wciąż jest za mało zaparty, to znaczy za mało niezakłamany, to znaczy niekłamany. No, jednym słowem, zawsze mógłby być jeszcze większy ten podziw, który oczywiście, podkreślmy, jest już i tak duży, jeśli nie wielki, oraz rośnie, wiadomo, wszyscy to powtarzają, więc nie będę ja się powtarzał. No ale nawet wielki niekłamany zachwyt, jaki bez wątpienia budzimy, wciąż jest dla nas jeszcze niedostateczny. Świat wciąż za mało wie o naszych dokonaniach, ambicjach, naszej wspaniałej historii, kulturze i cywilizacji. Chodzi mi zwłaszcza o cywilizację polską, niedostatecznie cenioną, mimo, że, jak wiemy, bardzo przecież skądinąd wysoko cenioną. Ale nie na naszą miarę. Świat musi wreszcie zrozumieć, jak wielka jest nasza rola. Nasza duma musi wybrzmieć należycie – na wszystkich kontynentach, w Europie, w Ameryce, w Afryce, Azji…

„Polska jest najfajniejsza”.

Waszczykowski: to jeszcze nie wszystkie. Pamiętajmy o Ataranktydzie i Oceadonii…

Gliński: Amen. Upraszczając sprawę: chodzi mi o zorganizowanie kampanii pod roboczym hasłem „Polska jest najfajniejsza”.

Szydło: I najpiękniejsza.

Gliński: I najpiękniejsza. Ale to hasło wywoławcze. Trzeba wymyślić coś lepszego, coś bardziej zakorzenionego w naszej tradycji, kulturze, sztuce, a jednocześnie uniwersalnego.

Kurski: Moim zdaniem to niezbyt trafiony pomysł. Nie oszukujmy się. Niech to, drodzy państwo, zostanie tylko między nami, ale obecnie Polska jest na świecie kojarzona niedobrze.

Wszyscy: Nieee, co ty opowiadasz!… Zwariowałeś?

Kurski: Niestety, przeprowadziliśmy trochę obiektywnych badań, żeby poznać prawdę, bo przecież jeśli będziemy cały czas trzymać się tylko tego, co mówimy, to daleko nie zajedziemy. Tak więc, powtarzam: to nie może wyjść poza to pomieszczenie. W wielkiej tajemnicy mówię wam, że nie za dobrze wyglądamy.

Waszczykowski: No nie za dobrze, bo zasługujemy przecież na najwyższe pochwały, a tymczasem są one jednak niedostateczne.

Gliński: Proszę, nie rozdrabniajmy się. Ta dyskusja poświęcona jest wielkiej idei polskiej.

Kurski: Dokończę myśl, której nie pozwoliłeś skończyć, Glina. Otóż powinniśmy pójść innym torem myślenia niż twój. Żyjemy w czasach, gdy wielkie idee nikogo nie kręcą. Wielkie idee nie są seksi. A my chcemy być bardziej seksi, tak czy nie?

Szydło: No co ty. Ja tego nie rozumiem. Chcemy być seksi?

Kurski: No tak, ty tego nie zrozumiesz. Ale reszta rozumie, co mówię. Nikogo nie obchodzą nasze wielkie idee. Rzecz w tym, że to ciemniaki. Bo gdyby nie byli ciemniakami, to by z nami trzymali, tak? A czego te ciemniaki nie rozumieją?…

Waszczykowski: Nie, no, Kura, przestań…

Kurski: Pozwól, że dokończę, Witeczku. Czego ciemniaki nie rozumieją? Otóż ciemniaki nie rozumieją jednej prostej rzeczy: że nasz prezes jest najfajniejszy. Że nasz pan prezes jest seksi.

Szydło: W imię ojca i syna, prezes jest jaki?

Kurski: To taka metafora, oczywiście. Nie chodzi o to, że prezes jest seksi, tylko, że jest „seksi”, rozumiesz, babo, znaczy, Beato? Musimy być sprytniejsi. Chodzi o prostą rzecz: międzynarodowe ocieplanie wizerunku naszego drogiego przywódcy. W tym celu… Chwileczkę, dokończę. W tym celu proponuję puścić w obieg jakiś prosty przekaz, zamienny na gadżety, memy, loga, bzdety, pistolety, pizdolety. Coś prostego. Na przykład: Dobra kaczka. Albo Dobry kaczor. Zaprojektuje się fajne loga, fajne gadżety. Jakąś kaczkę, jak taką maskotkę na olimpiadę, wiecie, takiego pluszaka kaczora…

Szydło: Bój się Boga, Jacek!

Gliński: Tylko nie kaczor. To się źle kojarzy. Sami wiecie.

Kurski: No to nie kaczor, tylko kaczka.

Szydło: Też źle się kojarzy. Bo kaczka dziwaczka. Ta co to poszła do apteki po leki. To znaczy po mleko. Nie, to się źle kojarzy, stanowczo. To niepoważne.

Kurski: Ciemny lud to kupi.

Szydło: Ja tego nie kupuję.

Gowin: No, jak pani Beata tego nie kupuje, to może rzeczywiście ciemny lud też tego nie kupić…

„Kaczka pokoju”

Kurski: Kupi, kupi. Zalejemy go tymi kaczkami. Zadusimy. Zachłysną się. I nie żadna tam, kurwa, dziwaczka. Polska kaczka. Dobra kaczka. Fajna kaczka, przytulanka taka, którą każda mama kupi pod choinkę córeczce…

Waszczykowski: Dobra kaczka brzmi jak danie do zjedzenia. To musi być jakaś inna kaczka. Jakaś kaczka z przesłaniem. „Kaczka pokoju” na przykład. Wiecie, taka gra słów. Hehe, rozumiecie? „Kaczka pokoju”, bo PiS, czyli „pokój”.

Kurski: Dobre, Witeczku, dobre, haha, „Kaczka pokoju” mi się podoba. Taki pluszak z napisem PiS. Memy, chujemy. Ciemniaki będą miały papkę.

Szydło: Sama nie wiem. No, sama nie wiem.

Gliński: Moim zdaniem powinniśmy pomyśleć o czymś poważniejszym. Sięgnąć do naszej tradycji, kultury, uwydatnić polskie osiągnięcia i wielką tradycję cywilizacyjną. A jednocześnie, żeby to było coś nieoczywistego, nie jakiś Chopin czy Gombrowicz. I coś zrozumiałego wszędzie na świecie, coś, co wszyscy natychmiast zrozumieją. Kaczka to PR, a mnie chodzi o ideę, moi drodzy.

Kurski: Idee są niefajne. Fajne są historie. Musimy stworzyć historię „Kaczki pokoju”…

Gliński: Pozwól, Kura, że teraz ja skończę. Kaczka mi się nie podoba. W ogóle ptactwo to nie jest to, co miałem na myśli. Ani kaczka, ani kura, ani sokół, ani jastrząb, rozumiesz? Ja myślałem o tym, długo wertowałem literaturę. I mam swoją propozycję.

Gowin: Ja też mam swoją propozycję, kompromisową.

Gliński: Pozwól, Jareczku, że dokończę. No więc mam swoją propozycję. Bardzo polską, bardzo uniwersalną, bardzo progresywną, pozytywistyczną, żeby pokazać, jak bardzo jesteśmy pozytywni. Cały pozytywizm przewertowałem ostatnio, moi drodzy.

Kurski: No i?

Szydło: To mi się podoba. Pozytywizm. Krzyżacy. Zbyszko z Bogdańca. Jagienka. Ulrich von Jüngingen kaputt. Ale zdaje się, że niedawno pokazywali to w tvp info. Sami wiecie, kiedy.

Gliński: Ty to, Beata, masz skojarzenia. Nie o ten pozytywizm chodzi.

Szydło: A o któren?

Gliński: Prus. „Faraon”. Oto mój typ. Sięgnijmy do „Faraona”.

Szydło: A Prus to nie romantyzm?

Kurski: No dobra, ale Faraon – co? Co „Faraon”? Jaką opowieść chcesz do tego dokleić? Co ma do tego wszystkiego, co się u nas dzieje, faraon? Jak to ma ocieplić nasz wizerunek?

Gliński: Jak to co? Jak to jak? Sam przecież mówiłeś przed chwilą, że problem w tym, że nikt na świecie nie wie, jak wspaniałego mamy prezesa?

Kurski: Czyś ty, Glina, oszalał, chcesz zrobić z Jaro faraona?

Szydło: To nawet dobrze brzmi: Faraon Jaro.

Gliński: A czemu nie? Ty zrobisz z tego w telewizorze takie fantasy: Faraon Jaro zbawia świat.

Kurski: To nonsens. Ośmieszymy się.

Waszczykowski: A mnie się to podoba. Lepsze niż Kaczka dziwaczka i Kaczor Donald. Tfu.

Wszyscy: tfu.

Gliński: Zatrudnisz ekipę od „Korony królów”.

Kurski: Zwariowałeś, tych tandeciarzy?

Gliński: No, ale serio. Moim zdaniem Faraon…

Kurski: To bzdura. Mówię ci, nikt tego nie kupi. To za mądre. Sam wiesz. Długo nad tym myślałeś. Przekombinowałeś, Glina. To za subtelny koncept. Myślisz wciąż językiem starych elit. Prezes to nie faraon.

Gliński: Ty „Faraona” nigdy nie czytałeś. To był faraon postępowy, który chciał przynieść dobrą zmianę Egiptowi. Tylko że stary establishment mu nie pozwolił. To jest opowieść o nas, ty ignorancie.

Szydło: Panowie, proponuję kompromis.

Gowin: Ja też, za pozwoleniem. Ja jeszcze nie mówiłem długo, a przecież jestem wicepremierem, i to od nauki. Ja też mam propozycję kompromisową. Kampanii tyleż poważnej, co pozytywnej i pozytywistycznej, a zarazem popularnej, dowcipnej, łatwo zapadającej w pamięć. „Go win, Poland” Hasło proste, chwytliwe, zrozumiałe na całym świecie, nawet na Antarktydzie, drogi Witoldzie, na Antarktydzie. Na melodię tej piosenki: „Go west”. Wiecie, tej, co kibice śpiewają (nuci): Go win! Tralalalalala, Go win, tralalalala, go win…” itd. Genialny pomysł, prawda? Godzi wszystkie żądania, wychodzi naprzeciw wszystkim potrzebom, innowacyjny, śmiały, nowatorski, jak i ja.

Kurski: Buahahaha

Gliński: Drogi Jarosławie, wietrzę w tym jakiś chytry trik… Coś mi tu nie halo… Nie wiem co.

Waszczykowski: Tak, ja też. To znaczy ja też czuję w tym jakąś twoją niecną zagrywkę, Jarku, nie obraź się, choć nie wiem dokładnie, jaką. Ale intuicja mi coś podpowiada…

Szydło: Co ci podpowiada? Ja bym wzięła i tę propozycję pod uwagę. To ciekawa moim zdaniem propozycja.

Waszczykowski: No sam nagle nie wiem już…

„ocieplać wizerunek Polski na świecie”

Gowin: Go win, tralalallalaa

Szydło: Tak, bardzo ładna ta kibicowska przyśpiewka, swojska taka, dobrze się kojarzy. Go win, tralalalala. No to ja kompromisowo może zaproponuję: Go win, faraon!

Kurski: A kaczka?

Waszczykowski: Wiem. Faraon Kaczka. Faraon pokoju Kaczka!

Szydło: Go win, Faraon pokoju Kaczka! Kompromisowo. Wszystkie szable na pokład.

Gowin: Nieee, to wypacza zdecydowanie mój doskonały pomysł. Go win, wystarczy.

Kurski: Nieee, no serio chcecie ocieplać wizerunek Polski na świecie hasłem: „Faraon pokoju kaczka”?

Waszczykowski: A o co ci się nie podoba w tym haśle? Przecież to bardzo dobre hasło? Bardzo fajne, z jajem takie, z przytupem. Posłuchaj sobie: Faraon pokoju kaczka, faraon pokoju kaczka. Brzmi super. Tysiąc razy powtórzysz i będzie jak „barszcz czerwony”.

Kurski: Ty zbzikowałeś zupełnie, Witold.

Waszczykowski: No, wolnego, Kura, wolnego. Żeby niewłaściwe uszy się nie dowiedziały, jak nasze piękne hasło na cześć prezesa szkalujesz.

Kurski: Ty mi grozisz donosem?

Szydło: Jakim donosem, nie rozumiem.

Gliński: Ja też nie rozumiem.

Gowin: Ja też nie rozumiem.

Gliński: Mnie się też to hasło całkiem podoba. Na pewno spodoba się na świecie. To takie chwytliwe hasło. Cywilizacyjne.

Gowin: No, niech już wam będzie, ale może być jeszcze chwytliwsze, jeśli dodamy: Go win, tralalalalala.

Szydło (nuci) Go win, kaczko pokojuu, go win, kaczko faraon…

Gliński: …kaczko Ja-a-ro…

Zybertowicz: Szanowni państwo, pozwólcie, że się wtrącę. Otóż w mojej opinii sugerowana przez was prakseologia jest irrelewantna.

Wszyscy: cooo?

Zybertowicz: Postaram się mówić zwięźle i bez zbędnych metakomplikacji. Niemniej dyskurs mój zawierać będzie pewną liczbę niezbędnych wyrażeń trudnych, które zapewnią mu adekwatny wyraz formalny.

Wszyscy: cooo?

Zybertowicz: Drodzy państwo, nie zrażajcie się. Sugeruję zupełnie alternatywną perspektywę ujęcia naszej problematyki. Nieodzowna w naszym przedsięwzięciu jest przede wszystkim pewna doza abstrakcyjnego myślenia. O co nam chodzi, szanowni państwo? Chodzi nam po pierwsze o kruszenie i rozmiękczanie. Do kruszenia i rozmiękczania niezbędne są machiny krusząco i rozmiękczające. Musimy zatem skonstruować i zaprogramować pewnego rodzaju wielofunkcyjną i wieloczłonową machinę dyskursywno-atraktorową. Proszę państwa, chcemy być atrakcyjni, czyż nie? W tym celu musimy posłużyć się najnowocześniejszym narzędziem nauk o chaosie deterministycznym, czyli pojęciem atraktora, zwłaszcza dziwnego atraktora, ale o tym zaraz. Nasza machina dyskursywna ma zatem funkcjonować jako samoczynny generator atraktorów, jak już konkludowałem. Atraktory te będą jak sama nazwa wskazuje przyciągać uwagę, odciągając ją zarazem od innych wydarzeń, których nie uważamy za atrakcyjne…

Waszczykowski: Nic z tego nie pojmuję. To nie na moją głowę, panie profesorze.

Gliński: Oczywiście, doskonale pojmuję pana intencję, profesorze. Sam w końcu jestem profesorem, więc jakże miałbym nie pojmować tego jakże klarownego wywodu.

Kurski: To jest sranie w banie, in my humble opinion, kto zna angielski, to wie, co mówię.

Szydło: o ile dobrze rozumiem, to chce pan powiedzieć, panie profesorze, że w pana opinii…

nasza machina jest dobrą machiną

Gowin: Dobrze już, wyluzuj, babo, Beato.

Szydło: Staram się dociec sedna sprawy.

Kurski: Przecie tu żadnego sedna ni ma, to pitolenie w wiadro…

Zybertowicz: Drodzy państwo, ja jeszcze nie skończyłem mego wywodu. Otóż nasza machina jest dobrą machiną. Czyli machiną dobra. Polską machiną dobra.

Szydło: To może wyrzućmy machinę, zostanie „Polska dobra”. I to jest chyba idealne dla nas hasło, doskonałe przesłanie: Polska dobra.

Waszczykowski: Nie, to za mało. Za skromnie. Polska najlepsza musi być.

Gliński: To może – „Polska jest najlepsza, bo faraon kaczor pokoju…”

Ziobro: Mili przyjaciele, pozwólcie, że się wtrącę. Do tej pory przysłuchiwałem się wam tylko, nasłuchiwałem, podsłuchiwałem, co wy tu mówicie, moi mili. I tak sobie słucham i zastanawiam się, hipotetycznie, co by to było, gdyby niektóre z wypowiedzi, jakie tutaj padły, dostały się do uszu jakiegoś prokuratora? Bo czyż niektóre z tych wypowiedzi nie siały niepokoju, moi mili? A kto sieje niepokój, drodzy przyjaciele, ten co? Ten może ociera się o zdradę kraju? O naruszenie kompetencji? Jaki chcecie przepis na to znaleźć? Znajdziemy. Moi mili. Dlaczego mówię o podejrzeniu, oczywiście podejrzeniu tylko, które zawsze będzie jeszcze musiał zweryfikować niezależny sędzia, oczywiście czysto hipotetyczny, bo przecież jesteśmy tutaj między przyjaciółmi, a wśród nich się przecież nie donosi. Otóż moje podejrzenie jest takie: czy idea, że mamy się podobać na świecie, nie jest zdradą naszych zasad? Czy to nie jest sprzeniewierzenie się naszym ideałom, naszej estetyce? Moi mili, przypominam wam, że my przychodzimy z mieczem. A raczej z szablą, naszą polską staropolską panią szablą. My nie musimy, ani nie chcemy być „fajni”. Ani tym bardziej „seksi”. Tfu, co za słowo. My chcemy być – jacy?

Wszyscy: jacy?

Ziobro (z namaszczeniem): Chrobrzy. My jesteśmy chrobrzy. My się nie uśmiechamy, chyba że z wyższością i pogardą. My nie jesteśmy mili i gładcy. To oni byli mili i gładcy. Oni chcieli się podobać. Pachnieć ogładą. Nam podobać się – nie zależy! My potężni siermiężni. Mocni przaśnością. Kto chce się na świecie podobać, ten nie od nas jest. Nie nasze go wydało plemię. Myśmy chrobrzy.

Waszczykowski: Święta prawda, Zbigniewie, prokuratorze generalny! Święta prawda. I ja teraz – chrobrym będę!

Gliński: Ach, chrobrzy my, chrobrzy. My nie seksi. My chrobrzy! Faraon Kaczor pokoju chrobry.

Gowin: Go win!

Szydło: Aaaach, aaaa, chrobre pany.

Ziobro: Tak, dlatego mój pomysł taki, panowie bracia.

Wszyscy: Mów Waść!

Ziobro: Pod hasłem: „Polska chrobra, chrobrzy Polacy” nasze grupy rekonstrukcyjne sformują wielką drużynę Jarosława Chrobrego. Piastowscy wojowie w uformowanym szyku wyruszą na Berlin, aby zorganizować tam rozmowy o przyszłości Europy. A następnie Jarosław Chrobry ogłoszony będzie jej cesarzem. Bośmy chrobrzy. Bośmy niefajni i nieseksi, jeno chrobrzy.

Wszyscy: Brawo Zbigniew! O to właśnie chodziło!

Waszczykowski: Genialny projekt.

Gliński: Wiekopomna idea, i jakże bliska mojej.

Kurski: Na Berlin!

Wszyscy: na Berlin, bracia rodacy, na Berlin!

 

 

DATA PUBLIKACJI: 6 maja 2018
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 1 czerwca 2018