IMG_9321

Pięć wierszy z Polski

Pierwsza część cyklu "Wiersze z Polski"

Pod sklepem całonocnym stało trzech sułtanów.
Krzaki szumią, bez pachnie, ktoś dostał w mordę.

Pierwszy wiersz z Polski

 

Tory. Pochyła latarnia. Zmierzch.

Ktoś biegnie. Chmury ciężkie. To pies

Z kulawą nogą. Barak. Szlaban. Żwir.

Kałuża. Ktoś z kulawą nogą

Biegnie przez tory. Szczeka zbir.

Latarnia skwierczy. Pies skamle i podkula ogon.

Po torach toczy się żółty pociąg.

Złowieszczo stuka kolejowy dzwon.

Unosi się szlaban. Z piskiem opon

Rusza w siną dal dziesięcioletni zielony volkswagen.

Na bocznicy tłuką się, chyba dla zabawy, dwaj gówniarze.

Jeden nie ma palca.

 

 

 

Drugi wiersz z Polski. Trzech sułtanów

 

Pod sklepem całonocnym stało trzech sułtanów.

Krzaki szumią, bez pachnie, ktoś dostał w mordę.

Ale to nie sułtan, nie sułtan,

Tylko jakiś lamus.

Pod sklepem całonocnym trzech sułtanów stało.

A każdy tęgi, a każdy mocny.

Pies warczy, kot przemyka, szkło toczy się po chodniku.

Ktoś dostał z byka.

Pod białym wąsem księżyca ktoś z byka dostał.

Ale to nie sułtan, nie sułtan, żaden z trzech sułtanów.

Krzak bzu biały wąs unosi. Pachnie majem.

Pod sklepem całonocnym ktoś wpierdol dostał.

 

 

 

Trzeci wiersz z Polski – Nad morzem

 

Morze zielonych glutów. Plaże piaszczyste

Parcelują szkarłatni szwagrowie z nadwagą.

Dzieci do piachu szczają.

O, morze dorsza, morze śledzia i szwagra,

Morze gruźlicze, nie umieraj! Piana. Żółta piana.

Pogłowie flądry też spada.

Ryk rybitw. Ryk szwagrów gniewnych. Popędzają żony

Niosące parawan. Szum fal, wiatr.

Pogoda tego lata nad Bałtykiem nie dopisała.

Przyjechali z interioru, z kraju za lasem

Do piachu, szwagrowie. Zabrali żony.

Przy brzegu morza parkuje zielony

Dziesięcioletni volkswagen.

 

 

 

Czwarty wiersz z Polski – Górny Śląsk

 

Węgiel jest czarny, a dym jest biały.

Niebo jest żółte jak siarka.

Tychy unoszą ręce do góry.

Chmury są czarne jak węgiel jest czarny.

Szyby. Wyciągi. Kopalnie. Hałdy.

Bytom unosi kominy do góry.

Węgiel brunatny i niebo brunatne.

Gliwice, unieście nogi do góry!

Żółty jest dym i niebo żółte.

(Volkswagen jest zielony.)

O węgla, węgla, Tarnowskie Góry!

Czarny jest koks jak czarny jest kruk.

Niebo pochyłe, czerwone mury.

Węgiel kamienny, węgiel brunatny.

Dziołchy, hasioki, hanysy, chachary.

A Chorzów? Chorzów wzlatuje do góry.

 

 

 

Piąty wiersz z Polski

 

Czarny jarmuż poranka

Jemy go w dzień, jemy nocą,

Na targu śniadaniowym, i komosę.

Zaraz post. Zaraz post na fejsie

Jaś Kapela postawi,

Jak czynić świat lepszym i dobrze się bawić.

Czarny poranka jarmuż, przynoszą go z Lidla Hindusi.

Lidl jest mistrzem z Niemiec.

Na rowerach rozwożą go w pakach.

Ty, Hindusie, jarmuż zawieź, a ty komosę –

Rozkazuje im ubermensch. On jest mistrzem świata.

Twój jarmuż, Małgorzato.

Twoja komosa, Zosiu.

Poranka jarmuż czarny

Jemy i komosę na bazarku nocnym.

Latarki telefonów. Niebiesko płoną twarze.

 

 

 

DATA PUBLIKACJI: 12 czerwca 2018
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 20 czerwca 2018
Tagi:
Polska