Kolaż NOM, na podstawie zdjęć Ady Smyk
Kolaż NOM, na podstawie zdjęć Ady Smyk

Berlinale 2019

Dzieci wyglądające nawet na dziesięć czy jedenaście lat w filmie Landesa spożywają narkotyki, piją alkohol, swobodnie posługują się bronią palną, uprawiają seks, krępują łańcuchem dorosłą kobietę i stosują przemoc wobec osób cywilnych, które nie biorą udziału w konflikcie

Berlinale jest jednym z najstarszych festiwali filmowych na świecie, którego początki sięgają 1951 roku. Wspólnie z przeglądami w Cannes i Wenecji tworzy „Wielką trójkę” – grupę festiwali uznawanych za najbardziej renomowane, mające szczególny wpływ na rozwój światowego kina. Podczas tegorocznej, już sześćdziesiątej dziewiątej, edycji berlińskiego festiwalu nagrody przyznano twórcom i twórczyniom z różnych stron świata: złotą statuetką nagrodzono izraelskie Synonimy Nadava Lapida, Srebrne Niedźwiedzie przypadły filmom Grâce à dieu Françoisa Ozona i System Crasher Nory Fingscheidt. Za najlepszą parę aktorską uznano Yong Mei i Wang Jingchuna z chińskiego, trwającego trzy godziny, dramatu Di jiu tian chang (So Long, My Son). Nagrody za scenariusz, zdjęcia i krótki metraż wręczono twórcom filmów Piranie, Ut og stjæle hester (Out Stealing Horses) i Umbra. W sekcji Panorama – jak zawsze interesującej – zwyciężyły japoński dramat 37 Seconds autorstwa Hikari oraz dokument Talking About Trees Suhaiba Gasmelbariego.

Aż dziewięć z szesnastu filmów zakwalifikowanych do najważniejszej sekcji festiwalu zostało wyreżyserowanych przez kobiety. Niestety tylko jedna z nich, Nora Fingscheidt, otrzymała wyróżnienie. Pozostałe dzieła, takie jak Elisa i Marcela Isabel Coixet – historia dwóch lesbijek – czy God Exists, Her Name Is Petrunya Teony Strugar – opowieść o wyzwoleniu spod patriarchatu – nie wzbudziły wystarczającego zachwytu jury, obradującego pod przewodnictwem Juliette Binoche.
W centrum festiwalu znajdowały się Charlotte Rampling (bohaterka obszernej retrospektywy z filmami takimi jak Nocny portier, Wspomnienia z gwiezdnego pyłu, Max moja miłość, Pod piaskiem czy Basen), a także Agnès Varda, zdobywczyni prestiżowej Złotej Kamery. Najciekawsze dzieła prezentowane na Berlinale, które wyróżniły się spośród innych przede wszystkim kunsztem wykonania, opowiadają o odważnych kobietach, poruszają tematykę genderową, skupiają się na queerowych postaciach. Należą do nich zapomniane w rozdaniu nagród Varda par Agnès, Amazing Grace oraz Monos, którym z całą pewnością warto poświęcić nieco więcej uwagi.

kadr z filmu Varda par Agnès (2018)
fotos z filmu Varda par Agnès (2018)

***

Varda par Agnès, reż. Agnès Varda

Agnès Varda, ikona kina feministycznego i francuskiej nowej fali, która zyskała sławę po premierze swojego arcydzieła Cléo de 5 à 7, podczas tegorocznej edycji Berlinale została uhonorowana Złotą Kamerą za całokształt twórczości. Varda jako pierwsza i ostatnia twórczyni w historii kina zaprezentowała dwa filmy podczas jednego berlińskiego konkursu głównego. W 1951 roku otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia za film Szczęście (Le Bonheur). Nagrodę jury dzieliła wówczas z Romanem Polańskim docenionym za Wstręt z Catherine Deneuve w roli głównej. Agnès Varda w Polsce znana jest w znacznie mniejszym stopniu niż powinna, mimo że, moim zdaniem, nigdy nie wyreżyserowała małowartościowego lub przeciętnego filmu. Jej dzieła – takie jak Cléo de 5 à 7, historia młodej kobiety oczekującej na wynik badania medycznego, czy Jacquot de Nantes, wspomnienie dzieciństwa męża Vardy, Jacquesa Demy’ego – fascynują prostotą i kunsztem realizacji, wzruszają bezpretensjonalnością i swobodą opowiadania. Agnès Varda stała się jedną z najważniejszych osobowości kina mimo problemów z pozyskiwaniem pieniędzy na realizację swoich pomysłów, konfliktu z Godardem czy dyskryminacji ze względu na płeć, która spotykała ją wielokrotnie podczas kilkudziesięcioletniej kariery. Choć Twarze, plaże (2017) promowane były jako ostatnie dzieło Vardy, dziewięćdziesięcioletnia reżyserka powróciła z filmem Varda par Agnès zaprezentowanym w konkursie głównym Berlinale. Premiera odbyła się przy okazji gali wręczenia Złotej Kamery, wobec czego Varda obejrzała swój ostatni film wspólnie z publicznością zgromadzoną w Berlinale Palast. Dla wielu odbiorców i odbiorczyń filmu, również dla mnie, było to jedno z najwspanialszych doświadczeń, o jakich mogą marzyć miłośnicy i miłośniczki jej kina.

kadr filmu Varda par Agnès (2018)
kadr z filmu Varda par Agnès (2018)

Najnowsze dzieło Agnès Vardy jest jednocześnie dokumentem, esejem, autoportretem, retrospektywą i mistrzowskim kursem filmowym. Reżyserka pokazała swój niepowtarzalny styl filmowania już w sekwencji otwierającej: na ekranie ukazują się pastelowe plansze i wymalowane białą farbą napisy przedstawiające skład ekipy filmowej, w tle widać wycięte fragmenty kadrów z filmów Vardy. Po chwili w sercu wydarzeń znajduje się sama reżyserka i rozpoczyna, co zapowiadała tuż przed projekcją w Berlinale Palast, dwugodzinny wykład na temat kina. Varda uwielbia recykling i aktywnie działa na rzecz środowiska naturalnego, a Varda par Agnès  wykorzystuje metodę zaczerpniętą wprost z ekologii: belgijsko-francuska mistrzyni kamery postanowiła pociąć całą swoją filmografię i ułożyć z niej błyskotliwy dialog z widownią, uzupełniając go zdjęciami z serii sfilmowanych wykładów dla młodych wielbicieli i wielbicielek kina. Krytycy i krytyczki zarzucają Vardzie nadmierne posiłkowanie się własną filmografią, brak inwencji. W Varda par Agnès pojawiają się sceny z dzieł jej autorstwa, ale reżyserce daleko do egocentryzmu czy samolubności. W swoim ostatnim dziele zawarła ona przemyślenia na temat reżyserii, problemów społecznych, polityki czy środowiska naturalnego. Oczywiście, Varda znajduje się w centrum tych rozważań, lecz zawsze sytuuje się na równi ze swoimi współpracowniczkami i współpracownikami, bohaterami i bohaterkami filmów oraz instalacji artystycznych. W dużej mierze wykorzystuje sceny choćby z Jacques de Nantes, ale robi to wyłącznie w celu wyrażenia uczucia, jakie wciąż żywi do Jacquesa Demy’ego. Demy, który zmarł w 1990 roku z powodu AIDS, nawet po trzydziestu latach od swojej śmierci pozostaje największą inspiracją i, przede wszystkim, najbliższym przyjacielem Vardy. Szczególnie wzruszającym fragmentem Varda par Agnès jest moment, w którym reżyserka opowiada o swoim dokumencie Quelques veuves de Noirmoutier (Niektóre wdowy z Noirmoutier). Niegdyś mieszkała na wyspie Noirmoutier wraz z Jacquesem Demym, zaś po jego śmierci zrealizowała dokument opowiadający o innych wdowach.
Mam nadzieję, że wbrew zapewnieniom reżyserki, zrealizuje ona jeszcze niejeden film. Zdaje się jednak, że Varda par Agnès stanowi symboliczne pożegnanie: wybitna postać kina spogląda w przeszłość i analizuje swoją filmografię, dzieli się przemyśleniami na temat reżyserii, przekazuje wiedzę i doświadczenie młodemu pokoleniu. W ostatniej sekwencji filmu powraca do sceny z Twarzy, plaży – powoli znika z ekranu, rozpływając się w piaskowej burzy. Choć myśl o odejściu Vardy jest bolesna, cieszę się, że reżyserka rozstaje się z nami w tak subtelny sposób, odpoczywając na jednej z plaż, które od zawsze należały do jej ulubionych lokacji filmowych. Niewiele jest osób, które byłyby w swojej twórczości tak żywo obecne jak Agnès Varda. Zapisała własną osobowość na taśmach filmowych, podobnie jak uczynili to Chantal Akerman, Michelangelo Antonioni, Claire Denis, Federico Fellini, Jean-Luc Godard, Stanley Kubrick czy Wong Kar-wai. Życzę światowemu kinu, aby twórczość Vardy została kiedyś odpowiednio doceniona.

kadr z filmu Varda par Agnès (2018)
kadr z filmu Varda par Agnès (2018)

***

Fragment poświęcony Agnès Vardzie powstał, zanim dowiedziałam się o jej śmierci, jednak postanowiłam opublikować go w niezmienionej formie. W obliczu okoliczności odejścia Vardy, finałowa scena Varda par Agnès jest znacznie wymowniejsza. Reżyserka nie podzieliła się ze światem informacją, że cierpi na nowotwór, o czym 29 marca poinformowała jej rodzina. Agnès Varda zmarła z powodu choroby, której poświęciła istotną część swojej twórczości. Główna bohaterka Cléo de 5 à 7 oczekuje na wynik badania, które ma zadecydować, czy kobieta rozpocznie terapię antynowotworową. Cléo w ostatnich scenach filmu zdaje się pogodzona z perspektywą choroby i leczenia. Mam nadzieję, że Agnès Varda czuła się podobnie.

Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach wiele osób odkryje Agnès Vardę, moim zdaniem najwspanialszą postać w historii kina

Ostatni film Vardy jest niezwykłym prezentem dla jej fanek i fanów, który swoją symboliką przypomina gest, jaki w 2016 roku uczynił David Bowie. Artysta skomponował album Blackstar jako ostatnie pożegnanie, jednak utrzymywał w tajemnicy informację o rozwijającej się chorobie. Kilka dni przed śmiercią Bowiego ukazał się utwór Lazarus, w którym wybitny muzyk mówi o konieczności odejścia. W teledysku leży w łóżku szpitalnym, ma zabandażowane oczy. Również nazwa płyty (i tytułowego utworu) nawiązuje do medycznej nomenklatury – w języku angielskim termin „black star lesion” oznacza pewien typ zmian w organizmie, które mogą świadczyć o raku.
Rozstania z artystami i artystkami są okazją do powtórnego spojrzenia na ich twórczość. Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach wiele osób odkryje Agnès Vardę, moim zdaniem najwspanialszą postać w historii kina. Przed instytucjami kultury w Polsce i za granicą stoi szlachetne zadanie promowania dorobku Vardy, który swoim mądrym przekazem szerzyć może pokój i szacunek wobec ludzi i przyrody.

kadr z filmu Amazing Grace (2018)
kadr z filmu Amazing Grace (2018)

Amazing Grace, reż. Sydney Pollack

Sydney Pollack, zmarły w 2008 roku z powodu choroby nowotworowej amerykański reżyser rosyjsko-żydowskiego pochodzenia, nakręcił zdjęcia do dokumentu Amazing Grace już na początku lat siedemdziesiątych w New Temple Missionary Baptist Church w Los Angeles. Aretha Franklin, główna bohaterka filmu, nagrywała wówczas swój album koncertowy, za który otrzymała nagrodę Grammy. Album stał się najczęściej kupowanym nagraniem gospelowym w historii muzyki. Film Pollacka trafił do dystrybucji dopiero w 2018 roku ze względu na problemy z realizacją materiału wyjściowego. Dysponujący zaledwie dwoma dniami zdjęciowymi reżyser zapomniał o tak istotnym elemencie produkcji, jakim jest odpowiedni sprzęt do rejestrowania dźwięku. Ze względu na trudności z montażem oraz komplikacje natury prawnej – Aretha Franklin kilkakrotnie wstrzymywała premierę filmu – dokument ukazał się 12 listopada 2018 roku podczas festiwalu DOC NYC. Od tego czasu zachwyca widownię licznych wydarzeń filmowych na całym świecie.

seans Amazing Grace jest duchowym przeżyciem

Odkąd w 1967 roku ukazał się singiel Arethy Franklin pod tytułem Respect, stała się jedną z najważniejszych postaci szeroko pojętej kultury. Podczas jej zeszłorocznego pogrzebu pożegnali ją nie tylko artystki i artyści (choćby The Clark Sisters, Fantasia, Ariana Grande, Gladys, Knight, Stevie Wonder), lecz także osoby związane ze światem polityki (między innymi Bill Clinton, Al Sharpton, Louis Farrakhan). W czasie ceremonii podkreślano wpływ Franklin na rozwój feminizmu czy jej wkład na rzecz równego traktowania people of color. Amazing Grace jest bowiem niezwykłym spotkaniem z ikoną muzyki i walki o prawa obywatelskie – dwudziestodziewięcioletnią Arethą Franklin, którą wielebny James Cleveland zapowiada słowami: „I want to remind you that this is a church, and we’re here for a religious experience”.
Seans Amazing Grace jest rzeczywiście niemal religijnym doświadczeniem. Publiczność Friedrichstadt-Palast klaskała i wiwatowała po każdej piosence, sala kinowa stała się częścią New Temple Missionary Baptist Church. Aretha Franklin wykonuje utwory Wholly Holy, How I Got Over, You’ve Got a Friend, What a Friend We Have in Jesus, a my stajemy się uczestnikami koncertu z 1972 roku: spektakl ożywa na ekranie. Prowadzony przez Jamesa Clevelanda Southern California Community Choir mistrzowsko wzmacnia wokal Franklin, współtworząc wyjątkowe widowisko. Kamera na chwilę wychwytuje młodszego od Arethy Franklin Micka Jaggera, który zdaje się nieśmiały i odrobinę wyobcowany, ale jednocześnie zafascynowany koncertem. Tańczy, choć jego ruchy nie mogą równać się z żywiołem widowni zgromadzonej w pierwszych rzędach. Ludzie śmieją się, płaczą, przeżywają występ Franklin ubranej w białą, połyskującą suknię – królowa soulu wyróżnia się gracją i wysublimowaniem. Uniesienie fanów i fanek Arethy Franklin, wśród których znajdują się jej rodzina, przyjaciele i przyjaciółki, jest czymś innym niż bezmyślnym, ekstatycznym powtarzaniem treści modlitw zapamiętanych w latach dzieciństwa (zjawisko udokumentowane choćby w Pamiątce z Kalwarii Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego). W dokumencie Pollacka ludzie czerpią radość z przebywania we wspólnocie, obcują ze sztuką na najwyższym poziomie, wyrażają chrześcijańską wiarę i wartości w pozytywnym przekazie.

7875371.3
Chociaż od koncertu w Los Angeles minęło prawie pół wieku, Amazing Grace rekompensuje długi czas oczekiwania. Dopracowany dokument Sydneya Pollacka pozwala na spotkanie z Arethą Franklin w New Temple Missionary Baptist Church, a tym samym spełnia swoją rolę. Wrażenia naturalności dostarczają wzruszające momenty: wielebny James Cleveland płacze w chusteczkę; ojciec Arethy Franklin wyciera jej twarz ręcznikiem, podczas gdy jego córka wykonuje utwór na pianinie. Mimo że film zmagał się z wieloma problemami, seans Amazing Grace jest duchowym przeżyciem. Dokument jest perfekcyjny i z pewnością zaciekawi nie tylko wielbicieli i wielbicielki muzyki gospel.

kadr z filmu Monos (2018)
kadr z filmu Monos (2018)

Monos, reż. Alejandro Landes

Alejandro Landes, reżyser ekwadorsko-kolumbijskiego pochodzenia, zadebiutował w 2007 roku dokumentem Cocalero. Jego kolejny film, dramat o tytule Porfirio, został zaprezentowany w 2011 roku w canneńskiej sekcji Quinzaine des Réalisateurs, jednak podobnie jak Cocalero nie przyniósł Landesowi ogólnonarodowej sławy. Premiera najnowszego dzieła Landesa odbyła się osiem lat później na festiwalu w Sundance. Monos zakwalifikował się również do berlińskiej sekcji Panorama. Nie zdobył nagrody publiczności, ale spotkał się z pozytywnym odbiorem.
Monos opowiada o grupie ośmiorga dzieci należących do paramilitarnego oddziału bojowego stacjonującego w górach i lesie tropikalnym. Choć czas i miejsce akcji nie zostały szczegółowo określone w fabule, warto zaznaczyć, że zdjęcia do filmu powstały w Kolumbii. Hiszpańskojęzyczne dowództwo przekazuje dzieciom dwa rozkazy: mają za zadanie pilnować dorosłej niewolnicy o imieniu Doctora (Julianne Nicholson) oraz dbać o krowę Shakirę dającą trudno dostępne mleko. Dzieci przypadkowo zabijają zwierzę – wówczas rozpoczyna się walka o przetrwanie i przywództwo nad oddziałem.

Film Landesa w sposób dosłowny nawiązuje do Władcy much Williama Goldinga (w jednej ze scen dzieci nabijają na pal głowę świni), ale koresponduje również z Czasem apokalipsy Francisa Forda Coppoli, Pełnym magazynkiem (Full Metal Jacket) Stanleya Kubricka oraz Idź i patrz Elema Klimowa. Monos czerpie z owych tekstów kultury, lecz jednocześnie jest oryginalnym dziełem, podejmującym tematykę istotną dla dwudziestego pierwszego wieku. Do oddziału należą zarówno chłopcy, jak i dziewczyny, dzieci sprawują równoważne funkcje i wykonują jednakowe zadania. Siła fizyczna dziewczyn jest równa sile chłopców. Jedno z dzieci o pseudonimie Rambo (Sofia Buenaventura) jest osobą o androgynicznej aparycji. Choć w rolę Rambo wcieliła się aktorka, w filmie sprawia wrażenie postaci, która kształtuje swoją tożsamość poprzez odrzucenie identyfikacji rodzajowych. Sofia Buenaventura swoim wyglądem i sposobem zachowania przypomina Millie Bobby Brown – odtwórczynię roli Eleven z serialu Stranger Things Matta i Rossa Dufferów.

Seans filmu Landesa jest niesamowitym doświadczeniem, fascynującym rajdem po dzikim lesie tropikalnym, który dostarcza zarówno adrenaliny, jak i euforii, jednak pozostawia po sobie także pytania natury etycznej

Wszystkie elementy struktury Monos współgrają ze sobą: zdjęcia Jaspera Wolfa (operatora współpracującego dawniej z Urszulą Antoniak, reżyserką m.in. Nic osobistego), hipnotyzująca, balansująca na granicy sielanki i obłędu muzyka Miki Levi (kompozytorki ścieżki dźwiękowej do arthouse’owego horroru science-fiction Under the Skin Jonathana Glazera) oraz montaż Yorgosa Mavropsaridisa (edytora wszystkich dzieł Yorgosa Lanthimosa). Dotychczas nie opublikowano informacji o budżecie, jakim dysponowali producenci Monos, jednak nietrudno domyślić się, że przeznaczono go przede wszystkim na wynagrodzenie dla ekipy technicznej oraz dla zaledwie dwojga rozpoznawalnych aktorów – Moisésa Ariasa i Jorge Romána – i jednej hollywoodzkiej aktorki – Julianne Nicholson.
Moisés Arias znany jest jako Biaggio z Królów lata Jordana Vogta-Robertsa i aktora z seriali emitowanych przez Disney Channel i Disney XD. Pozostałe dzieci z ekipy filmowej zostały wyłonione w castingu, do którego zgłosiły się setki kandydatów i kandydatek. Należy się spodziewać, że kariery filmowe przynajmniej kilkorga z naturszczyków po premierze Monos rozwiną się w błyskawicznym tempie. Trzeba jednak także podkreślić, że mamy do czynienia z ekscentrycznym dziełem, które w pewnych środowiskach może zostać odebrane jako kontrowersyjne. Dzieci wyglądające nawet na dziesięć czy jedenaście lat w filmie Landesa spożywają narkotyki, piją alkohol, swobodnie posługują się bronią palną, uprawiają seks, krępują łańcuchem dorosłą kobietę i stosują przemoc wobec osób cywilnych, które nie biorą udziału w konflikcie. Niektóre z kadrów przypominają zdjęcia australijskiego fotografa Billa Hensona. Henson był wielokrotnie oskarżany o tworzenie dziecięcej pornografii w artystycznym stylu. Dzieci walczą również w Idź i patrz, lecz w dramacie Elema Klimowa wojna została ukazana jako druzgocące wydarzenie odbierające im młodość, ufność i nadzieję. Bohaterowie i bohaterki Monos chwilami boją się otaczającej rzeczywistości, ale niejednokrotnie czerpią ekstatyczną przyjemność z rozboju i bezprawia. Seans filmu Landesa jest niesamowitym doświadczeniem, fascynującym rajdem po dzikim lesie tropikalnym, który dostarcza zarówno adrenaliny, jak i euforii, jednak pozostawia po sobie także pytania natury etycznej związane z wizerunkiem dzieci w kinie.

***

Choć na Berlinale z pewnością odbyły się pokazy większej liczby wartościowych dzieł, Varda par Agnès, Amazing Grace, Monos szczególnie zwróciły moją uwagę i liczę, że niebawem ukażą się w Polsce. Wśród filmów, o których przychylnie wypowiadała się międzynarodowa krytyka, znajdują się dość stereotypowy Öndög (mongolski thriller arthouse’owy z kliszowatymi sekwencjami improwizowanego tańca i uśmiercania zwierząt) czy So Long, My Son z genialną grą aktorską głównych postaci. Wspomnieć należy także o Mr. Jonesie Agnieszki Holland. Najnowszy film polskiej reżyserki traktuje o ważnym temacie, lecz niestety wydaje się chaotyczny i jest zdecydowanie mniej interesujący niż jej wcześniejsze dzieło – Pokot. Podobny problem dotyczy całego Berlinale. Dyrektor artystyczny Dieter Kosslick od lat tworzył programy, skupiające się głównie na kwestiach politycznych, mniej zaś na na wartości artystycznej prezentowanych dzieł. Warto pamiętać, że w przyszłym roku funkcję Kosslicka przejmie Carlo Chatrian, obecny dyrektor artystyczny festiwalu w Locarno – jednego z najciekawszych europejskich przeglądów. Miejmy nadzieję, że Chatrian ożywi kolejne edycje Berlinale, uwzględniając w konkursach nie tylko filmy o istotnej tematyce, ale także satysfakcjonujące pod względem wartości artystycznej.

DATA PUBLIKACJI: 10 kwietnia 2019
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 13 maja 2019