W innych niż człowiecze społecznościach zwierzęcych tylko nieliczne osobniki płci męskiej mogą dostąpić aktu kopulacji, prokreacji i przekazania genów. W czasie rytuałów godowych osobniki stają się performerami, tancerzami, muzykami, artystami wizualnymi, architektami i poetami, lecz nawet wtedy muszą walczyć z innymi o prawo do broadcastingu. Czas antenowy jest ograniczony a przesiew brutalny. Tylko najlepsi i najokazalsi (według ustalonych subiektywnych kryteriów) mogą odnieść sukces. Inni muszą pogodzić się z rzeczywistością i zasilić szeregi posłusznych członków stada.
Inwazja nadajników
Logicznie rzecz biorąc, jeśli istnieje nadajnik, powinien też istnieć odbiornik, najlepiej w zrównoważonej proporcji. Jednak w erze powszechnego narcyzmu medialnego odbiorniki powoli ustępują miejsca nadajnikom. Nikt nie chce być odbiornikiem. Odbiornik jest zwykle charakteryzowany jako bierny, pokonany. Nadajnik zapładnia.
Ponieważ pojęcie sławy rozdrobniło się dziś na maleńkie cząstki, może stać się ona udziałem każdego, kto dysponuje smartfonem.
W kulturze mediów socjalnych odstępy czasowe pomiędzy kolejnymi selfies stają się coraz krótsze. Fotografuje się teraz nie tylko śniadanie, ale także drugie śniadanie, obiad, deser i kolację. Kurczenie się interwałów między tymi epizodami transmisji może doprowadzić do permanentnego zainstalowania obiektywu smartfona w niewielkiej odległości od twarzy, co umożliwi nam wykonanie nieskończonego super selfie: klatka po klatce.
Umiejętność promocji marketingowej własnej twórczości staje się więc wartością ponad samym tworzeniem
Taki ultimate selfie będzie transmisją sekunda po sekundzie, transmisją na żywo z życia… być może także śmierci. Jeśli odda się temu zajęciu większość ludzi, zabraknie odbiorców i nastąpi sprzężenie zwrotne, w którym będziemy transmitować i równocześnie mieć możliwość oglądania innych transmitujących. Efektem końcowym byłoby więc transmitowanie naszego oglądania transmisji innych i vice versa. Z możliwości odbioru transmisji innych nikt jednak nie będzie już korzystał, skoro wszyscy zajmą się własną transmisją na żywo non stop. Dla kogo będzie więc transmisja? Czy dostrzeżemy w niej jeszcze sens, skoro pozostanie bez odbioru, bez reakcji, bez lajków?
Wciąż trudno jest mi wyobrazić sobie ludzkość wyleczoną z tendencji voyeurystycznych. Programy Reality TV wciąż zyskują na oglądalności, ponieważ wciąż jesteśmy podglądaczami.
Jeśli jednak zainstalowalibyśmy kamery w mieszkaniach także u podglądaczy, wtedy relacja między podglądaczem a podglądanym ulegnie zachwianiu. Wszyscy staną się i jednym i drugim.
Wymiana kulturalna złożona z samych tylko nadajników zamieniłaby się w orgię onanistyczną, której skupieni na sobie samych uczestnicy podejmują się samotnych „rytuałów godowych” nie zwracając na siebie nawzajem najmniejszej uwagi. Twórcy bez odbiorców stracą swoją wiarygodność i staną się dla siebie nawzajem niewidoczni, a ich “rytuały godowe” nie przywabią nikogo. “– Proszę, oto moja wizytówka! – Dziękuję, tutaj moja!” Bez odbioru tworzenie straci swój sens i zrodzi społeczność pozbawioną (nie potrzebującą) kreatywności.
Odbiorników jest coraz mniej, a jeśli już są, ich umiejętność skupienia uwagi jest coraz słabsza. Nie wystarczy już tylko tworzyć. Teraz należy z największą starannością marketingową przebić się przez medialny harmider nadmiaru, by przeważyć szalę proporcji „nadajnik-odbiornik” na swoją korzyść. Jeśli się to uda, podziw wzbudzi nie sam akt twórczy lecz umiejętność jego wypromowania. Umiejętność promocji marketingowej własnej twórczości staje się więc wartością ponad samym tworzeniem, podczas gdy w świecie innych zwierząt pokaźne kły, kolorowe upierzenie czy największa i najczerwieńsza narośl na ciele wciąż wystarczy jako gwarancja możliwości przekazania genów *. Lew nie musi jeszcze kupować czasu antenowego w celu dowiedzenia, że jego grzywa jest rzeczywiście imponująca. Jego grzywa jest dla niego wystarczającą reklamą i jeśli jest imponująca, na pewno znajdzie dobry odbiór bez potrzeby dodatkowego reklamowania grzywy. Czy może on być jednak wyjątkowo wspaniałym i inteligentnym lwem o niepowtarzalnej osobowości bez względu na stan swojej grzywy?
Nie nam oceniać.
* tutaj geny służą jako analogia dla idei twórczych (z ang. memes), które zachowują się w podobny sposób w kontekście powstawania, rozprzestrzeniania się i ewolucji. Analogia pomiędzy genami i “memami” została zastosowana w wielu publikacjach, m. in. w książce Genes vs. Memes Waltera A. Koch’a.
Tekst dostępny w języku angielskim tutaj.