Nietzsche1870

Kompleks Nietzschego

Nietzsche, człowiek zatruty wychowaniem przez poczucie winy, z którego brzemieniem zmagał się całe życie, ubiera te zmagania w język afirmacji silnych ponad słabymi. Ponieważ, jak uznał, poczucie winy osłabia, to w jego – zgoła nieoczywistej – definicji siły centralna jest niewinność.

Tajemnica filozofii Nietzschego tkwi, jak mi się zdaje, nie w jego domniemanych poglądach, które są w ostatecznym rozrachunku ekstremalnie niejednoznaczne, bo w istocie jego przekonania są tylko maskami czegoś głębszego – a w wypowiedzianej poprzez te rozmaite przekonania, zakamuflowanej w nich antropologii nadwrażliwości, auto-psychoanalizie własnego kompleksu nerwowego.

Nadwrażliwiec: ktoś, kto reaguje mocniej, podlega silniejszym wstrząsom niż inni, ktoś zbyt kruchy i delikatny dla tego świata, zbytnio się przejmujący. We wszystkim, co mówi Nietzsche, zawsze słychać to przejęcie, przesadne, egzaltowane, przewrażliwione. Nadwrażliwość to jego jedyne realne “nad”. Oczywiście żaden nadwrażliwiec nigdy nie chce powiedzieć sobie i innym wprost, kim jest; jest na to zbyt dumny; musi znaleźć dla swojej nadwrażliwości przebranie. Prawda Nietzschego leży w tym, że próbował on wypowiedzieć swoją nadwrażliwość w języku, który uczyniłby z tej jego wewnętrznej dyspozycji nerwowej coś najwyższej rangi, w języku mocy; chciał ze swojej nadwrażliwości zrobić oznakę czy może wręcz istotę siły ducha, chciał widzieć w niej władzę antropogoniczną, zdolną do przekształcenia człowieka od środka.

Nietzsche uznał, że jego własna kondycja to kondycja ludzka w ogóle; myślał, że reprezentuje człowieka, a przecież reprezentował głównie samego siebie i własne przewrażliwienie

Oczywiście, nadwrażliwość nie jest żadną osobistą mocą, władzą; wbrew marzeniom nadwrażliwca nie stanowi instrumentu wpływu na ludzi, co najwyżej może posłużyć jako pewne narzędzie tworzenia własnej tożsamości, także autoalienacji. Wszelako nadwrażliwi nie rządzą światem i nie wpływają raczej na bieg dziejów. Przeciwnie, wiadomo, że stanowią bezsilną mniejszość pięknych dusz, są bezbronni w stosunku do niewrażliwych i przeciętnie wrażliwych, stanowiących miażdżącą większość – podkreślmy to ostatnie sformułowanie.

Na czym specyficznie polegał problem Nietzschego z nadwrażliwością? Wydaje się, że leży on w pewnym modelu wychowania moralnego, jakie odebrał Nietzsche, i w tym, jak reaguje na takie wychowanie nadwrażliwa osobowość. Jest to model opierający się na zaszczepianiu w wychowywanym poczucia winy i wstydu (inaczej: poczucia, że jest się złym), mający odwodzić jednostkę od działań przesadnie egoistycznych. Otóż normalny, przeciętny człowiek jest na tyle gruboskórny, na tyle niewrażliwy, że bez większych skrupułów traktowałby innych instrumentalnie, brutalnie, gdyby nie zaszczepiono w nim zawczasu bardzo głębokiego poczucia wstydu za siebie i winy. Typowy osobnik jednak znosi bez szwanku tę dawkę poczucia winy, jaka jest niezbędna do tego, by nie działał jak bestia. Wszakże dla osobników bardzo wrażliwych, nadwrażliwców właśnie, ta dawka winy, poczucia, że jest się złym, jaką funduje nam kultura, głównie za pośrednictwem rodziny, jest po prostu nie do zniesienia toksyczna: zatruwa im życie, dręczy ich i gryzie od środka, nie pozwalając, jak sądzą, rozwinąć im skrzydeł. Oni i tak by nikogo nie skrzywdzili, ale muszą to w sobie nosić.

I to właśnie Nietzsche: człowiek zatruty wychowaniem przez poczucie winy, z którego brzemieniem zmagał się całe życie, ubiera te zmagania w język afirmacji silnych ponad słabymi. Ponieważ, jak uznał, poczucie winy osłabia, to w jego – zgoła nieoczywistej – definicji siły centralna jest niewinność. Silni mają poczucie niewinności, to słabi czują się winni, a zarażając tym poczuciem innych, ostatecznie triumfują. Jest to historia osobista, którą Nietzsche wypowiada w postaci historii powszechnej w “Genealogii moralności”. Długo nie mogłem dociec, o co naprawdę chodzi w “Genealogii”, póki nie pojąłem, że jest to opowieść o własnym rozwoju moralnym Nietzschego, o wychowaniu do “nieczystego sumienia”, jakie było jego losem i przekleństwem, ciężarem, z którym się zmagał we wszystkich swoich dziełach.

Jak wielu filozofów, Nietzsche uznał, że jego własna kondycja to kondycja ludzka w ogóle; myślał, że reprezentuje człowieka, a przecież reprezentował głównie samego siebie i własne przewrażliwienie. Uznanie niewinności właśnie za podstawowy warunek bycia silnym nie jest niczym innym, jak próbą ustanowienia własnego, osobistego kryterium siły – nijak się to ma do rzekomo historycznych wydarzeń (traktowana jako opis prawdziwej historii antropologicznej sumienia i pokrewnych zjawisk “Genealogia” okazuje się fantastyką); chwila zastanowienia wystarczy, by pojąć, że silnym można być równie dobrze z poczuciem winy, albo że poczucie niewinności silnych nie tyle wynika z tego, że są silni, ile z tego, że są bezkarni.

bunt Nietzschego skierowany był głównie przeciwko jego własnemu poczuciu winy

“Kompleks Nietzschego” najbardziej wychodzi na jaw dzięki lekturze “Ecce homo” – autobiograficznej książki kluczowej dla jego zrozumienia, najbardziej ekshibicjonistycznej, przewrotnej i najbardziej też wystawiającej się na pośmiewisko. Nietzsche pisze tam m.in. o swojej matce w sposób, delikatnie mówiąc, deprecjonujący, pokazuje ją jako “swoje przeciwieństwo” – oczywiście przeciwieństwo bardziej de iure niż de facto, bowiem filozof był też przez całe życie od matki zależny – nie tyle emocjonalnie, choć to zapewne również, ile materialnie. Mimo to osądza ją niezwykle brutalnie i gorzko z punktu widzenia swojego ideału siebie, ideału niewinności. Często słychać u niego ton dziecka, skrzywdzonego przez dorosłych, którzy przy każdej okazji wmawiają mu, że jest złym dzieckiem.

Myślę, że bunt Nietzschego skierowany był głównie przeciwko jego własnemu poczuciu winy, zaszczepionemu pewnie przez matkę (jako że jego ojciec zmarł osierocając go bardzo wcześnie), które scedował też, jak wiemy, na całą kulturę, na chrześcijaństwo, religię, która faktycznie odebrała człowiekowi wszelką niewinność, choć Nietzschego interpretacja chrześcijaństwa jest tak skrajna, karykaturalna i krytyczna, że również jej zajadłość prędzej da się wytłumaczyć pobudkami osobistymi – widać, że w swym ataku na chrześcijaństwo Nietzsche jest zbyt napastliwy, by mógł być jego obiektywnym, bezstronnym krytykiem; napastliwość ta jest agresywną reakcją nadwrażliwca na nieznośny ciężar, jaki nosi w sobie, i gwałtowną próbą jego zrzucenia poprzez ustalenie, kto jest naprawdę winny.

 

 

DATA PUBLIKACJI: 18 lutego 2019
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 18 lutego 2019