IMG_9287

Różowa ściana płaczu

panel GRRRL POWER część 2

Zapragnęłyśmy alternatywy, ponieważ wierzymy, że pismo dla dziewczynek powinno wspierać pewność siebie i obalać stereotypy, np. taki, że dziewczynka nie może grać w piłkę nożną albo nie zna się na technologii.

Wiemy już, że kobieta może być premierem, kapitanem okrętu wojennego albo reżyserką filmową, ale z jakiegoś powodu ta wiedza cały czas nie spływa do prasy dziewczyńskiej. Przeanalizowałam różne tytuły gazetek skierowanych do dziewczynek w wieku 6-12 lat. Tam wciąż rządzą czarodziejki, baletnice, królewny, gwiazdy filmowe i modelki. W polskich kioskach małe czytelniczki wciąż konfrontują się z różową ścianą ofoliowanych gazetek, które reprezentują jeden typ treści. Ich sekretem sprzedażowym są marnej jakości dodatki – błyszczyki, tatuaże, pilniczek, bransoletka, spinka do włosów czy grzebyk. Czyli atrybuty „małej kobietki”. Nie przypominają dorastającej siostry, mamy, cioci czy pani sprzedającej warzywa. Nie przypominają samej czytelniczki. Rynek prasy dziewczyńskiej zdominowany jest przez kilku wydawniczych monopolistów, którzy wprowadzają wciąż nowe tytuły. Te czasopisma wyrastają jak grzyby po deszczu, bo właśnie wyszła nowa bajka, serial dla dziewczynek (Soy Luna, Regal Academy), promują bohaterki z jednej wytwórni filmowej (Disney Księżniczka), hit kinowy albo grę komputerową (MovieStar Planet). To właściwie gazetki marketingowe, bez dziennikarskich treści, robione zza biurka, wyprane z polskiego kontekstu. Często po prostu zagraniczne przedruki. Nie opisują rzeczywistości, one ją kreują. Różową, brokatową, pełną atrakcyjnych fizycznie bohaterek, jednorodną. W tych czasopismach nie ma tekstów społecznych, opowieści o przyrodzie, informacji o świecie, o tym, co się dzieje w Polsce, ale też zagadnień z zakresu życia rodzinnego. Brak ciekawych eksperymentów naukowych. Tak jakby 10-latka nie mogła zrozumieć, jak działają pieniądze, co się dzieje w Syrii, czy po co nam złość. Te gazety celebrują i fetyszyzują fikcję, rezygnują z komentowania skomplikowanej rzeczywistości tych dziewczynek. Nie dotykają problemów opisanych chociażby przez Iwonę Rutkowską-Chmurę.

Nie przypominają dorastającej siostry, mamy, cioci czy pani sprzedającej warzywa. Nie przypominają samej czytelniczki.

Koncentrują się na takich treściach, jak bycie księżniczką, gwiazdą filmową, projektowaniu ubrań, wiadomościach o gwiazdach, udanych i nieudanych stylizacjach, prostych grach i zabawach. Budują tamę między tym, co dziewczęce, a chłopięce. Są stereotypowe.

Bohaterki tych pism mają jednak funkcję kulturotwórczą. Fizycznie odrealnione, piękne, zgrabne, umalowane i odstawione (Winx) stają się niedoścignionym wzorem. Paradoksalnie, pisma dla dziewczynek przedstawiają tak wyuzdany i stereotypowy wizerunek kobiety, na który już dawno nie pozwoliłyby sobie pisma kobiece, ponieważ zostałyby natychmiast zbanowane. Bohaterki „Winx” przypominają małe lolitki, wyginają się w przedziwnych pozach bez powodu; krótka spódniczka i długie włosy są niemalże obligatoryjne. Mają nienaturalnie duże oczy i długie nogi, zaburzone proporcje ciała.

3D3B56AF-EBCF-4F46-B79E-250C8FFBA478

Ale machina działa. Dziewczynki kupują te gazetki, żeby dostać plastikowy gadżet widoczny za folią, rodzice kupują dla świętego spokoju. Mają świadomość, że to druki, których potem się nie czyta. Ewentualnie przegląda.

Czujemy, że coś jest z tym nie tak, ale trudno się im oprzeć, wciąż pojawiają się nowe. Będą się sprzedawać, bo są bardzo atrakcyjne wizualnie, spójne, gwarantują natychmiastową gratyfikację w postaci prezentu. I dziewczynki je lubią. No i dają złudzenie strawy intelektualnej – przecież to w końcu czasopismo.

CDB67887-45AC-4F82-9614-080B4D084192

Jako matki, aktywistki, siostry i ciotki miałyśmy już dość tych błyszczących gazet dla dziewczynek. Zapragnęłyśmy alternatywy, ponieważ wierzymy, że pismo dla dziewczynek powinno wspierać pewność siebie i obalać stereotypy, np. taki, że dziewczynka nie może grać w piłkę nożną albo nie zna się na technologii. Dziewięć dorosłych kobiet, kiedyś dziewczynek postanowiło coś z tym zrobić – w ciągu roku weszłyśmy na wyżyny samoorganizacji, założyłyśmy redakcję i fundację, zebrałyśmy ponad 130 tysięcy złotych w czasie zbiórki społecznej – wydałyśmy pierwszy numer gazety „Kosmos dla dziewczynek”.  Chcemy dawać im autorskie i mądre treści, pokazywać prawdziwe rówieśniczki i opowieści o tym, co się dzieje w ich prawdziwym świecie. Nie chcemy im kolejnych rzeczy sprzedawać, ale rozmawiać z dziewczynkami o społeczeństwie i szkole. Bo wierzymy, że nasze czytelniczki to małe obywatelki, które tak się składa – kochają jednorożce.

 

Kosmos dla dziewczynek


Artykuł jest częścią panelu GRRRL POWER, o którego idei we wprowadzeniu pisze Agata Araszkiewicz:

kadr z filmu "Pippi Langstrumpf"(1969)

 

DATA PUBLIKACJI: 6 czerwca 2018
OSTATNIA AKTUALIZACJA: 7 czerwca 2018